Mówi się czasem o… wizerunku miasta. Jeśli uznać to za potocznie użyte określenie lub zastosowane w kontekście tzw. marketingu miejskiego, to można je tolerować. Jednak miasto (każda zresztą miejscowość) ma swój niepowtarzalny… pejzaż.
Zamienianie miasta w: słup ogłoszeniowy, arenę widowiskową, plac zabaw czy bazar doraźnych interesów, jest jego instrumentalizowaniem. Redukowaniem do roli tzw. „projektu”, do poziomu produktu, kompleksu usług, areału funkcji czy wręcz sprowadzaniem go do poziomu trybika w cudzej machinie. Jakkolwiek komuś może się zdawać, iż teoretyzuję, to jednak – starając się zachować zgodność słów z faktami / osądu z rzeczywistością – chcę odnotować poczucie wyjątkowości i wartości, jaka z miastem wiąże / może wiązać mieszkańców. To znaczenie jest także swego rodzaju sygnałem dla przybywających do miasta, że nie znaleźli się w miejscu przypadkowym, stanowiącym wypadkową tych czy innych okoliczności, lecz są w mieście – przestrzeni związanej historią, współczesnością i wizją przyszłości.
Miasta, im dłuższa i bogatsza jest ich historia, przechodziły z rąk do rąk – różnych nacji, kultur społecznych, religii, ustrojów, a po drodze doświadczały klęsk naturalnych i katastrof za sprawą ludzkich działań. Pożary, epidemie, wojny, rewolty, mody, etc. przekształcają, a bywa, że deformują miasta. Dotyczy to zarówno tkanki społecznej, jak i substancji urbanistycznej. Będąc dzisiaj w Nysie mogłem obracając się wokół osi zobaczyć skrajnie różne obiekty architektury i wyposażenia przestrzeni miejskiej. Mogłem sobie jedynie wyobrazić, jak mogło wyglądać centrum tego pięknego miasta zanim wstawiono tam (podobnie jak w Ząbkowicach Śląskich, Kłodzku, Dzierżoniowie czy Świdnicy) socrealistyczne klocki. Jak bardzo wiele trzeba włożyć wysiłku (to zadanie samorządu), aby ucywilizować ten krajobraz. To się w Nysie udaje, choć pewnie do ideału daleko. A przecież architektura to tylko (lub aż) zewnętrzny wymiar pejzażu miasta. Ten wewnętrzny malują codziennie mieszkańcy…
Każde miasto to konglomerat (w znaczeniu niezwiązanym z procesami biznesowymi i bliższym dziedzinie geologii) tego, co było, co jest i tego, co ma być. To także niewidzialny „genius loci” i widzialne „to i owo”. Warto pielęgnować jedno i drugie, aby przychodzący w to miejsce po nas, odkrywali oba filary i chcieli je nie tylko podtrzymywać, ale dodać swoje ślady i ornamenty.