Rozglądając się po miejscu, gdzie jesteś, widzisz pewną przestrzeń – najpierw wokół siebie, potem jakąś widoczną za oknami. Trzeba się wznieść wyżej lub dysponować urządzeniami optycznymi, aby sięgnąć zmysłem wzroku dalej, szerzej czy głębiej. Powierzchnia i kubatura przestrzeni, jaką wypełniasz sobą, jest elementem większej całości. Stanowi ją ziemia, może nawet kosmos, jeśli nawet tylko ograniczyć się do wymiaru materialnego. To jest perspektywa, w której warto się odnaleźć, by lepiej rozumieć tzw. „nasze czasy” i rozgrywające się ponad nami lub z naszym udziałem niepoliczalne procesy o różnej naturze, rozmaitych energiach i nie zawsze czytelnych celach.
Trwa gra i jest jej pole. Głównymi graczami są: Stany Zjednoczone Ameryki, Chińska Republika Ludowa i Federacja Rosyjska. Są na tym polu figury: Indie, Pakistan, Iran, Turcja, Izrael, Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Japonia, Australia i Unia Europejska. Nie można zapomnieć o strefach zgniotu, czyli regionów, na których toczą się starcia graczy i figur mających tam niekiedy swoje cele strategiczne lub taktyczne. To: Półwysep Koreański, Indo-Pacyfik, Azja Centralna, Afryka Północna, Bliski Wschód, Zakaukazie, południe Europy, Skandynawia i Europa Środkowa, w tym… Polska. Jak spojrzysz na jej granice, widząc je na mapie świata czy globusie (choćby tym dostępnym w smartfonie), zorientujesz się w swoim położeniu. Nasz kraj, miejscowość, w której mieszkasz, adres, pod który korespondencję doręcza listonosz i punkt, gdzie jesteś w tej chwili, po zestawieniu z obrazem globalnym stają się w skali makro niemal niedostrzegalne.
- Wyobraźmy sobie układ słoneczny, w którym centralnie położona gwiazda oddziałuje na wszelkie ciała niebieskie znajdujące się w jej okolicy. Grawitacja słońca wpływa także na zachowanie obcych obiektów, tj. komet, które odwiedzają dany układ. A to się często dzieje niespodziewanie. Współcześnie na cały układ słoneczny politycznej sceny międzynarodowej oddziałuje grawitacja w postaci rywalizacji Stanów Zjednoczonych Ameryki oraz Chińskiej Republiki Ludowej. Niemal wszystkie inne geopolityczne wątki krążą właśnie wokół tego głównego tematu.
- Na międzynarodowej, geopolitycznej planszy każdy z graczy posiada własne, inne od reszty, cele. (…) W konsekwencji zupełnie inne ambicje będą towarzyszyć elitom niemieckim, inne rosyjskim, amerykańskim czy włoskim. Ta prosta konstatacja umożliwia uświadomienie sobie, jaki stopień skomplikowania i zawiłości towarzyszy dyplomatycznym zabiegom poszczególnych rządów.
Geopolityka to nie to samo, co polityka. Szczególnie ta polityka, którą redukuje się do rządzenia. Dobrze jest mieć to na uwadze, gdy wciągani jesteśmy lub sami wdajemy się w „politykowanie” bez koniecznego dystansu i świadomości partycypacji w wielu horyzontalnych i wertykalnych procesach. Ich kontekst jest poniekąd pasjonującym zagadnieniem, nawet dla kogoś wyczerpanego lokalnymi destabilizacjami czy otwartymi konfliktami. Daje też cenną wiedzę o okolicznościach zdarzeń, którymi żyjemy nie tylko na płaszczyźnie polityki, ale także gospodarki i oczywiście szeroko rozumianej kultury.
