Czujesz się bezpiecznie w swoim mieszkaniu lub domu. Nie odczuwasz zagrożenia w przestrzeniach publicznych. Oceniasz strefy aktywności zawodowych czy innych zaangażowań jako chronione. Poruszając się po swoim kraju, nie obawiasz się nagłej zmiany sytuacji, w wyniku której warunki i komfort życia mogłyby ulec gwałtownej destrukcji. Podróżujesz za granicę tylko w te rejony świata, o których wiesz, że nie zagraża im nagła destabilizacja.
Potwierdzenie słowem „tak” wymienionych wyżej stwierdzeń oznacza, że cieszysz się pokojem, a wojna jest czymś, co znasz z podręczników historii lub relacji innych osób lub doniesień medialnych. Nie analizujesz i nie dyskutujesz o tym, że któreś z powyższych zdań mogłoby być skwitowane słowem „nie”, bo nie uważasz, że coś takiego jak wojna, czyli utrata pokoju, może stać się faktem dokonanym ze skutkami dotyczącymi ciebie. O pokój jedni się modlą, inni o pokój zabiegają, jeszcze inni bardzo go pragną. Są też i tacy, którzy w wojnie upatrują swojego sposobu życia, traktują ją jako instrument sukcesu i używają dla osiągania sobie znanych celów. Tak jest, nawet jeśli pacyfistycznie usposobieni utopiści głoszą koniec historii wojen, a depresyjni dystopiści zapowiadają ich rzekomo oczyszczającą nieuchronność.
- Brak zainteresowania naszej klasy politycznej, ale również opinii publicznej (…) może wskazywać na niewielkie zdolności do prowadzenia poważnej dyskusji strategicznej. Ani opinia publiczna, ani też wsłuchująca się w jej głos klasa polityczna zdają się nie być zainteresowane roztrząsaniem kwestii strategicznych, trudnych, wymagających często specjalistycznej wiedzy. Ten problem można starać się rozwiązać, wbudowując w system administracji publicznej rozwiązania pobudzające, a nawet wymuszające ścieranie się poglądów, debatę, zanim decyzje o wymiarze strategicznym zostają podjęte.
- Jednym z celów podejścia – którego istotą było wpisanie kontradyktoryjności w proces kształtowania i opracowywania państwowych dokumentów o charakterze strategicznym – świadomie zakładającego spór, dyskusję była (…) próba przełamania tego, co można byłoby określić zastałymi kliszami pojęciowymi, z których istnienia możemy nie zdawać sobie sprawy, ale które w sposób dominujący tworzą ramy debaty strategicznej, ograniczając jej jakość.
- Przełamanie zakorzenionych „map mentalnych” umożliwiło zarówno zrozumienie przez administrację Reagana własnej sytuacji strategicznej, jak i sformułowanie polityki mającej przełamać rysujące się zagrożenia. Ocena słabych stron przeciwnika doprowadziła do narodzin inicjatywy gwiezdnych wojen i próby narzucenia ZSRS technologicznego i ilościowego wyścigu zbrojeń. Rosjanie dali się wciągnąć w pułapkę, ale początkiem tego procesu była cywilna odwaga i nonkonformistyczna refleksja w kwestiach strategicznych ludzi współtworzących Team „B”.
„Pauza strategiczna. Polska wobec ryzyka wojny z Rosją” to książka z 2023 roku, której autorem jest Marek Budzisz. „Samotność strategiczna Polski” tego samego autora z 2022 roku, to dwie pozycje z wyraźnym kontekstem inwazji Rosji na Ukrainę i jednocześnie wychodzące poza „lokalność” i „doraźność” tego stanu. W obu opracowaniach autor związany z think tankiem „Strategy and Future”. Liderem tego środowiskiem jest Jacek Bartosiak – z kolei autor omawianej przeze mnie książki „Najlepsze miejsce na świecie – gdzie Wschód zderza się z Zachodem”, poświęconej potencjałowi Polski jako narodu i jako państwa. Analizy Marka Budzisza akcentują problematykę myślenia strategicznego, czyli takiego, które wychodząc od diagnozy stanu bieżącego, nakierowane jest na wyznaczanie dalekosiężnych celów w zakresie funkcjonowania państwa i zachowań społecznych, dzięki którym Polska i Polacy mogą realizować swoje aspiracje rozwojowe. Dynamika zdarzeń politycznych, ekonomicznych i technologicznych w skali globalnej, europejskiej i krajowej wcale nie dezaktualizuje konkluzji tych opracowań, ale pozwala dostrzec ich wartość przez pryzmat nowych faktów na niwie świata, kontynentu i kraju.
