Zakończył się pierwszy sezon serialu budzącego pomiędzy pasjonatami tego gatunku przeróżne emocje. Fabuła upodobniła się do oczekiwania przez dziewczynę na randkę, w czasie której spodziewa się ona oświadczyn, podczas gdy chłopak odwiedza kolejne sklepy z biżuterią i rozmawia z sympatycznymi ekspedientkami.
Serial #rekonstrukcja rządu w końcówce minionego sezonu nabrał cech thrillera, bo najpierw rano rządzący obóz obronił swoją panią premier przed próbą tym, co można określić jako #destrukcja ze strony opozycji, po czym wieczorem przeprowadzono operację, którą da się opisać słowem #dekonstrukcja – pani premier została wicepremierem, a pan wicepremier został premierem. Potem nastała świąteczna „cicha noc” i jak już wszystkie orszaki przemaszerowały mniej lub bardziej ważnymi ulicami, nadszedł epicki w treści i telenowelowy w formie finał. Jest nowa #konstrukcja ekipy rządzącej. Tym, czego brakuje zwyczajnym wyborcom jest #instrukcja – klucz do zrozumienia czy przynajmniej interpretacji całej dramaturgii.
Nie rzecz w tym, że wyborcy nie przyjmą zmian – przyjmą, tylko jak. Nie rzecz w tym, że wyborcy nie zrozumieją zasadności zmian – zrozumieją, bo nie są bezrozumni. Chcą jednak i mają do tego prawo, by politycy im objaśnili motywy i cele. Prawo i Sprawiedliwość czyni to i jeśli ktoś rzeczywiście interesuje się polityką nie przez pryzmat „gazetowo-pudelkowy”, ale patrzy na jej procesy w sposób wolny od uprzedzeń, bez naiwności i z odrobiną ostrożności, to zauważa i zapamiętuje konkluzje programowych wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego. Oczywiście ma także świadomość, że lider PiS jest również realnym przywódcą obozu politycznego. Nie jest jedynie architektem, nie ogranicza się do roli arbitra, ale nawiguje pomiędzy zdiagnozowanymi już rafami, ale też przeszkodami niespodziewanymi. Jedne i drugie mają spersonifikowany charakter, bo w polityce równolegle z ideami i celami mamy do czynienia z przekonaniami i ambicjami. Sam Jarosław Kaczyński również je ma, jak każdy polityk.
Dzisiejsza #rekonstrukcja stała się, nawet dla bacznych obserwatorów sceny politycznej, zaskoczeniem. Czytelne jest bowiem nie tylko przesunięcie składu rządu w stronę wizerunkowej neutralizacji, ale nade wszystko w kierunku ideowego i pragmatycznego centrum. Front office przestał być malowany w barwach ostrzegawczych, ale nabiera kolorystyki informacyjnej. Ku mojemu zaniepokojeniu – co przyznaję otwarcie – wycofano frontman’ów, Pojawili się dżentelmeni na czele z premierem i zakładam, że taka jest potrzeba chwili. Trudno mi jednak – co również jasno odnotowuję – przyjąć ze spokojem odwołanie Antoniego Macierewicza. Zarówno ze względu na jego kompetencje, niezłomność i charyzmę, jak i na okoliczności, o jakich bardziej domniemam w oparciu o nieformalne sygnały wychodzące na światło dzienne. Jeśli mamy dalszy ciąg błędów głowy państwa, to dodatkowo jestem pełen uznania dla lidera obozu dobrej zmiany, że nawet na tak ostrym zakręcie potrafi manewrować nawą państwa perfekcyjnie. Mam zaufanie.
Dzisiejsza zmiana to nie koniec. Zaczyna się nowa #rekonstrukcja wbrew temu, że niektórym na ulicy i za granicą marzy się #destrukcja – Polska nie kończy się w Warszawie, a Europa w Brukseli. Polska zaczyna się tu, gdzie mamy swoje domy. Tu jest potrzebna nowa #konstrukcja