Gdy pamiętasz, skąd jesteś tu, gdzie jesteś, gdy rozumiesz, kim jesteś tam, gdzie jesteś, możesz podjąć jeszcze jeden wysiłek. Podnieś wzrok i włącz wyobraźnię. Jaka może być przyszłość?
Teraźniejszość pojmowana przez pryzmat przeszłości i jednocześnie postrzegana w perspektywie przyszłości przestaje być tylko jednorazowym, chwilowym, przejściowym stanem „tu i teraz”. Może jeszcze ktoś pamięta, że całkiem niedawno oglądało się albumy ze zdjęciami, by przywrócić utrwalone w ich refleksach czasem ważne, czasem ulotne przeżycia osobiste, rodzinne czy wspólnotowe. Doskonałą okazją ku temu były rodzinne spotkania lub rozmaite rocznicowe ekspozycje. Fotografie w albumach, teraz fotki i filmiki w smartfonach (chociaż nie jestem przekonany, że to całkiem to samo) wpisywały na moment minione dni czy lata w obecny kontekst. A ten zawsze okazuje się zaskakująco trudniejszy. Mawia się czasem: „wtedy to było dobrze, pięknie i czas płynął wolniej” albo „było ciężko, jednak dawaliśmy radę”. Z oczywistych względów to, co minęło, jest łatwiej skonstatować, niż to, co trwa.
W książce „Pamięć i tożsamość”, do której wracam raz jeszcze, po retrospekcji zapamiętanej drogi życia człowieka i społeczeństw, i po oglądzie stanu, w jakim ludzie indywidualnie i wspólnotowo korzystają z wolności, Jan Paweł II przeprowadza czytelnika przez historyczne meandry zmieniające kształty i kierunki życia zbiorowego. Mówi o Polsce, o Europie i o Kościele, aby dotrzeć do kwestii konstytutywnych dla wszelkich społeczeństw i ludzkości w skali globalnej. Omawia między innymi klasyczne ustroje państw, jakie znamy z historii i współczesności: monarchię, arystokrację i demokrację – nie idealizując żadnej z nich, zwłaszcza ostatniej z wymienionych.
- Tendencja współczesna zmierza ku ustrojowi demokratycznemu jako najbardziej odpowiadającemu rozumnej i społecznej naturze człowieka, a w konsekwencji wymogom sprawiedliwości społecznej. Trudno bowiem nie przyjąć, że jeżeli społeczeństwo składa się z ludzi, a człowiek jest istotą społeczną, to jest konieczne dopuszczenie każdego do uczestnictwa – choćby pośredniego – we władzy.
- Koniecznym warunkiem każdego rozwiązania jest jednak poszanowanie fundamentalnych norm etycznych. Już dla Arystotelesa polityka nie jest niczym innym, jak tylko etyką społeczną. Znaczy to, że od odpowiednich cnót zależy, czy dany ustrój nie ulegnie wypaczeniu. (…) Monarchia może się wyrodzić w tyranię, a Polibiusz ukuł dla form patologicznych demokracji nazwę „ochlokracja”, czyli panowanie tłumu.
- Wypada zapytać: czym powinna być demokracja? Często słyszy się twierdzenie, że dzięki demokracji tworzy się prawdziwe państwo prawa. (…) Państwo prawa wypełnia w ten sposób postulat każdej demokracji: tworzenie społeczeństwa wolnych obywateli, którzy razem wytrwale dążą do dobra wspólnego.
Na tym tle Jan Paweł II opowiada o doświadczeniu narodów, które po drugiej wojnie światowej znalazły się w sowieckiej strefie wpływów. Paradoksalnie taka właśnie historia społeczeństw Europy środkowo-wschodniej stała się rodzajem szczepionki uodparniającej ludzi intelektualnie, moralnie i duchowo na niepostrzeżenie, ale i skutecznie skażone w tym samym czasie etyczne i socjologiczne schematy regulujące funkcjonowanie społeczeństw Zachodu. Papież (przypomnijmy…, jest rok 2005!) nie tai obaw o to, że front walki dobra ze złem przeniesie się na inną linię.
- Podstawowym zagrożeniem dla Europy Wschodniej jest jakieś przyćmienie własnej tożsamości. W okresie samoobrony przez totalitaryzmem marksistowskim ta część Europy przebyła drogę duchowego dojrzewania, dzięki czemu pewne istotne dla życia ludzkiego wartości mniej się tam zdewaluowały niż na Zachodzie. Tam żywe jest jeszcze na przykład przekonanie, iż to Bóg jest gwarantem godności człowieka i jego praw.
- Na czym wobec tego polega ryzyko? Polega ono na bezkrytycznym uleganiu wpływom negatywnych wzorców kulturowych rozpowszechnionych na Zachodzie. Dla Europy Środkowo-Wschodniej, w której tendencje te mogą się jawić jako rodzaj „promocji kulturowej”, jest to dzisiaj jedno z najpoważniejszych wyzwań. Myślę, iż właśnie z tego punktu widzenia toczy się tutaj jakieś wielkie duchowe zmaganie (…).
Jan Paweł II wraca na chwilę do pewnego spotkania z 1994 r. Odbyło się wtedy w Castel Gandolfo sympozjum, na którym pod auspicjami papieża dyskutowano wokół problematyki tożsamości społeczeństw europejskich. Ojciec Święty, relacjonuje owo konsylium…
- Pytanie, wokół którego toczyła się debata, dotyczyło zmian, jakie wydarzenia XX wieku wprowadziły w świadomości tożsamości europejskiej i tożsamości narodowej w kontekście nowoczesnej cywilizacji. Na początku sympozjum Paul Ricoeur mówił o znaczeniu pamięci i zapominania, jako dwóch przeciwstawnych sił działających w historii człowieka i społeczeństw.
