O istotę tego, co mnie czy ciebie ma spotkać teraz lub w przyszłości, dobrze jest pytać w kategoriach najważniejszych. Człowiek przecież dokonuje wyboru, którego wektor w wymiarze ostatecznym zawsze jest zanegowaniem życia lub jego afirmacją.
Przywiązani czymkolwiek do rzeczywistości, w której „nie ma czasu na śmierć…” jej nieuniknioną grań traktujemy wyparciem, bagatelizowaniem lub sprowadzaniem do rytualizmów. Dzieje się tak, bo miewamy „zbyt wiele do udźwignięcia…” Stojąc wobec drugiego człowieka bezgłośnie przekonujemy go (a właściwie siebie), że „teraz już nigdy nie ujrzysz moich łez…” Zdarza się w najmniej spodziewanych chwilach, że słyszymy w sobie oskarżający głos pytający „Czy byłem lekkomyślny, że pomogłem?…” Zdarza się sytuacja jeszcze bardzkiej dotkliwa, gdy wpatrujesz się w drugiego człowieka i drążąca wnętrze myśl snuje lepką nić „Czy byłem głupcem, że cię kochałem?…”
Billie Eilish balladę „No Time To Die” wykreowała na początku 2020 roku i był to utwór ilustrujący muzycznie nowy film z kultowego cyklu z Jamesem Bondem. Wcześniej najsłynniejszemu agentowi świata śpiewało wiele wybitnych gwiazd. Dla 18-letniej wokalistki było to wejście na gigantyczną scenę kultury masowej związanej z niekończącym się cyklem o agencie 007. Premiera filmu (z powodu restrykcji związanych z COVID19) przesuwała się w czasie, a sama piosenka zaczęła mieć własny strumień odbiorców. Niesamowicie ekspresyjna interpretacja, przeszywające wręcz wylewanie smutku, rozpaczy i żalu za zawiedzionym uczuciem, do dzisiaj utrzymuje ogromny ciężar emocjonalny. Można się pokusić o konstatację, że jeśli nawet nie pamiętamy fabuły filmu, w którym postać świata tajnych służb (po raz ostatni zagrana przez Daniela Craiga uchodzącego za ikonę Jamesa Bonda), to nie da się zapomnieć owej genialnej melodii „No Time to Die”. Billie Eilish dotknięta synestezją i syndromem Tourette’a w tym właśnie utworze jest przejmująco autentyczna, co łatwo sprawdzić oglądając oryginalny klip z kanału You Tube artystki. Rekordy wyświetleń klipów, nominacje, nagrody, koncerty i laury są już codziennością wciąż młodej i twórczej Billie Eilish. W 2021 r. ukazał się film dokumentalny „Billie Eilish: Świat lekko zamglony”. Reportaż nie jest adresowany tylko do wielbicieli talentu artystki. Powinni go obejrzeć także rodzice niepokojący się o to, co dzieje się z ich nastoletnimi pociechami.
W repertuarze wiosennego koncertu The best of Open Vocal 2024, do którego wracam tutaj po wspominkach na temat występów Laury Wodejko i Katarzyny Woźnickiej, usłyszałem „No Time To Die” i mnie… zmroziło! Zakotwiczony w mojej pamięci zapis tej niesamowicie sensualnej ballady, plączące się gdzieś po opłotkach szarych komórek sceny z filmu – to wszystko nagle ożyło. Mała scena kłodzkiej kawiarni „Pan Kawka” stała się w mgnieniu oka olbrzymim panoramicznym ekranem pełnym przypomnień. Widziałem pod powiekami, jak „twarze z mej przeszłości powracają…”
Głosy Martyny Czarneckiej oraz Amelii Wróblewskiej (która ponadto grą na skrzypcach rozwijała liny skojarzeniowych bungee), tworzyły z każdą sekundą i nutą, po każdym wdechu i wydechu, wraz z kolejnymi skurczami i rozkurczami serca, absolutnie trójwymiarową przestrzeń medytacji. Obie wokalistki uczyniły wszystko, by dogonić nastrój tchnięty śpiewem Billie Eilish, ale też niezwykle bogate tło muzyczne oryginału, w którym wielowarstwowa i narastająca instrumentami aranżacja stanowiła niezwykle wysoko powieszoną poprzeczkę wymagań słuchaczy znających słynną wersję pierwotną. Martynie i Amelii bardzo dziękuję za owo emocjonalne falowanie, w którym Wasze głosy stworzyły niepowtarzalny splot inspiracji. Amelio, szczególnie jestem wdzięczny za wywoływanie przez Ciebie wibracje strun instrumentu, co harmonizowało z tym, co drży we mnie. „No Time To Die” w Waszej interpretacji stało się nowym doświadczeniem. Wróciłem do niego, bo dzisiaj stało mi się szczególnie bliskie…
Kończący się za kilka minut dzień zapowiada nadejście nowego. Jest „jeszcze jedna lekcja, której muszę się nauczyć…” Nie znam jej tematu, bo chociaż plan następnej doby jest nakreślony, to nie wszystko zależy ode mnie. Świat potrafi zaskoczyć niejasnymi definicjami, niedoprecyzowanymi informacjami, rozmytymi granicami, nieoczywistymi obrazami. Nie pogubić się w tym coraz powszechniejszym zamęcie można tylko, gdy trzymasz się życia, gdy tęsknisz do raju.