Jesteśmy spragnieni ładu we wszystkim, co nas otacza. Naturalnie dążymy do tego, co lepsze. Podążamy za tym, co jawi się jako ideał. Bezład i bezsens mogą sparaliżować człowieka.
Świat poznajemy od pierwszych chwil życia, nawet zanim narodzimy się, aby potem chłonąć wszystko, co jest wokół. Wraz z rozwojem nabywamy uzdolnienia do odróżniania wartości i antywartości. Tak stajemy się uczestnikami kultury rozumianej jako rzeczywistość relacji międzyludzkich. Kultura jest przede wszystkim spotkaniem w sferze niematerialnej, a dopiero potem wyraża się w realiach materialnych kształtów cywilizacji. Obecnie stosunkowo często słowo „kultura” jest traktowane jako synonim słowa „sztuka”, co – przy całym szacunku dla ludzi sztuki i ich twórczości – zawęża znaczenie kultury, bo zaliczyć do niej należy również naukę, prawo, a nawet ekonomię (w centrum tej ostatniej była zawsze wspólnota z rodziną jako wartością naczelną).
Powtórzmy zatem: kultura jest przestrzenią łączących nas wartości. Zasługuje na rozważenie, bo żyjemy (zawsze) w czasach, w których synapsy cywilizacji są rozrywane. Powiem więcej: o kulturze musimy rozmawiać, jeśli chcemy żyć w cywilizacji zapewniającej człowiekowi i społeczeństwu cel życia.
- Destrukcja reguł życia niesie nieprzewidywalne zagrożenia. (…) Jak ma się już trochę lat na karku, to nagle człowiek się orientuje, że jego życie zaczyna się składać w jakąś całość, a ona może coś znaczyć. I chce się dowiedzieć: co?
- Konfrontujemy się ze światem, który jakiś ład musi mieć, ponieważ inaczej nie byłoby możliwe rozumienie w ogóle. Nie byłaby możliwa nauka, która także odwołuje się do jakiegoś porządku. W tej chwili znacznie przeszacowuje się jej możliwości, a w miejsce religii rozpowszechnia się „świadomość naukowa”, poznawczo ograniczona, a roszcząca sobie pretensje do wyjaśniania wszystkiego.
- Literaturę, tak jak ja ją rozumiem, nie pisze się po to, by powiedzieć, że źli jesteście, a ja was potępię, a wy jesteście dobrzy i ja to docenię. Pisze się po to, żeby zrozumieć. Opisuję świat, który do pewnego stopnia, ale tylko do pewnego stopnia, pojmuję. Kiedy go w akcie literackim usiłuję ponownie przywołać, kiedy go w tym celu odtwarzam i buduję na nowo, wydaje się mi, że zaczynam go rozumieć lepiej. To jest akt rozumienia. Literatura jest aktem rozumienia.
- Siła człowieka (…) polega na tym, że tworzy kulturę. Tymczasem niszczymy tę kulturę i apoteozujemy fizyczność. Przy pomocy rozmaitych podpórek, sztucznych konstrukcji usiłujemy wzmocnić, podrasować, przekształcić siebie w bogów i staczamy się w ich przeciwieństwo, ujawniamy, jak niezwykle ułomne i wątłe są nasze możliwości. Jednym z takich snów współczesnych jest ten o człowieku, który dzięki wynalazkom osiągnie jakąś cybernetyczną doskonałość i stanie się nadczłowiekiem, „osobliwością”. (…) Wiara w postęp, który ma dać życie wieczne, jest strasznie naiwna i krótkowzroczna. Tym ludziom się wydaje, że mogą być wiecznie młodzi i sprawni. To żałosne i śmieszne.
- Karnawał jest człowiekowi potrzebny, ale życie jako karnawał (…) jest absurdem. Karnawał nie może istnieć bez postu. Karnawał jest czymś szczególnym, zawieszeniem reguł życia. Nie można z zawieszenia reguł życia czynić reguły, bo to paradoks. Gdy nie ma żadnych reguł, nie ma też karnawału. Jest za to nuda permanentnego quasi-karnawału. I to jest największa nuda, jaką możemy sobie wyobrazić.
