Będąc młodszym bardzo lubiłem podróże, a z racji zawodowych rozjazdy stanowiły istotną część zajęć. Wiele się u mnie zmieniło od szeregu lat.
Udając się gdziekolwiek z zasady ustalamy cel. Wbrew motywowi „wsiadaniu do pociągu byle jakiego” z reguły patrzymy na drogowskazy, mapy lub nawigacje, a wcześniej określamy konkretną destynację. Zawsze – jadąc czy to prywatnie, czy służbowo – ciekaw byłem miejsc stanowiących cel. Szczególnie, gdy udawałem się gdzieś po raz pierwszy. Wyznaję zresztą nadal zasadę, że „podróże kształcą”. Teraz jednak wyjazd, zwłaszcza dalszy, dłuższy czy nietypowy nie są już dla mnie, że tak powiem, „atrakcją”. Być może limit kilometrów mam na wyczerpaniu, bo chociaż w mnóstwie miejsc jeszcze nie byłem (i wiem, że nie będę), teraz bardziej pociąga mnie inny rodzaj wojażowania. Przemierzanie niezmierzonych przestrzeni ludzkiej wyobraźni, wiedzy i doświadczenia stało się dla mnie znacznie bardziej pasjonującym zajęciem. Nie odrzucam walorów i atutów poruszania się nie tylko palcem po mapie, ale nawet subtelne poszerzenie areału tego, co wykreowali inni ludzie działa na mnie magnetycznie. Szczególnie, gdy o tym czytam lub słucham czy oglądam. Można zatem stwierdzić, że mieszczę się jeszcze w kategorii homo viator z rozmaitymi tego konsekwencjami.
Od pewnego czasu było (jest wciąż?) mi dane być w innego rodzaju drodze. Jej cel – w przeciwieństwie do wyżej opisanego gatunku podróży – nie jest tak czytelny. I przez to jest (był?) sui generis odmiennym stanem rzeczywistości. Świadomie relacje z tej specyficznej trasy „zaokrąglam”, aby zachować jej istotę poza światłem dziennym (choć może przyjdzie czas lub potrzeba, aby to opisać wprost). Nie chcę bowiem koncentrować swojej uwagi na sobie ani uwagi czytających te słowa także na mnie. Cenniejsze i bardziej uniwersalne jest bowiem odkrywanie znaczenia tego podążania ku nieznanemu. Ku rozpoznawanemu przy okazji kolejnych etapów bycia w drodze. Dzisiaj miało miejsce niejako podsumowanie, stąd niniejsze zapiski. Budząca niepewność, wyzwalająca odczyn niepewności i napinająca wewnętrznie seria zdarzeń została konsyliarnie sklamrowana. Krytyczne zagrożenie jest zminimalizowane i utrzymywane pod lupą w stosownym czasie, nie powinno już zajmować zasobów, jakimi wspierany byłem w tym skomplikowanym okresie.
Od poprzedniego napomknięcia minęło kilka tygodni. Dotąd mogłem tu pisać o przystankach czy dworcu. Teraz winienem napisać o wielkim lotniczym porcie, aby przybliżyć definicję miejsca, które fizycznie stanowiło jeden punkt, ale wewnętrznie za każdym razem okrywało nowy krąg rozpoznań. Można obrazowo opisać, że były to pojedyncze kropki (jak numerki z kolejkomatu), które połączone ze sobą szkicują wyznaczaną marszrutę. Będąc na gigantycznym placu zmagań ludzi z cieniem, mrokiem i nocą niemocy, ale też – jak można domniemać – zetknięcia ze strużką duchowego światła, zobaczyłem i poniekąd przeżyłem namiastkę stanów, w jakich człowiek może przyznać, że nie wszystko, co wydaje się mu ważne, ważne jest naprawdę. Szybsze bicie serca i dreszcze, nawet łzy były moją odruchową reakcją na niektóre sekwencje z pola niekończącej się bitwy.
Opatrzności zawdzięczam wszystko! Pan Bóg niech będzie uwielbiony! Tak też jest i tym razem. Dziękuję ludziom znajdującym się na tej samej drodze ze mną, bo każda z osób, które wyciągnęły ku mnie wszelaką pomoc ma swój niedający się przecenić udział w tym, by droga nie była beznadziejna i wyboista. Przez każdy dzień na tejże drodze podnosiłem głos duszy. Święty Jan Paweł II i błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko – ufam przez świętych obcowanie – słyszeli mnie. Ja z kolei usłyszałem dzisiaj od pewnej osoby, że mam nowe zadanie. Podejmuję w imię Boże i z wdzięczności…
Pisanie o całej pokonanej przez kilka miesięcy linii w aurze osobistego doświadczenia „małego cudu” byłoby z mojej strony nadmiarem pewności siebie. Jeśli jednakże napiszę o „wielkim cudzie”, „cudzie przewyższającym” nieskończenie człowiecze ograniczone możliwości i mając na uwadze prawdę, że Pan Bóg posługuje się ludźmi – ich dobrocią i wrażliwością, ich kompetencjami i zdolnościami, ich pracowitością i dyspozycyjnością – to zbliżę się do prawdy z tej drogi.