Krzysztof Wojczal książką „Trzecia dekada. Świat dziś i za 10 lat” na ponad 600 gęsto zadrukowanych i dużych stronach zorganizował wyjątkową podróż po „kosmosie” ziemskiego globu i nawet na ostatnich kartach ciężkiego od informacji tomu sięga po faktyczną przestrzeń kosmiczną stającą się od wielu już lat nowym polem światowej rywalizacji, ale też kooperacji. Streściłem już na wstępie spis treści książki. Autor napisał swego rodzaju geopolityczny przewodnik po świecie, więc lektura to raczej studium, a nie publicystyka. Z naturalnej konieczności w niniejszym rozważaniu postaram się wyłuskać tylko niektóre wątki dotyczące Polski. Zaznaczę jedynie, że książkę wydano w 2021 roku, co może rodzić obawę o dezaktualizację. Rozwiewam ten niepokój, gdyż Krzysztof Wojczal na bazie danych z wielu dziedzin raczej dąży do antycypacji procesów. Można zatem ocenić, na ile blisko był faktycznego ich przebiegu, a przy okazji da się skonfrontować własne przewidywania, choćby te sprzed kilku miesięcy…
- Współczesny projekt Trójmorza odbierany jest jako polityczna konkurencja wewnątrzunijna, która ma zrównoważyć dominację Berlina i Paryża w Brukseli. Nic dziwnego, ponieważ ma ona zrzeszać wiele państw położonych pomiędzy Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym. Chęć udziału w inicjatywie wyraziły: Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Czechy, Słowacja, Austria, Węgry, Słowenia, Chorwacja, Rumunia oraz Bułgaria. Jednak idea powstania Trójmorza nie ma być tylko współczesnym narzędziem do prowadzenia gry wewnątrz Unii Europejskiej. Geneza powstania Trójmorza jest zakorzeniona w historii i posiada silne geopolityczne podstawy związane z zagrożeniem zewnętrznym. Należy przypomnieć, że wojska sowieckie ostatecznie opuściły kraje byłego Bloku Wschodniego dopiero w 1993 roku. Tymczasem już dwadzieścia jeden lat później – w 2014 roku – Rosjanie zaatakowali Ukrainę. Gdyby udało się im zająć cały ten kraj, rosyjskie armie mogłyby stanąć u granic Polski i Rumunii.
- Położenie geograficzne Polski – przez wieki uważane przez Polaków za przekleństwo – stało się atutem naszego kraju. Warunkiem wykorzystania tego potencjału jest jednak trwanie pokoju w Europie oraz czas prosperity. Ilekroć wybuchała kontynentalna wojna, tylekroć przez Polskę zamiast transportów przetaczały się masy wojska. A te niszczyły i równały z ziemią infrastrukturę, zakłady produkcyjno-rozwojowe oraz doprowadzały do znacznego zmniejszenia populacji.
Bacznie czytający te słowa już widzą, że z poziomu globalnego, przez kontynentalny fokusujemy się na naszym wspólnym (jak bardzo?) krajowym świecie. Krzysztof Wojczal umieszcza Polskę w rozdziale „Europa Środkowa”. Zachowuje profesjonalny dystans, opisując kraj, którego jesteśmy obywatelami, w analogicznym schemacie jak inne państwa. Referuje położenie geograficzne, wskazuje na sytuację ludnościową i demograficzną (tu sygnalizuje niepokojące trendy) i przechodzi do obrazu stanu gospodarki drobiazgowo składanego z puzzli poszczególnych jej sektorów (kładąc nacisk na sferę zasobów energetycznych) oraz danych makroekonomicznych. Dużą część uwagi poświęca potencjałowi militarnemu i obronności Polski. „Tranzytowe położenie”, „Za mała, by decydować, za duża, by ignorować”, „Sukces mimo przeciwności” i „Militarne wsparcie wschodniej flanki NATO” – to tylko niektóre śródtytuły referatu o Polsce. Są też inne frazy „Wewnętrzna wojna polsko-polska” i jeszcze bardziej niepokojąca „Dwie koncepcje, dwa kierunki, dwie Polski”.
- (…) Polska w obecnym układzie sił nie może być samodzielnym strategicznym graczem. (…) Dlatego polskie elity polityczne poszukują rozwiązań z pomocą sił zewnętrznych Stanów Zjednoczonych lub Niemiec. Obie koncepcje mają wady i zalety, jednak wydaje się, że koncepcja kontynentalna – choć znacznie wygodniejsza – jest de facto jedynie sposobem na odroczenie wyroku na przyszłość oraz rozłożeniem go na raty. Jej zwolennicy utrzymują, że w ramach projektu unijnego Polska będzie zwiększać swoją siłę dzięki wpięciu w unijny system gospodarczy zdominowany przez Niemcy. Teza ta ma podstawy zwłaszcza we wskaźnikach ekonomicznych, gdyż Polska skróciła dystans do Niemiec. W 2004 roku – w przeliczeniu na dolary – polskie PKB stanowiło jedynie 9% niemieckiego. Czternaście lat później – w 2018 roku – było to już blisko 15%.
- Patrząc na powyższe zagadnienia z perspektywy dziesiątek lat, podległość gospodarcza i polityczna względem Berlina – wynikająca z federalizacji Unii Europejskiej i podległości względem niej – skazywałaby Polskę na marginalizację i powolną degradację jej potencjału w stosunku do Niemiec. (…) W konsekwencji opcja kontynentalna (zwana też niemiecką) oznacza zarzucenie narodowych ambicji, oddanie do prowadzenia spraw państwa w cudze ręce, zrzeczenia się znacznej części suwerenności i niepodległości oraz skazanie Polski na powolny zanik i agonię.