„Kultura w czasach zamętu” to książka, w której Bronisław Wildstein opowiada o coraz bardziej palącej kwestii, jaką na naszych oczach staje się potrzeba zatrzymania destrukcji kultury. W serii rozmów, poprowadzonych przez Macieja Mazurka na ponad 250 stronach, nie tylko nawiązuje do swojego obfitego dorobku literackiego czy publicystycznego, ale przede wszystkim wskazuje na spoiwo tych wypowiedzi. Jest nim obawa o to, że człowiek, wynurzając się z toni kultury, skazuje się na tragiczny finał (jak ryba wyjęta z wody). Ale jest także pewność, że zawsze można zwrócić się ku wzniosłości współtworzenia, aby ujrzeć świat w całym jego wymiarze (niczym himalaista wspinający się szczytom).
- Zapaść semantyczna polegała na tym (…), że wmówiono społeczeństwu, iż po upadku komunizmu grożą mu różnego rodzaju fundamentalizmy, a jednym z podstawowych jest fundamentalizm moralny. Co miał oznaczać ów fundamentalizm moralny? To, że potrafimy porządkować świat za pomocą etycznych kategorii. I to zostało zakazane (…), co stworzyło sytuację totalnego zakłamania.
- Mimo rozwoju technicznego żyjemy w świecie coraz bardziej pierwotnym. Media z tego korzystają. Owszem, są niezbędne, ale miały tylko pośredniczyć w postrzeganiu, bo człowiek potrzebuje pośrednika. Wyemancypowały się jednak i teraz nie tyle pośredniczą, nie tyle pokazują świat, ile kreują go na nowo. Skoro ich twórcom daje się taką możliwość, upajają się instynktem władzy. (…) Mało kto dostrzega dwuznaczne, diaboliczne oblicze mediów. Ich pracownicy generalnie nie są specjalnie rozumni ani wykształceni, pomimo wygórowanych wyobrażeń o sobie. Ale zespołowo reprezentują pewną ideologię i chcą ją zaszczepić, upodobnić do siebie wszystkich, kształtować na swój obraz i podobieństwo świat. To jest właśnie inferno. Medialni funkcjonariusze mają poczucie, że są kreatorami. Jednocześnie ich wyobrażenie o świecie jest jedynie naskórkowe. Macherom od mediów wydaje się, że wszystkim rządzi parę prostych mechanizmów. Tym osobnikom, ponieważ nigdy nie zastanawiali się dłużej ani nie są specjalnie wykształceni, świat jawi się jako prosty mechanizm. Stąd ich irytacja wobec wszystkich tych, którzy myślą trochę głębiej.
- Nasz świat, który chełpi się tym, że przekroczyliśmy wszystkie tabu, sam buduje nowe i kreuje nowe fetysze. Tylko, że jest tego zupełnie nieświadomy. Nowa kultura czy antykultura jest radykalnie nieświadoma siebie. Zamknięta w korpusie ideologicznym ufundowanym na fetyszach i tabu, które blokują rozumienie; posługuje się pojęciami, które radykalnie odeszły od swojego pierwotnego znaczenia i często stanowią swoje zaprzeczenie. Taki model kultury nie może się rozpoznać i zrozumieć siebie. Uderzające jest to w odniesieniu do idei wolności, która w ideologii emancypacji stanowi swoją karykaturę. W tej nowej ideologii wolność, tolerancja czy pluralizm stają się swoimi przeciwieństwami.
- Współczesna kultura zmierza w kierunku totalitaryzmu. Jest on inny niż jego klasyczne wcielenia, takie jak komunizm czy nazizm. Dziś ubrał białe rękawiczki. Niemniej jest to totalitaryzm, czyli próba przetworzenia, w imię założonej utopii, czyli arbitralnego projektu rzeczywistości, wszystkich aspektów życia człowieka. Żeby to zrobić, trzeba mieć absolutną władzę. Zmierzająca do totalitaryzmu władza pomimo swojej rozproszonej struktury stanowi połączoną sieć, która usiłuje uchwycić wszystkie aspekty naszego życia. (…) To jest wprowadzenie tak zwanej poprawności politycznej do wymiaru sprawiedliwości, co oznaczałoby, że nowa ideologia byłaby gwarantowana prawnie. Człowiek, który się jej przeciwstawia, na przykład uważa aborcję za zło i usiłuje o tym mówić, jest karany. Jego poglądy w większości krajów zachodnich nazywane są mową nienawiści.
Bronisław Wildstein, którego traktuję za mojego osobistego mentora na niwie kultury, aplikuje czytelnikom swoje diagnozy i recepty w formatach wspomnieniowych, sensacyjnych, filozoficznych. Można się w nich zaczytywać bez końca, do czego niejeden raz już przekonywałem. Wielokrotnie w tekstach tych znajduję własne przeświadczenia trafiające w sedno niepokojów, z jakimi sam się zmagam i nadziei, na jakich opieram poszukiwania czy moje zaangażowania.
