Zdarzenia ekstremalnie trudne, burzące wszelkie schematy i dewastujące powszechnie przyjmowane normy są zawsze okolicznością ujawniającą predyspozycje i odsłaniającą motywacje człowieka.
Takie „sprawdzam” w odniesieniu do polityków ma miejsce nie w czasie spokoju i koniunktury. Nawet nie w czasie wyborów (choć tu udaje się czasem zedrzeć maski). Weryfikacja tego kim są w rzeczywistości następuje w trakcie niepokoju, kryzysu, kataklizmu lub innego nieszczęścia dotykającego innych ludzi. Zastanawiająca przynajmniej, jeśli nie wymagająca wyjaśnienia, jest postawa osób reprezentujących państwo, które z sobie znanych i starannie skrywanych przed opinią publiczną powodów, czynią w stanie kryzysu czy niepokoju coś wbrew dobru wspólnemu. Prościej rzecz ujmując, gdy jawnie są nielojalni wobec społeczeństwa i państwa, może to sugerować, że niejawnie są podporządkowani, a może nawet lojalni wobec innego państwa. Z całą zaś pewnością powinno to eliminować ich nieodwracalnie z życia publicznego.
Uznany za największy w powojennej historii Polski dramat narodowy, jakim była śmierć 96 Polaków w Smoleńsku był bez wątpienia głębokim kryzysem państwa. Nikt racjonalnie myślący i to niezależnie od usposobienia politycznego, nie mógł i nie może kwestionować faktów. Śmierć prezydenta RP, śmierć wysokich rangą oficerów Polskich Sił Zbrojnych, śmierć parlamentarzystów wszystkich frakcji partyjnych, śmierć osób znamienitych dla życia politycznego, społecznego, religijnego, kulturalnego, śmierć osób pełniących służbę państwową – to nie jest incydent. To nie jest wypadek i to jest coś więcej, niż katastrofa. Jeśli ktoś, nawet po trzynastu latach od tamtej dramatycznej soboty 10 kwietnia 2010 roku, ocenia Tragedię Smoleńską inaczej, to oznaczać może niezrozumienie, niewiedzę lub ignorancję.
W dziesiątym odcinku serialu dokumentalnego TVP „_Reset” (o którym tu piszę w cyklu #ANEKS), przypomniano skalę i znaczenie koszmaru, do jakiego wtedy doszło. Państwowa delegacja Rzeczypospolitej Polskiej udawała się do Katynia, by tam uczcić pamięć Zbrodni Katyńskiej dokonanej przez sowieckie służby w 1940 roku na ponad dwudziestu dwóch tysiącach naszych rodaków. Autorzy filmu Michał Rachoń i Sławomir Cenckiewicz, niejako kontynuując wątek zainicjowany w poprzednim odcinku poświęconym temu, co działo się 10 kwietnia 2010 r. i później w odniesieniu do ofiar i rodzin ofiar tragedii, tym razem skupili uwagę na mocno udokumentowanych zdarzeniach, jakie stanowiły konsekwencje owej tragedii w wymiarze państwowym i międzynarodowym.
Tydzień później na Wawelu pochowano ciała śp. Lecha i Marii Kaczyńskich. Na dziedzińcu zamkowym najbliższym Pary Prezydenckiej kondolencje składali żałobnicy. Był wśród między innymi ówczesny prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili z małżonką, którzy pokonali nieprawdopodobne przeszkody, by dotrzeć do Krakowa mimo globalnego paraliżu komunikacji lotniczej (a przypomnijmy, że wtedy do Polski nie przybyło szereg przywódców państw dalekich i bliskich geograficznie naszemu krajowi zasłaniających się skutkami chmury wulkanicznej). Na Wawelu był także prezydent Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew. Został on zaproszony przez marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego (który wykonywał wtedy obowiązki głowy państwa) oraz przez premiera Donalda Tuska na robocze spotkanie w salach zamku wawelskiego usytuowanych w pobliżu Wieży Srebrnych Dzwonów, pod którą jest krypta z sarkofagami wielkich Polaków, w tym dopiero co złożonych tam Lecha i Marii Kaczyńskich.
