Oboje są mniej więcej z jednego pokoleniowego rozdania. Młodzi, studiują ambitne kierunki, które samodzielnie wybrali. Są dziećmi osób publicznie znanych, ale zachowują sporą autonomię intelektualną i na co dzień obracają się w rzeczywistości według własnych planów. Nie znają się, ale ich ojcowie są przyjaciółmi.
Ona – jest nieco młodsza od Niego. Jest na początku studiów wymagających bardzo systematycznej pracy. Sprawia wrażenie ciepłej i subtelnej, ale wyrazistej osoby. W dyskusji jest zręczna i nawet trochę zadziorna. Posługuje się argumentami, które mimo braku oparcia o życiowe doświadczenie, nie są pozbawione konkretności. Ma w Sobie naturalną dla młodych kobiet skłonność do wyostrzania poglądów – niby z przekory, niby z chęci sprawdzenia siły przekonań adwersarza, jakby chciała sprawdzać jak daleko można się posunąć. Zdaje się stronić od polityki, ale słysząc to czy inne nazwisko z „pierwszych stron gazet” nie tai nastawienia do nich. W trakcie rozmowy przeważa w Niej pragmatyzm, chwilami ocierający się o ryzykowne etycznie konkluzje i jest jakby bezbronna wobec zawartych w prostych pytaniach zaprzeczeń Jej wniosków.
On – na finale studiów, które – podobnie jak Ona – domagały się olbrzymiego wysiłku. Nie jest molem książkowym, choć pochłania codziennie mnóstwo informacji i potrafi je starannie analizować. Już jako kilkunastolatek zaczął bardzo samodzielnie kierować swoim życiem i dokonywać wyborów mających znaczenie długofalowe. Stąd całkiem spory – jak na mimo wszystko nadal młodego mężczyznę – zbiór obserwacji i wynikających z nich przekonań. Jako, że „podróże kształcą”, a On ma ich na koncie ponadnormatywnie wiele (licząc w kilometrach – dziesiątki tysięcy, a w liczbie spotkanych osób i związanych z tym przeżyć – niepoliczalnie dużo), choć ma prawo uchodzić za światowego człowieka, pielęgnuje przywiązanie do rodzimych przestrzeni. Gdy się z Nim rozmawia, operuje skrótami myślowymi – niejako ze względu na chroniczny brak czasu. Równolegle ze studiami, pracuje zawodowo i permanentny brak wypoczynku (amortyzowany krótkimi epizodami, jakie zawdzięcza kochającym Go osobom, które niemal wymuszają „zatrzymania”) powoduje, że w kontakcie jest zwięzły i precyzyjny. Profil Jego pracy, ale poniekąd także charakter studiów, ukształtowały w Nim powściągliwość w wypowiadaniu radykalnych opinii. Nie oznacza to jednak, że nie ma swojego zdania, ale ujawnia je skąpo.
Jedno i drugie należy – przynajmniej formalnie – do pokolenia millenialsów. Nabywane przez nich – w trakcie studiów – przygotowanie zawodowe stawia ich w kategorii profesjonalistów, którzy będą podejmować samodzielne, odpowiedzialne i nawet nie wolne od ryzyka decyzje. Będzie tak niezależnie czy ich życie zawodowe potoczy się w kierunku pracy zespołowej czy indywidualnych aktywności. Mają dobre relacje ze swoimi rówieśnikami poznanymi po wyjeździe z rodzinnego domu i gdy podjęli naukę poza pierwszym kręgiem rozwoju i edukacji. Nie mają za to niemal zupełnie kontaktów ze swoimi koleżankami i kolegami z tzw. szkolnej ławki czy sąsiedztwa. Ona i On zmienili środowisko i wiele wskazuje na to, iż nie wrócą do miejsc, z jakich wyszli. Ich rodzice (ojcowie na pewno) rozumieją to, choć nie cieszą się tą prognozą. Ojcowie są lokalnymi patriotami i chcieliby mieć nie tylko dzieci przy sobie (co w naszych czasach obiektywnie jest coraz mniej realne), ale też mieliby satysfakcję, gdyby Ona – Córka oraz On – Syn włączyli się łańcuch umysłów, serc, rąk tworzących małą ojczyznę.
Zaskakuje jedna różnica pomiędzy Nią a Nim. On wprawdzie wyobraża sobie świat bez internetu, ale to jest wizja z pogranicza apokaliptycznych obrazów i dantejskich scen. Funkcjonowanie niemal wszystkich struktur cywilizacyjnych w trybie offline jest po prostu niemożliwe. To tak, jakby wyłączyć prąd lub odciąć wodę w kranie. Przyjmuje jednakże prawdziwość tezy, że życie nie straci przez to sensu. Nie sposób oponować wobec takich racji. Ona, sięgając do internetu i włączając się w media społecznościowe, traktuje to jako analogicznie do porannego szczotkowania zębów lub wieczornego poprawienia fryzury przed wyjściem na spacer. Bilet na pociąg można kupić w kasie, a książkę da się czytać w wydaniu papierowym. Ma rację, gdy pytana o konto na Twitterze robi wielkie (ładne) oczy, Messenger jest Jej zdaniem inną formą telefonu na korbkę, a You Tube to rodzaj kina. Internet jest jedną ze stron istniejącego światem.
Zarówno Ona, jak i On nie są postaciami fikcyjnymi. Są entuzjastami przyszłości, planują ją i chcą dobrze korzystać z życia. Rozmowa z Nią i z Nim sprawia niesamowitą satysfakcję i podtrzymuje wiarę w młodych ludzi. Nie podając tutaj Ich imion, chcę zaakcentować dość intrygujący, choć jeszcze mało widoczny społeczny proces. Bynajmniej nie dotyczący jedynie stosunku do digitalizacji świata, w jakim obracamy się i czasem bywamy obracani. To – jeśli nie zwrot o 180 stopni, to lekkie zwrócenie się ku źródłom, ku klarowności i ku naturalności. Wrócę jeszcze do tej pasjonującej kwestii…