- Znajdujemy się ponownie w wyjątkowym oknie historycznym, w którym Amerykanom opłaca się wzmocnić Warszawę oraz wspierać jej niezależność od Berlina i Moskwy. Za prezydentury Donalda Trumpa Stany Zjednoczone dostrzegały potrzebę zbudowania środkowoeuropejskiego bloku sojuszniczego, który był jedyną szansą Polski na uzyskanie podmiotowości w regionalnej grze między Niemcami a Rosją.
- Sytuacja Polski jest bardzo skomplikowana, a jej siła w międzynarodowym układzie nie jest do końca określona. Można napisać, że w wyniku zmian po 2014 roku, realna pozycja kraju znad Wisły podlega właśnie nowej wycenie. Warszawa stara się przebić dotychczasowy geopolityczny sufit. (…) Swoisty chrzest ognia, przez który przechodzą państwo i społeczeństwo polskie trwa (…) i nie zapowiada się, by miał się skończyć przed rozstrzygnięciem rywalizacji w trójkącie USA – UE – Rosja.
- Losy Polski w dużej mierze będą zależały od przebiegu i sposobu zakończenia rywalizacji amerykańsko-rosyjskiej. Powrót do przyjaznych stosunków na linii Waszyngton – Moskwa byłby dla Warszawy problematyczny (…). Jeszcze gorszym wariantem przyszłości byłby taki, w którym Rosjanie wygraliby rywalizację z Amerykanami w Europie Wschodniej. Odzyskanie przez nich kontroli nad Kijowem byłoby dla Warszawy geopolitycznym szachem. Polska stanęłaby przed perspektywą potrzeby obrony terytorium przed uderzeniami z trzech kierunków, co stawiałoby Warszawę na z góry przegranej pozycji.
- Nie można wykluczać, że władze z Kremla, przy niekorzystnej koniunkturze geopolitycznej, będą zdeterminowane do walki o swoją dawną strefę wpływów nawet przy użyciu siły zbrojnej. W zasadzie tego rodzaju postawę należy uznać za pewnik. Świadczą o tym przykłady z 2008 i 2014 roku, kiedy to Federacja Rosyjska użyła sił militarnych do interwencji w Gruzji i na Ukrainie. Tym samym (…) Ukrainę, Polskę, USA i szerzej NATO może czekać starcie z Federacją Rosyjską w obronie Kijowa.
- Wyłania się warunek sine qua non do tego, by Polska mogła się stać bardziej niezależnym i samodzielnym politycznie krajem. Jest nim budowa dostatecznego potencjału militarnego w oparciu o wydajną, innowacyjną, uprzemysłowioną i dobrze rozwiniętą gospodarkę. Najprawdopodobniej to na płaszczyźnie rozwiązań siłowych rozstrzygnie się konfrontacja z Federacją Rosyjską. Jednocześnie, by w ogóle myśleć o budowaniu bloku politycznego, Polska potrzebuje atutu, który stałby się politycznym centrum grawitacyjnym ściągającym interesy i atencję państw z całego regionu.
W błyskawicznym tempie przemierzyłem w powyższych cytatach wektor myśli, jakimi inspirował się Krzysztof Wojczal, pisząc merytorycznie gigantyczną pozycję „Trzecia dekada…”. Wyprowadził tezy z enumeratywnie wykazanych przesłanek dających się ująć w zobiektywizowanych wskaźnikach, stanął na gruncie kryteriów politologicznych, nie wdając się w meandry politycznych interpretacji. Im bliżej jednak finału tego opracowania, trudno uciec od spostrzeżeń na tle codzienności. Tutaj autor używa mocniejszych, jakby bardziej emocjonalnych sformułowań. A przypomnę, iż owe pesymistyczne prognozy były pisane w 2021 roku….
- O wiele więcej zagrożeń czeka Polskę w kwestiach dotyczących spraw wewnętrznych. Polskie społeczeństwo podzieliło się na dwa bardzo wrogie obozy ideologiczno-polityczne i wydaje się, że różnica wizji dotyczących tego, jak ma wyglądać Polska w XXI wieku, podzieliła nasz kraj jak nigdy dotąd. Niestety proces antagonizowania społeczeństwa wciąż narasta i raczej nie minie po zmianie władzy. Wręcz przeciwnie, należy spodziewać się eskalacji w tym zakresie. (…) Dodatkowo polskie społeczeństwo znajduje się na pierwszym froncie trwającej globalnej wojny ideologicznej. Postępowa lewica światopoglądowa ściera się z konserwatywną częścią społeczeństwa, która w Polsce wciąż jest liczna z powodu przywiązania do tradycji kulturowych i religijnych. Dlatego obiektem ataków stał się również Kościół Rzymskokatolicki. (…) Bardzo negatywne skutki może przynieść podważane przez obie walczące strony polityczne zaufanie do instytucji państwowych.
- Wśród części polskich specjalistów zajmujących się geopolityką ukuło się powiedzenie, że „nastały epickie czasy”. Sformułowanie to może się okazać jednak bardzo niefortunne i nieprzystające do przyszłej rzeczywistości. Epickość kojarzy się bowiem z czymś doniosłym i zazwyczaj pozytywnym, wspaniałym. Tymczasem trudno doszukiwać się tych cech w kryzysach, pandemiach czy konfliktach zbrojnych. Używanie wyżej wspomnianego przymiotnika w kontekście wydarzeń tego typu, przypomina nieco entuzjazm nastoletnich żołnierzy, którzy dopiero co – na ochotnika – zaciągnęli się do armii i nie mogą doczekać się nadchodzącej wojny.
- Czas pokory dotknie również innych sfer niż ta geopolityczna. Spodziewam się odwrotu i klęski nurtu konserwatywnego, a następnie twardej życiowej weryfikacji liberalizmu światopoglądowego, którym kieruje się szeroko rozumiana lewica. Zwycięstwo relatywizmu nad obiektywizmem musi doprowadzić do cywilizacyjnej katastrofy w zachodnim świecie. (…) Chaos sprzyja rodzeniu się totalitaryzmu i władz autorytarnych. Dlatego istniejące tendencje kulturowo-polityczne odczytuję jako powolny upadek – a może nawet schyłek – liberalnego świata demokratycznego. Choć współczesnym może się wydawać, że lewicowy liberalizm światopoglądowy już zwyciężył w walce o przyszłość.
- Przebiegunowaniu może ulec również sfera religijno-wyznaniowa. Świat chrześcijański – a zwłaszcza katolicki – słabnie. Wydaje się, że jest bliżej upadku niż kiedykolwiek. Antropocentryzm zawładnął światem Zachodu. Proces laicyzacji społeczeństw zdaje się być na ostatniej prostej. Pustkę w sferze duchowej starają się zapełnić ideologie lewicowe. (…) Jesteśmy świadkami procesów, które tworzą idealne warunki dla rozpowszechniania się ideologii islamu. Zwłaszcza jego fundamentalistycznej odmiany. Grozi to szczególnie daleko idącymi konsekwencjami dla państw Europy i ich społeczeństw.
Nie da się ukryć, że pesymizm Krzysztofa Wojczala dotyczący „Trzeciej dekady…” udziela się czytelnikowi. Opierając się choćby tylko o potoczne wrażenia oraz bez medialnych akceleratorów dezorientacji, można odczuwać niepokój już nie tylko o tytułowy czas „za 10 lat”, ale nawet o „dziś” z punktu, z którego autor wyszedł w swojej publikacji. A jeśli nawet nie poddawać się defetystycznym lub dekadenckim nastrojom, jakich emanacją w kulturze są na przykład trendy dystopijne, jesteśmy w pewnego rodzaju potrzasku. Nie ma takiej samotnej (bezludnej) wyspy, gdzie bylibyśmy bezpieczni wobec naporu destrukcji czy utopii. Jak już na wstępie zauważyłem, jesteśmy cząstką świata, także w Polsce, także w… (tu można wpisać nazwę miejscowości będącej naszym rodzinnym gniazdem).
Polska od ponad tysiąca lat jest obecna na globalnym firmamencie. Polacy przez kolejne wieki są niezmiennie na orbicie wolności, z której nie dali się nigdy ostatecznie oderwać przez nieprzyjazne grawitacje. Trajektoria ku przyszłości jest wyzwaniem – wybierzemy magnetyzm polskości?
- TERAZ: Krzysztof Wojczal, Trzecia dekada. Świat dziś i za 10 lat, Kancelaria Prawna Krzysztof Wojczal, Zielona Góra, 2021
- POPRZEDNIO: Piergiogrio Odifreddi, W poszukiwaniu prawdy. Papież teolog i matematyk ateista: Nieznane listy i rozmowy z Benedyktem XVI, Wydawnictwo Esprit, Kraków, 2023 | Giulio Meotti, Ostatni papież Zachodu?, Wydawnictwo AA, Kraków 2021
- W CYKLU #BLIŻEJ SŁOWA: Dziękuję za przeczytanie publikacji. Przekaż ją dalej, jeśli uważasz, że warto. Odpowiedz, jeśli chcesz i możesz, w publicznym komentarzu lub prywatnej wiadomości.