W „Pauzie strategicznej…”, która bynajmniej nie jest namawianiem do pasywności, na ponad 600 stronach autor dowodzi pilnej potrzeby wykorzystywania geopolitycznego „okna historii”, aby uodpornić Polskę na potencjalne, a więc realne ryzyko wojny. Wojny, w realia której Polaków może wpędzić każdy imperialnie usposobiony ośrodek władzy Federacji Rosyjskiej – teraz lub w przyszłości. Tytułowa „pauza strategiczna”, jakkolwiek okrutnie to brzmi, to czas, w jakim Rosja zajęta jest niszczeniem Ukrainy, tam alokuje swoje siły zbrojne, w tym kontekście wypala wszelkie swoje zasoby i dlatego nie ma mocy uderzeniowej, by tknąć którekolwiek państwo NATO, a więc także Polskę lub Polskę bez owego „także”. Komfort warunków, jakie daje pokój, nie zwalnia z przewidywania odmiennych okoliczności w ich najdrastyczniejszej postaci, nawet jeśli nie wszyscy wpływowi ludzie czy ich grupy ten pogląd podzielają.
- Wiara w przewagę technologiczną, którą niewątpliwie miała armia Izraela, mogła skłonić polityków do myślenia, że jest ona wystarczającą gwarancją bezpieczeństwa. Nawet nieświadomie unika się w takiej sytuacji podejmowania trudnych czy politycznie niepopularnych decyzji, ufając stworzonemu i pozornie sprawnemu systemowi. Tego rodzaju „sen strategiczny”, jeśli trwa długo, może w rezultacie doprowadzić do sytuacji, kiedy przeciwnik będzie rozwijał swoje zdolności, a my nie będziemy reagowali na to, co jest dostrzegane.
- Drugim negatywnym zjawiskiem związanym z „kultem technologii” jest pojawienie się, na poziomie taktycznym, „mentalności defensywnej”. (…) Nie da się skutecznie budować systemu bezpieczeństwa, w tym skoncentrowanego na obronie, jeśli a priori odrzuca się możliwość zaistnienia sytuacji, kiedy będziemy atakowali na terenie wroga. (…) Jeśli armia nie myśli o ataku, nie ćwiczy i nie posiada zdolności do uderzeń ofensywnych, to wówczas staje się, w obliczu szykującego się do walki rywala, słabsza.
Bezdyskusyjnie wojna zawsze zaskakuje. Zaskakuje nawet tych, którzy przed nią przestrzegają, sygnalizują symptomy jej bliskości i bywają traktowani jak natrętni prorocy. Rozsądniej jest rozmawiać i przygotowywać się do wojny w czasie i warunkach pokoju. Trzy lata temu wojna, tuż przed świtem (w Polsce tego dnia był tłusty czwartek), zbliżyła się do naszej granicy. Bomby i rakiety systematycznie dewastowały obszar sąsiedniego kraju, rosyjscy sołdaci gwałtem i zbrojną przemocą demolowali życie dziesiątków tysięcy ludzi na zajmowanych terenach, a wielka fala ucieczki z terenów objętych inwazją Federacji Rosyjskiej na Ukrainę przelewała się na państwa zachodnie. 24 lutego 2022 roku to akt drugi napaści Rosjan na Ukraińców z lutego 2014 roku.
Wojna trwa nadal. Jakkolwiek jej przebieg i konsekwencje oceniać, i cokolwiek myśleć o jej stronach, mamy do czynienia z erupcją lawy, której niszczącego żaru nikt normalnie myślący nie chce pod swoim domem. Wyszliśmy już z „pierwszego szoku” i „oswoiliśmy się” z wojną za naszą wschodnią granicą, społeczeństwo nie wpadło w panikę, państwo mimo gigantycznego obciążenia infrastruktury kryzysowej (tuż po turbulencjach covidowych) podołało kolejnemu testowi w stopniu niezbędnym do utrzymania stabilności swoich struktur. Obserwujemy już tylko „przy okazji” wydarzenia na Ukrainie, bo na paskach stacji informacyjnych lub w topowych tytułach portali internetowych inne kwestie absorbują naszą uwagę. Mamy też obiektywnie obniżony poziom emocji społecznych związanych z wojną, jaką Rosja na Ukrainie prowadzi z Zachodem, bo docierają do nas w różnym stopniu wiarygodne przekazy o przyczynach i przebiegu tego konfliktu oraz ewentualności jego zamrożenia, eskalacji lub wygaszenia.