Za każdym razem okazuje się, że autorski subiektywizm – naturalny dla piszącego czy mówiącego językiem literackim (czystym) – okazuje się być jak soczewka obiektywu, przez którą z nadzwyczajną wyrazistością, czasem nawet dosłownością, zobaczyć można… siebie i swój świat. I można go zreflektować po to, by stał się lepszy lub na nowo dobry. Także po to, by dostrzegać zagrożenia mogące obniżyć lub odebrać poczucie wartości, a w konsekwencji zaciemnić, zamazać, zdegradować godność człowieka w jego własnych oczach i w oczach innych ludzi. Jedno i drugie jest egzystencjalnie niebezpieczne.
- Pozostaje pytanie: czy punktem dojścia człowieka ma być bydlęcość? Karnawalizacja życia to sprowadzanie człowieka do wymiaru zwierzęcego, czyli oddanie władzy popędom. Nie ma to nic wspólnego z prawdziwą wolnością. To złudzenie jej liberalnej, negatywnej odmiany, która polega na eliminowaniu wszelkich ograniczeń. W naszej kulturze motyw wolności jako fetyszu jest dominujący. (…) Wolność negatywna jest obalaniem kolejnych ograniczeń, zakazów, nakazów, nawet ideałów, norm i celów, jakie stawiane są przed człowiekiem. (…) Zwykły, normalny człowiek nigdy nie będzie zadowolony z tego stanu bez względu na swoje wyobrażenia i deklaracje. To, co się dzieje w naszej kulturze, wbrew temu, co się nam wmawia, nie powoduje, że jesteśmy szczęśliwi. Zjawiska takie jak choroby psychiczne czy samobójstwa pokazują przypadłość naszych czasów. One narastają zamiast maleć.
- Zalewa nas głupawy chichot różnej maści cyników. (…) Nic na świecie nie jest nieuchronne. Usiłuje się to ludziom wmawiać. Indywidualnie tylko umieramy, poza tym nic nie jest nieuchronne. Ludzie mogą sobie wymyślać jakiś bieg historii. Tworzą historiozoficzne formuły, które okazują się głupstwem. Często koszmarnym. To czegoś w końcu powinno nas nauczyć. Czy nauczy? Zresztą głębszy namysł mówi nam, że nie jesteśmy w stanie przewidywać faktów społecznych. W związku z tym nie możemy podejmować wyszukanych działań, mających kształtować przyszłość, jesteśmy skazani na działanie tu i teraz w celu pomnażania dobra wspólnego. I to jest nasze podstawowe powołanie.
Codziennie nasze życie w przeważającej mierze obraca się wokół tego, co wymierne. Definiujemy pragmatycznie nasze cele i ustalamy środki sprzyjające ich realizacji. Napędzamy schematy życia osobistego, rodzinnego, wspólnotowego czy narodowego (społecznego) paliwem ekwiwalentów satysfakcji, kumulacji zasobów, doskonalenia warunków, w jakich funkcjonujemy, i ekwiwalentów sięgania po doświadczenia wzmacniające na wiele sposobów nasze własne poczucie wartości. Ponad tym wszystkim jest to, co swoją niewymiernością człowieka wznosi ku celom ponadmaterialnym i ponadczasowym. To jest przestrzeń uwalniająca człowieka z ograniczeń doraźności, uzmysławiająca ludziom, że nie żyją tylko, by mieć, ale i po to, aby być, a przez to, że są, mogą dawać i przyjmować.
Kultura jest wymianą darów, czyli tego, co dajemy… darmo, co współtworzymy… bezinteresownie, co zostawiamy… nieznanym sobie, co współdzielimy z… bliskimi i obcymi sobie z przeszłości i przyszłości. I wreszcie podejmowaniem daru, by przekazać go dalej.
- TERAZ: Bronisław Wildstein & Maciej Mazurek, „Kultura w czasach zamętu”, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków, 2024
- POPRZEDNIO: Marek Budzisz, „Pauza strategiczna. Polska wobec ryzyka wojny z Rosją”, Zona Zero, Warszawa, 2023
- W CYKLU #BLIŻEJ SŁOWA: Dziękuję za przeczytanie publikacji. Przekaż ją dalej, jeśli uważasz, że warto. Odpowiedz, jeśli chcesz i możesz, w publicznym komentarzu lub prywatnej wiadomości.