Pozory mylą, a czasem mylą bardzo. Gdy jednak stają się źródłem zbiorowego zamieszania, konsekwencje bywają poważne i mogą być długotrwałe.
Co lub… kto kierować może osobami z liczącym się dorobkiem aktywności publicznej, że podejmują się kreowania czegoś, co kompletnie demoluje ich osobisty wizerunek: Dlaczego tworzą produkty dewastujące postrzeganie wartości, które wcześniej głosiły i budziły tym szacunek, który teraz pęka jak mydlana bańka? A może dopiero teraz widzimy rzeczywiste mentalne oblicze tych osobistości, a wszystko, co działo się wcześniej za ich sprawą, stanowiło jakiś rodzaj zbiegu okoliczności lub – co gorsza – było „legendowaniem” się, aby móc manipulować opinią publiczną na dużą skalę?
A teraz do rzeczy… Przez media przelewa się fala komentarzy na tle „filmu” pewnej reżyserki, której nazwiska, jak i tytułu filmu nie wymieniam, bo nie ma powodu do zachwalania takiej produkcji. Po Polsce krąży także „wystawa” promowana przez pewną europosłankę i również pomijam identyfikatory tej ekspozycji. Tak jak nie muszę w obcym mieście wchodzić w ciemną uliczkę, by nie czuć się pewnie – tak nie muszę oglądać obu produktów, by mieć na ich temat przeświadczenie graniczące z pewnością, a wręcz pewność co do ich zawartości (szczególnie gdy skojarzyć da się inne działania i głoszone przez obie panie poglądy). Na podstawie publicznych wypowiedzi pochodzących od obu „producentek” postrzegam „film” i „wystawę” jako antypolską propagandę.
- Szkalowanie polskich żołnierzy, polskich strażników granicznych, polskich policjantów i polskich władz – jest agitacją na rzecz Rosji. To równocześnie skrajna niewdzięczność wobec obrońców naszej granicy państwowej.
- Wmawianie odbiorcom, że przedstawiciele polskiego państwa działają niehumanitarnie i nielegalnie – jest agitacją przeciw Polsce. To jednocześnie służalczość wobec obcego mocarstwa.
Stosowanie metod zbliżonych lub w istocie będących szantażem emocjonalnym i szerzenie poczucia nieuzasadnionego wstydu – jest w istocie namawianiem do emocjonalnych, a więc wymykających się z reguł życia społecznego reakcji. Można wręcz odnieść wrażenie, że celem jest wywołanie wśród Polaków czegoś na kształt zbiorowej depresji W odbiorze innych społeczeństw może się stać motywem kierowania pod adresem Polski i Polaków bezpodstawnych zarzutów o brak godności, o nacjonalizm, o szowinizm, etc. Wbrew faktom zarówno pani reżyserka, jak i pani europosłanka nie zająknęły się w obu wytworach swoich wyobraźni o pomocy, jakiej Polacy – jako naród i jego wszelkie środowiska (mimo niewątpliwie trudnej historii relacji polsko-ukraińskich) i jako państwo we wszystkich jego strukturach – udzielili Ukraińcom i Ukrainie zaatakowanej przez Federację Rosyjską.
Nawet sugestii nie ma, że presja migracyjna na granicę Rzeczypospolitej Polskiej od strony Białorusi była i jest nie tylko w Polsce uznawana za taktyczny element podprogowej wojny wypowiedzianej przez Rosję światu zachodniemu, a służby Polski, Litwy i Łotwy w oficjalnie publikowanych raportach formułują ocenę, że nie mamy w tym przypadku do czynienia z uchodźcami. Na polską granicę nacierali masowo i nadal usiłują ją forsować migranci wabieni czy werbowani z przeróżnych zakątków świata (głównie Afryki) na zlecenie służb rosyjskich kierujących w dużym stopniu tym, co dzieje się na Białorusi.
Zarówno rzeczony „film” uznanej za kilka ważnych dzieł kinematografii reżyserki, jak i „wystawa” obwożona przez uchodzącą przez wiele lat za autorytet aktywistkę społeczną, są eksponowane w przestrzeni publicznej i medialnej w czasie nieprzypadkowym. Nawet jeśli w optyce obu „producentek” są aktami ekspresji wolności poglądów uprawnionymi w demokratycznym kraju, jakim jest Polska, to już dla tych, którzy za oba produkty zapłacili – jak już wyżej napisałem – są środkiem do celu innego, niż tylko wzruszanie widzów i wyrażanie idei. Plansze z tą tzw. „wystawą” stanęły kilka dni temu na rynku w Ząbkowicach Śląskich. Zdjęcia ukazujące tę prezentację, które otrzymałem wczoraj. Nie będę ich publikować, bo w pełni potwierdzają moje obawy co do prezentowanych treści i ich znaczenia. Śmiem przypuszczać niedługo na ekran ząbkowickiego kina wejdzie ów tzw. „film”.
To narracja pobrzmiewająca echem „Союз нерушимый республик свободных…” Jest wciąż snuta na Kremlu i ma swoich promotorów w Polsce. Jak się okazuje coś takiego jak „поле́зный идиот” nie jest zjawiskiem tylko z przeszłości. Przytaczam łagodne określenie przypisywane Leninowi, choć być może trafniejsza jest nazwa „говноед” sformułowana przez Wiktora Suworowa.
Propaganda putinowska w #ZąbkowiceŚląskie, a niedługo rocznica sowieckiej inwazji na Polskę. https://t.co/6BRc2DASk1
— Krzysztof Kotowicz (@KotowiczKrzysz) September 6, 2023