Wulkan, jakim jest wojna Rosji z Zachodem, a prowadzona na Ukrainie, wydaje też nowe pomruki w kontekście radykalnego i brawurowego podejścia nowej administracji amerykańskiej prezydenta Donalda Trumpa. Trzeba tu dodać, że oskarżanie amerykańskiego przywódcy o prorosyjskość czy nawet sugerowanie takich inspiracji zdaje się wskazywać na niedowład geostrategicznego myślenia. W istocie jest bowiem niejako przebudzeniem z politycznej lobotomii tej części europejskiej Zachodu, która uznawała relacje z Rosją za dopuszczalne i nawet opłacalne wbrew ewidentnym symptomom agresywności wschodniego hegemona. Nieczytelne echa na niwie Paktu Północnoatlantyckiego, który nie może być sojuszem pozornym bez realnego zaangażowania wszystkich państw członkowskich (w czym akurat Polska od dziesięciu lat staje się liderem), co budzi dyskomfort w Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii, czyli krajach rządzonych przez frakcje lewicowe i niezwykle powściągliwe wobec Stanów Zjednoczonych. Gorączka udziela się wreszcie w formacie tworzonym przez Unię Europejską, w której doraźne cele poszczególnych państw i nonsensowne z punktu widzenia społecznego i ekonomicznego pociągnięcia stawiają Stary Kontynent w rodzaj demograficznej, gospodarczej, technologicznej i militarnej słabości, żeby nie powiedzieć: bezbronności. Ten stan tylko laicy lub ignoranci mogą interpretować, jakoby zagrożenie dla Polski, dla krajów bałtyckich i dla Zachodu zniknęło czy zostało zniwelowane.
- Rywal szuka naszych słabych punktów i uderzy w taki sposób, aby nas zaskoczyć i znaleźć słabe punkty w naszej obronie czy systemie odpornościowym. To oznacza, że budowanie zdolności do walki jest właściwie zadaniem, które nie prowadzi do żadnego ostatecznego finału, jest raczej stałym ruchem, wyścigiem z przeciwnikiem dążącym do znalezienia i wykorzystania naszych słabości.
- Oczywiście sama wiedza, co robi wróg, nie wystarczy, aby odstraszyć go od podejmowania agresywnych kroków, trzeba jeszcze mieć zdolność do jego „ukarania”, również przeprowadzania uderzeń selektywnych, jednak bez świadomości sytuacyjnej nasze odstraszanie będzie w istocie albo nieskuteczne, bo przysłonięte „mgłą wojny”, albo przeskalowane, bo możemy mieć skłonność do nieproporcjonalnego reagowania. Ujawnienie przez Amerykanów, jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie, danych wywiadowczych na temat rosyjskich planów, miało, jak się dziś przypuszcza, znaczący wpływ zarówno na zablokowanie rosyjskich operacji „pod fałszywą flagą”, jak i zmniejszyło możliwość narracyjnego rozegrania przez Moskwę konfliktu (…).
Rzeczpospolita Polska – jej obywatele, jej goście, inwestujący tu Polacy i obcokrajowcy, upatrujący w Polsce bezpiecznej przyszłości dla dzieci lub przystani na starość, wszyscy kreujący jej zasoby kulturowe i gospodarcze, marzący o jej wzroście i ci, którzy układają ambitne plany – nie zmienią położenia na mapie świata. Dlatego koniecznością egzystencjalną jest dalekosiężna optyka w domenie polityk państwowych, do czego zdolni są propaństwowo myślący i działający ludzie, nie tylko politycy. Koniecznością jest równoczesne pogłębianie świadomości społecznej o statusie wynikającym z danego nam przez historię położenia geograficznego z jego atutami, ale też ryzykami.
- Dlaczego musimy stawiać na odgrodzenie się Rosji od Europy? Ta opcja będzie możliwa jedynie po zakończeniu wojny na Ukrainie i w rezultacie osiągnięcia „zbrojnego pokoju”. Aby to było możliwe, wschodnia flanka Europy, będąca granicą NATO i obejmująca Ukrainę, docelowo być może Białoruś, musi zostać ufortyfikowana, umocniona wojskowo, gospodarczo i politycznie. (…) Nie będzie to proces łatwy, szybki i bezproblemowy. Wymagał będzie zbudowania nowego konsensusu w sprawie polityki bezpieczeństwa i zgody w zakresie uznania zagrożenia rosyjskiego jako czynnika stałego, niezależnie od tego, jaka opcja polityczna rządzi w Moskwie. To też nie będzie, zważywszy stan nastrojów zachodnioeuropejskich społeczeństw, działaniem łatwym.
- Przekonanie, że zagrożenie ze strony Rosji jest czynnikiem stałym i niezmiennym, jest nie do utrzymania, jeżeli w Moskwie zaczną się zmiany polityczne. Część zachodnioeuropejskiej opinii publicznej uzna wówczas, że następują wytęsknione procesy demokratyzacyjne, domagać się będzie przesunięcia zainteresowania i nakładów z Ukrainy i Europy Środkowej na Rosję, co będzie oznaczało, że my, nie będąc w stanie zbudować nowego systemu bezpieczeństwa, będziemy mogli tylko bezsilnie się przyglądać, jak „demokratyczna” Rosja za pieniądze Zachodu odbudowuje swój potencjał.
- Paradoksalnie, mając taki cel, w naszym interesie leży zarówno zakończenie wojny na Ukrainie, najlepiej jej wygranie, jak również utrzymanie się u władzy reżimu Putina w Rosji, bo to blokuje, miejmy nadzieję w sposób trwały, perspektywy odnowienia dialogu między Moskwą a Berlinem i Paryżem. Jego rządy gwarantują, że kolejnego resetu nie będzie, wschód Europy będzie musiał zostać wojskowo umocniony, a scenariusze niekontrolowanej destabilizacji Rosji, które tak niepokoją naszych sojuszników na Zachodzie, będą mniej prawdopodobne. Rosja stanie się z czasem krajem biednym, autorytarnym i izolowanym. Rosjanie będą cierpieli, ale mimo dużej zdolności do empatii nie jestem w stanie wykrzesać w sobie dla nich współczucia. Będą mieli taki los, na jaki sobie zasłużyli. Kiedy już będą słabi i izolowani, być może zacznie się, nie należy tego wykluczać, ostatnia faza historii Federacji Rosyjskiej – jej agonia.
- Tymczasem może się okazać, że w wyniku wojny będziemy mieli za naszą wschodnią granicą drugą Bośnię, państwo słabe, dysfunkcjonalne, niezdolne do samodzielnego rozwoju, żyjące ze środków pomocowych i eksportu siły roboczej. Musimy być na to, jako państwo, przygotowani choćby z tego powodu, że wojna [na Ukrainie] jeszcze się nie skończyła, perspektywy zwycięstwa są mgliste, a nie wszyscy nasi sojusznicy myślą o przyszłości w podobnych kategoriach.
Niepodległość i suwerenność państwa to słowa odbierane jako górnolotne frazy. Czasem nawet jako frazesy. Nie przekładamy ich znaczenia na codzienną polityczną, kulturową, ekonomiczną praktykę. Nie widzimy zwyczajnie wpływu obu ideałów na sferę życia rodzinnego, na edukację, nawet na motywacje duchowe. Jesteśmy zaprzątnięci osobistymi obowiązkami lub celami tak bardzo, że brakuje nam czasu na tego rodzaju refleksję. Powszechne jest mniemanie, że problematyka bezpieczeństwa to wyłączne zadanie państwa i jego służb.
Państwo to dobro wspólne, dobro wspólne – nas, Polek i Polaków. Mamy zatem nie tylko prawo, ale i rodzaj powinności (obywatelskiej, patriotycznej) uczestniczyć w kształtowaniu wszystkiego, co wpływa na nasze bezpieczeństwo. Od mentalności defensywnej gorsza jest mentalność niewolnika. Nie ryzykujmy losem tych, których kochamy.
- TERAZ: Marek Budzisz, „Pauza strategiczna. Polska wobec ryzyka wojny z Rosją”, Zona Zero, Warszawa, 2023
- POPRZEDNIO: Erich Fromm, „O sztuce miłości”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa, 1971
- W CYKLU #BLIŻEJ SŁOWA: Dziękuję za przeczytanie publikacji. Przekaż ją dalej, jeśli uważasz, że warto. Odpowiedz, jeśli chcesz i możesz, w publicznym komentarzu lub prywatnej wiadomości.