Opozycyjne siły dotąd zsynchronizowane kampanią wyborczą wkraczają na pole władzy, czyli w przestrzeń realnych rozstrzygnięć. Ich cele i środki doń prowadzące oraz konsekwencje decyzji są bezapelacyjnie najważniejsze. Nie znamy kierunku działania ideowo rozproszonego obozu, zatem tym bardziej nie możemy przewidywać skutków jego działania. Czy należy się obawiać, czy też można spać spokojnie?
Jesteśmy miesiąc po wyborach parlamentarnych. Za nami pierwsze godziny realnego przejmowania centrów decyzji i wpływów w państwie. Sejm i Senat już są w rękach konglomeratu partii, których jedynym wspólnym mianownikiem jest dążenie do odsunięcia prawicy od władzy. Na tym kończy się paliwo napędzające ten polityczny projekt. Cała reszta spraw mniej lub bardziej dzieli nie tylko liderów poszczególnych ugrupowań określających się jako „zjednoczona opozycja”, ale jeszcze bardziej szeregowych parlamentarzystów, a już niekiedy zupełnie ich elektoraty.
Mamy do czynienia z doraźnym zorkiestrowaniem ugrupowań od Platformy Obywatelskiej i jej przybudówek (157 posłów), przez Polskę 2050 (33 posłów), Polskie Stronnictwo Ludowe (32 posłów) i Lewicę w jej czterech środowiskach (26 posłów) po Konfederację (18 posłów). W trakcie kampanii wyborczej mamiły one odmiennościami, ale już teraz widzimy, że bliżej im do siebie, niż to mogło się wydawać jeszcze miesiąc temu. Nie mam pewności czy w tej części sejmowej sali są jedynie posłowie absolutnie przekonani, że stoją po dobrej stronie. Po drugiej stronie jest 191 posłów Prawa i Sprawiedliwości oraz 3 posłów Kukiz’15, którzy deklarują wspólne działanie. Arytmetyka jest nieubłagana dla prawej strony sceny politycznej jeszcze bardziej w Senacie.
W całym programowym bezładzie i tumulcie wokół zajmowania eksponowanych stanowisk w cieniu pozostają faktyczne zamierzenia głównych aktorów politycznego teatru. To, że zrealizowanie wyborczych obietnic jest „poza zasięgiem” tak zróżnicowanego tworu, jaki ma większość w Sejmie i Senacie, to już oczywista oczywistość. Znacznie poważniejszą kwestią jest stosunek – być może przyszłego – nowego rządu sterowanego przez nową parlamentarną większość, do wyzwań związanych z bezpieczeństwem militarnym, gospodarczym i politycznym Polski. O tym jednak z ust polityków KOLT-a (akronim medialny Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i Trzeciej Drogi) nie słyszymy. Za to odmieniają na wszystkie przypadki skrót „PiS”. Podobnym błędem było – wielce prawdopodobnie – odmienianie nazwiska „Tusk” w trakcie kampanii wyborczej przez polityków Zjednoczonej Prawicy.
Jeśli nawet dla jakiejś części wyborców likwidacja Instytutu Pamięci Narodowej czy Centralnego Biura Antykorupcyjnego lub Telewizji Polskiej będzie spełnieniem marzeń, to od ich zaspokojenia nie zmienią się zasoby ich portfeli i wysokość płaconych podatków. Zdecydowana większość chce mieć blisko do satysfakcjonującej pracy lub warunki dla własnych biznesowych projektów. To, jak szybko dojadą czy dolecą na wakacje zależy od dróg, kolei i lotniska. To, czy ich dzieci będą się w szkole uczyć, a rodzice nie będą zbyt długo czekać na wyjazd do sanatorium nie zależy od liczby członków Krajowej Rady Sądownictwa czy składu Trybunału Konstytucyjnego. Likwidacja barierek wokół Sejmu ma się nijak do poczucia bezpieczeństwa na ulicach miast czy na granicach państwa. Oglądanie obrad sejmowych czy telewizyjne transmisje pyskówek pomiędzy politykami może pociągać na stałe wąskie grono. Nie na medialnym taranowaniu siebie nawzajem i szarych obywateli mają się skupiać politycy, lecz na trosce o dobro wspólne.
Mamy jeszcze Polskę jako wspólny cel? Język polski to nadal środek porozumiewania się Polaków? Polskość to nasza duma? To pytania elementarne. Od odpowiedzi na nie zależy czy otwiera się lepszy czas dla nas czy właśnie się zamyka. Już niedługo dowiemy się więcej.
To już nie jest anty-PiS, to już jest anty-POLSKA. https://t.co/DQ01CfBgWu
— Krzysztof Kotowicz (@KotowiczKrzysz) November 6, 2023
Jak kiedyś „widmo komunizmu krążyło nad Europą”, tak teraz widmo ruSSkiej hegemonii znów unosi się nad Polską. #Reset z poprzedniej dekady będzie mieć zdwojoną siłę i większą skalę. Pamiętacie: „Rosja nie jest naszym wrogiem, a Putin to nie Stalin – jeśli morduje to detalicznie,… https://t.co/4fKR31UI2P
— Krzysztof Kotowicz (@KotowiczKrzysz) November 15, 2023