Tak jakoś mam, że albo bezgranicznie ufam, albo czuję imperatyw, aby zrozumieć. Dotyczy to wielu – choć nie wszystkich – aspektów życia.
Nie pamiętam kiedy po raz pierwszy zobaczyłem grafikę – obraz – szkic – fotografię. Laura Makabresku początkowo wbijała się wizualnymi sygnałami w moją świadomość poprzez kontrowersyjność, w której jednak dostrzegałem coś więcej, niż tylko chęć ścignięcia wzroku, zdobycia reakcji w social-mediach czy potencjalnego zreplikowania albo nawet kupienia danego wytworu Jej wyobraźni zmieszanego niejako z jej emocjami, a może i nawet osobistymi doświadczeniami. Miałem nawet moment, że wyłączyłem „obserwowanie”, bo zaczęły mnie owe obrazy niepokoić w jakiś trudny do określenia sposób. Nie żebym się bał przedstawianych nimi treści, ale obawiałem się raczej, iż ich… nie rozumiem. Na wspomnianym wyżej etapie, rozumowanie nie zamykało percepcji wizji Laury Makabresku.
Gdy na nowo zobaczyłem Jej wizje i były one sygnowane przez Kamilę Kansy vel Laurę Makabresku, wówczas przeczuciami zobaczyłem w nich to, co wcześniej zdawało mi się przebijać gdzieś bardzo głęboko, jako cel poszukiwań twórczyni. Stało się też tak, iż Jej prace zaczęły do mnie mówić w synergii ze świadectwami pisanymi. Publikowane w social-mediach „zapiski” Kamili Kansy i Jej Męża, czytane „od deski do deski”, po raz pierwszy, czasem ponownie, wraz z grafikami – fotografiami – kolażami (nie mam pewności czy te nazwy oddają to, co widzę, gdyż zawsze jest w nich coś więcej, niż obraz), splatały się z moimi pamiętanymi czy przeżywanymi „stanami wewnętrznymi” (tak nazwę sferę pulsującą pomiędzy energiami psychiki a doznaniami duszy, pomiędzy rzeczywistością rozumianą, dorozumianą i wreszcie przyjmowaną przez zaufanie).
Nie podejmę się w tym miejscu nawet próby interpretowania tego, czym dzieli się z odbiorcami Kamila Kansy. Nie określam się jako fan (bo trywializowałbym Jej pracę i moje wrażenia). To raczej aura wspólnego światła sprawia, że czuję wdzięczność za Jej przesłania. Mam w nich coś na kształt inspiracji, bywa, że i polemiki, nadal nie wszystko pojmuję rozumem, ale przez odsłonięcie wcześniej zachmurzonego nieba, jako motywu przewodniego, znalazłem większą dozę i współ-rozumienia, i współ-przeżywania.
Co skłoniło mnie do opisania mojego urzeczenia przesłaniem Kamili Kansy? Chcę, aby czytający te słowa mieli możliwość spotkania – swojego spotkania – z tymi treściami. Kilka dni temu jednak ujrzałem jedno z przesłań, które mnie niezwyczajnie wzruszyło. Napisałem tu niedawno o „odwadze czułego dotyku” oraz o „wierze w dotyk i dotyku z wiarą”. Jakże niespodziewanym odgłosem – może z tego samego traktu ku światłu – jest właśnie przedziwne aż tak, że mistyką tchnie, przesłanie z 8 kwietnia 2023 roku. Nie mam odwagi, by cokolwiek dodawać. Zobacz, proszę,…
„Odsłonięcie wcześniej zachmurzonego światła” zwróciło wzrok ku źródłu światła. Już nie oślepia, lecz rozświetla – czasem noc, czasem dzień.
Zobacz, proszę: