Byłem wczoraj w kościele. Nie pamiętam, kiedy byłem po raz ostatni…
…w tym konkretnym miejscu, jakim w Kłodzku jest świątynia klasztorna Mniszek Klarysek w Kłodzku pw. Chrystusa Króla, św. Jerzego i św. Wojciecha (innego niż jakże mi bliski kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego i klasztor Mniszek Klarysek w Ząbkowicach Śląskich). Niedawno natomiast, co pamiętam, byłem w sąsiedniej kaplicy pw. św. Marii Magdaleny, będąc na Mszy św. sprawowanej w rycie tradycyjnym. Oba te miejsca dzielą zaledwie metry, ale są ze sobą w jakiś sposób – nieco widzialny i nieco niewidzialny – zespolone.
Mistyka miejsc świętych zdaje się przekraczać barierę fizycznej przestrzeni świątynnej czy też nawet tamę niewiary, jaką przecież każdy człowiek ma w sobie. O ile błogosławieństwo ciszy kościoła może być „niesłyszalne” w wypełnionej zgiełkiem okolicy, o tyle aura duchowa przenika mury. Gdy jednak znajdziesz się w subtelnym półmroku klasztornego kościoła wypełnionego materią ciszy przetykanej nićmi szeptanej modlitwy mniszek, wówczas możesz doświadczyć obecności Pana.
Nie inaczej jest w na co dzień zamkniętej kaplicy, do której przybywam, by zwracać się do ku Panu Bogu we wspólnocie wiernych Tradycji Łacińskiej. Tu przecinają się brzmienia liturgii Kościoła wypełnianej przez stojącego czy pochylonego ad orientem kapłana z rozmodloną ciszą wiernych wsłuchanych w szept oracji lub odpowiadających na wezwania celebransa. Jakże to głębokie i zarazem wszczepiające w ożywiany wiekami skarb chrześcijaństwa polegający na łasce zwrócenia się wszystkich ku Jedynemu i Kochającemu Panu…
Jakże oba święte miejsca przyciągają… Jakże bardzo koncentrują nie tylko zmysły, ale nade wszystko duszę na Świętej obecności Pana Boga. Gdy wychodzi się z jednego czy drugiego wnętrza, uderza snop dziennego światła, jakaś inna woń (może ostrzegająca przed czymś znacznie gorszym?), a wzrok trafia na zdezorganizowaną zaniedbaniem ulicę. Ów kontrast zdaje się uzmysławiać kruchość, niestałość, nietrwałość, czy może nawet znikomość widzialnej rzeczywistości. Z drugiej jednak strony jest ów stan zewnętrzności wyzwaniem dla wewnętrzności… Może taka właśnie zewnętrzność antycypuje przyszłe nasze ścieżki do kościołów, które już teraz należy wydeptywać…