- Pamięć jest tą siłą, która tworzy tożsamość istnień ludzkich, zarówno na płaszczyźnie osobowej, jak i zbiorowej. Przez pamięć bowiem w psychice osoby tworzy się poniekąd i krystalizuje poczucie tożsamości.
- Pośród wielu interesujących stwierdzeń, które wówczas usłyszałem, jedno mnie szczególnie uderzyło. Chrystus znał to prawo pamięci i w momencie kluczowym swego posłannictwa do niego się odwołał. Kiedy ustanawiał Eucharystię podczas Ostatniej Wieczerzy, powiedział: „To czyńcie na moją pamiątkę” (Łk 22,19). Pamiątka mówi o pamięci. (…) Wynika stąd, że chrześcijanie, celebrując Eucharystię, to jest przywołując na „pamięć” swego Pana, nieustannie odkrywają swoją tożsamość. Eucharystia wyraża coś najgłębszego, a zarazem najbardziej uniwersalnego – świadczy o przebóstwieniu człowieka i nowego stworzenia w Chrystusie. Mówi o odkupieniu świata.
- Pamięć odkupienia i przebóstwienia człowieka, tak bardzo dogłębna i uniwersalna, jest równocześnie źródłem wielu innych wymiarów pamięci człowieka i ludzkich wspólnot. Pozwala ona człowiekowi zrozumieć siebie w jakimś najgłębszym zakorzenieniu, a zarazem w ostatecznej perspektywie człowieczeństwa. (…) Pozwala też wnikać w dzieje języka i kultury, w dzieje wszystkiego, co jest prawdziwe, dobre i piękne.
Książkę, ostatnią podpisaną przez Jana Pawła II, kończy aneks w postaci zapisu rozmowy, w której papież jest dopytywany o osobiste przeżycia związane z zamachem na jego życie 13 maja 1981 r. Zapewne niektórzy z czytających te rozważania mogą nie pamiętać napięcia, jakie odczuwaliśmy w Polsce, jakie panowało w Rzymie i w niezliczonej liczbie miejsc na globie, gdy świat usłyszał strzały na Placu św. Piotra. Ujrzeliśmy papieża upadającego pod wpływem przeszywających jego ciało kul. Widzieliśmy krew na jego białej sutannie i słychać było alarmujące dźwięki ambulansu przebijającego się przez zakorkowany Rzym. Ta część książki daje olbrzymi ładunek emocji, ale Ojciec Święty nalega na to, by wydobyć z tego dramatycznego wypadku dobro.
- Wracając do zamachu, myślę, że był on jedną z ostatnich konwulsji XX-wiecznych ideologii przemocy.Przemoc propagował faszyzm i hitleryzm, przemoc propagował komunizm. Podobnymi argumentami uzasadniana przemoc rozwijała się tutaj, we Włoszech. Czerwone Brygady mordowały ludzi niewinnych i uczciwych. (…) W ostatnim czasie rozszerzają się na świecie tak zwane „siatki terroru”, które stanowią nieustannie zagrożenie dla milionów niewinnych ludzi. Dramatycznym tego potwierdzeniem był zamach na wieże World Trade Center w Nowym Jorku (11 września 2001), na stację Atocha w Madrycie (11 marca 2004) i rzeź w Biesłanie w Osetii (3 września 2004). Dokąd prowadzą te wybuchy?
- Upadek nazizmu, a potem Związku Radzieckiego to potwierdzenie klęski zła. Ujawnił całybezsens przemocy na wielką skalę, zaplanowanej i realizowanej przez te systemy. Czy ludzie wyciągną wnioski z tych dramatycznych „lekcji”, jakie przyniosła im historia? A może pozwolimy, aby zwyciężały budzące się w duszy pokusy, aby ponownie uciekać się do zgubnych metod przemocy?
- Męka Chrystusa na krzyżu nadała cierpieniu sens zupełnie nowy, wewnętrznie je przekształciła. Wprowadziła w ludzkie dzieje, które są dziejami grzechu, cierpienie bez winy, podjęte wyłącznie z miłości. To jest cierpienie, które otwiera drzwi nadziei na wyzwolenie, na ostateczne wyrwanie „ościenia”, który rozdziera ludzkość. Jest to cierpienie, które pali i pochłania zło ogniem miłości i wyprowadza nawet z grzechu wielorakie owoce dobra.
Świadectwo Jana Pawła II wypływa z osobistego doświadczenia jakie – nomen omen – przeżył. Znalazł się wtedy na grani pomiędzy życiem i śmiercią, a w opinii lekarzy ocalenie papieża nie było oczywiste. Trudności z przejazdem ambulansu przez Wieczne Miasto, komplikacje po transfuzji krwi, zmasowane uszkodzenia organów wewnętrznych były „jedynie” tłem na scenie batalii, centrum której był Ojciec Święty – nie tylko nauczyciel, ale nade wszystko świadek.
Człowiek przez pamięć może odkrywać swoją tożsamość. Jej rdzeniem jest miłość, dzięki której życie ludzkie spełnia się w wolności i prawdzie. Może być dobre i piękne, jeśli tak wybierzemy.
Rozważania w cyklu „Bliżej Słowa”: Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość, Wydawnictwo Znak, Kraków 2005 / 10.04.2023 / sudeckiefakty.pl