Zanim osobiście miałem zaszczyt poznać Franza Toennigesa, słyszałem wiele dobrego o tym, co uczynił oraz z jakim zamiłowaniem do naszego miasta gromadził i dokumentował wszystko, co składa się na kulturowe bogactwo Ząbkowic Śląskich. Jak mało kto, Pan Franz, poza pasją poszukiwania, gromadzenia oraz referowania tego, co stworzyło jego i nasze miasto, objawiał w tym, co i jak robił, olbrzymią dozę uczuć. Czuł Ząbkowice Śląskie jako bardzo osobiste doświadczenie i niejako część własnego kodu genetycznego.
Gdy w październiku 2007 r. było mi dane wręczać akt honorowego obywatelstwa Ząbkowic Śląskich Panu Franzowi, miałem wewnętrzne przeczucie, że jest osobą na wskroś przenikniętą rodzinnym miastem. Przeszło mi przez myśl, że chciałbym spędzić z nim więcej czasu, aby posłuchać i poznać kogoś tak niezwykłego. Okoliczności nie sprzyjały, bo uroczystość laudacyjna była ogniwem kilkudniowych obchodów jubileuszu Ząbkowic Śląskich. Gościliśmy Niemców, Czechów, Francuzów, Rumunów, nie wspominając o znamienitych postaciach z Polski. Nie wypadało mi nie znaleźć czasu na rozliczne spotkania, rozmowy i obecność na szeregu wydarzeniach, jakimi pulsowały Ząbkowice. Uczciwie trzeba też odnotować, że nie brakowało sceptyków i krytykantów deprecjonujących wszelkie moje inicjatywy służące lokalnemu patriotyzmowi. Już nie wspomnę o nadgorliwości wszelkiej maści specjalistów od praworządności i gospodarności, sypiących piasek w tryby codziennej pracy, a tym samym hamulcowych w sprawach strategicznych. Moim zdaniem, troska o pamięć to część strategii na przyszłość. Z paru rozmów, jakie odbyłem z Panem Franzem, zapamiętałem między innymi właśnie to przesłanie, że dobra wytworzone przez minione pokolenia są kapitałem dla następnych. Panu Franzowi zawdzięczamy m.in. wizualizację męczenników dominikańskich, o beatyfikację których póki co modlimy się. Jak mało kto, Pan Franz dysponował szeroką wiedzą i niezwykłą osobistą wrażliwością na to, co „ząbkowickie”.
Będąc w Ząbkowicach Śląskich w 2007 r., Pan Franz wygłosił jeden z najbardziej fascynujących mnie referatów o tematyce „ząbkowickiej”, jaki kiedykolwiek słyszałem, i który dobrze pamiętam także od strony emocji, z jakimi treść prezentował mówca. Streszczenie tego materiału jest dostępne w serwisie internetowym Jerzego Organiściaka (za co chwała Jurkowi!). Uważam ten tekst za jedną z podwalin pod konstrukcję lokalnego patriotyzmu Ząbkowic Śląskich. Z zawstydzeniem zauważyłem, że w miejskim serwisie internetowym znalezienie zapisu o pierwszym honorowym obywatelu Ząbkowic Śląskich, jakim został w 2007 r. Pan Franz, nie jest możliwe. W 2010 r. taki wpis był, a kiedy zniknął (i dlaczego?) – nie wiem i nie wiem, dlaczego nie ma tam żadnych wpisów o uroczystościach, które dla Pana Franza i dla nas były cennym przeżyciem. Ten omen stoi w przykrym kontraście do jednej z pasji Pana Franza, a w zasadzie jego profesji. Był kaligrafem – pisanie pięknych liter poniekąd odzwierciedlało jego szacunek do treści, jakich nośnikami były powstające pod jego ręką litery.
Byłem dzisiaj na Mszy św. za duszę śp. Franza Toennigesa odprawianej w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Ząbkowicach Śląskich. Nie wiem, z czyjej intencji była sprawowana liturgia. Po nabożeństwie na chwilę zatrzymałem się pod tablicą upamiętniającą osobę Pana Franza wewnątrz świątyni. 19 kwietnia mija dziesiąta rocznica śmierci Pana Franza – człowieka, który dla Ząbkowic Śląskich uczynił wiele dobra. Także już wtedy, gdy powojenne okoliczności sprawiły, że wraz ze swoimi rodakami opuścił rodzinne strony. I przyjechał ponownie w 2007 r., aby w symboliczny sposób odzyskać obywatelstwo miasta, w którym urodził się 27 września 1923 r. Kilka miesięcy później uczestniczyłem w ostatnim pożegnaniu śp. Pana Franza w niemieckim mieście Kürten. Burmistrz tego pięknego miasta Ulrich Ivanov nie krył olbrzymiego smutku z powodu śmierci wybitnego mieszkańca swojej gminy. Po Mszy św. żałobnej, już na cmentarzu wypowiedziałem kilka zdań wspomnienia i podziękowania za życie Pana Franza. Na końcu wsypałem do grobu garść ziemi, jaką przywiozłem z Ząbkowic Śląskich. Zapadła cisza… Po chwili dotarło do mnie, że Niemcy, widząc ten gest burmistrza z Polski, z miasta rodzinnego ich rodaka i współmieszkańca, zaczęli płakać. Ulrich podszedł do mnie i uściskaliśmy się. Potem jeszcze długo rozmawialiśmy…
Śp. Franz Toenniges był przeniknięty Ząbkowicami Śląskimi. Nie poznałem kogoś bardziej kochającego Ząbkowice Śląskie. Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie! Daj Panie Boże, abym mógł kiedyś pojechać na grób Pana Franza i raz jeszcze oddać mu cześć.