Od zaprzysiężenia nowego Prezydenta Rzeczypospolitej mamy za sobą… – dziesięć lat temu, pisząc te słowa, nie przypuszczałem, że będę je ponawiać, mając w sobie raz jeszcze, ale zdecydowanie większe, oczekiwanie przełomu.
Dziesięć i pięć lat temu Andrzej Duda wnosił dynamikę i zarazem przywracał kierunki, ku jakim Polska zbyt krótko nawigowała za Lecha Kaczyńskiego. Aktualne okoliczności wewnętrzne i zewnętrzne powodują, że bez radykalnego zwrotu w polskiej wspólnej przestrzeni społecznej nie spełnią się aspiracje pokolenia, do którego należę i którego wkraczanie w życie widzę. Konieczny i oczekiwany jest w Polsce przełom w kierunku patriotyzmu w każdej dziedzinie życia wspólnoty narodowej. Wiedzą o tym wszyscy, którzy o Polsce myślą jak o naszym wspólnym domu. Mogą się owego przełomu obawiać myślący o tym, by ten dom zamienić w kosmopolityczny dworzec.
Karol Nawrocki – jak tylko zaczęło się mówić o kandydatach na urząd prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej – stał się dla mnie najlepszym z najlepszych pretendentów, jakich można było wyłonić ze stosunkowo wąskiego grona osób potencjalnie zdolnych do tego, by wejść w szranki wyborcze. Wszystko to, co wybrzmiewało w kampanii wyborczej, miało znaczenie chwilowe lub perspektywiczne. W istocie, w czasie kampanii wyborczej, byliśmy czynnymi lub biernymi uczestnikami przeciągania czy przesuwania Polski (a więc nas wszystkich, nas Polaków) z szarej smugi niezdecydowania w stronę światła wolności lub w stronę mroku pozorów wolności. „Wynik będzie zero-jedynkowy” – tak uważałem na kilka dni przed decydującą turą wyborów prezydenckich 2025 roku.
Tuż przed decydującą drugą turą wyborów prezydenckich, gdy emocje i kalkulacje sprzęgały się wśród wielu z nas, gdy przesycenie kampanijną perswazją sięgało zenitu, gdy starcie rywalizujących obozów było już jawnie nierówne, na sam koniec spadł… deszcz. Symbolika tej chwili, może nawet jakiś rodzaj jej mistycyzmu, uzmysławiały, że to początek czegoś nowego…
Następnego dnia po drugiej turze wyborów pisałem: Z chwilą, gdy wybrany na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Karol Nawrocki, na którego w tych wyborach głosowałem, obejmie urząd i rozpocznie realizowanie planu politycznego, jaki zadeklarował w kampanii wyborczej, zobaczymy, na ile polska polityka zostanie zwrócona Polakom i jak bardzo zostaniemy włączeni w decydowanie o dobru wspólnym. To jest bowiem oś konfliktu, w jakim znajdujemy się jako naród, i w konsekwencji którego jedni mają poczucie, że zmieniać nie trzeba niczego, a inni chcą zmieniać wszystko. Paradoksem jest to, że nurt zmian płynie po stronie konserwatywnej, a tamę budują liberałowie. Tak długo, jak jednych i drugich dzielić będzie wzajemne „niezrozumienie”, tak długo jedni i drudzy będą w sporze.
Teraz, gdy Prezydent Karol Nawrocki jest już sternikiem nawy państwowej, jestem wśród tych, którzy czekają na nieprzeciętne, nieszablonowe, niekonformistyczne decyzje i działania Głowy Państwa. Czekam na przełom! Zapowiedź ustanowienia nowej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej (nie zmiany obecnej!) jest jednym z dobrych zwiastunów. Czytelne i jednoznaczne nawiązania do chrześcijaństwa odbieram z wielkim zaufaniem w ich szczerość. Wierzę bowiem, że bez głębokiego przeniknięcia życia publicznego (w tym polityki) Ewangelią nie będzie wielkiej Polski.
Foto: dzięki uprzejmości Andrzeja Diakowskiego