Co było przedmiotem „pilnych” rozmów? Nie było nim oczekiwanie strony polskiej, aby dochodzić prawdy o tym, co miało miejsce tydzień wcześniej w Smoleńsku. Nie było nim żądanie zwrotu wraku, rejestratorów i wszystkiego, co leżało jeszcze w ziemi lub już znajdowało się w rękach służb rosyjskich. Nie było nim postawienie jako warunku kluczowego dla wyjaśnienia przyczyn tragedii, przyjęcia zasad prawa, na podstawie których Polska miałaby nieograniczony dostęp do wszelkich materiałów pozwalających ustalić przebieg tragedii, aby uzyskać pewność, że przestrzegane są obowiązujące w cywilizowanym świecie i transparentne procedury, jakie pozwoliłyby w określonym czasie podać opinii publicznej wszystko, co w tej sprawie powinno i ma prawo wiedzieć wiedzieć społeczeństwo polskie i społeczność międzynarodowa.
O co zatem zabiegali w trakcie „pilnego” spotkania na Wawelu Bronisław Komorowski, Donald Tusk i Radosław Sikorski? Poprosili o… listę nazwisk funkcjonariuszy państwa rosyjskiego, którzy wykonywali swoje czynności w Smoleńsku i Moskwie. Wykaz był potrzebny, aby przyznać wysokie polskie odznaczenia państwowe jako… podziękowanie Rosjanom. Bronisław Komorowski trzy tygodnie później medale i odznaczenia wręczył tym osobom w Moskwie. Jak to się ma do wstrząsających okoliczności zachowań Rosjan pokazanych w poprzednim odcinku, to już napisałem poprzednio. To nie koniec! Bronisław Komorowski, Donald Tusk i Radosław Sikorski (nie proszeni o to przez stronę rosyjską) zadeklarowali… odnowienie znajdujących się w Polsce miejsc pamięci żołnierzy Armii Czerwonej, którzy stracili życie w konsekwencji wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku, a którzy najechali wtedy nasz kraj, siejąc śmierć, gwałt, rabunek i zniszczenie. Kilka miesięcy później Andrzej Wajda – twórca słynnego filmu „Katyń”, klęcząc na grobami z czerwoną bolszewicką gwiazdą, zapalał nad nimi lampki. Jak się okazało nie była to oddolna społeczna inicjatywa, ale akcja zarządzana przez ówczesne struktury administracji rządowej w Polsce.
Słychać było odgłosy strzałów… Słychać było ryk silników, wybuchy, a potem ciszę…
W @resettvp czarno-biały obraz zanurzania biało-czerwonej w czeluściach rosyjskiego kłamstwa. pic.twitter.com/W4GCBq4HxX— Krzysztof Kotowicz (@KotowiczKrzysz) September 5, 2023
We wczorajszym odcinku „_Resetu” pokazano też powszechnie dostępny w sieci filmik znany pod tytułem „1:24” (tyle czasu trwa zarejestrowane amatorską kamerą nagranie). Ujawniono także fragmenty zeznań załogi polskiego samolotu wojskowego JAK-40, którym do Smoleńska przybyli polscy dziennikarze, i który wylądował tam bezpiecznie kilkadziesiąt minut wcześniej. W obu epizodach widzimy szczątki TU-154M i słyszymy coś porażającego. Najpierw „cztery odgłosy strzałów” (jak określono to w protokołach polskich służb, co starannie i długo ukrywano). …!!! Później świadectwa polskich funkcjonariuszy, którzy nasłuchując przylotu samolotu z delegacją na pokładzie słyszeli „ryk silników, wybuchy i potem ciszę…” (a jedna z tych osób dwa lata później została znaleziona martwa, bo rzekomo popełniła samobójstwo). …!!!
Polacy mają pamięć – i tę indywidualną, i tę zbiorową. Tak jak nie zapomnieli i nie zapomną o Katyniu 1940, tak nie zapomnieli i nie zapomną Smoleńska 2010. Domagamy się prawdy, choćby wyśmiewano, marginalizowano czy poniewierano tymi, którzy do jej poznania dążą. Pamięć i prawda są ziarnami przyszłości naszego narodu i choćby jedno przetrwało…
https://www.youtube.com/watch?v=Oz_A-mJae2c