Ogłaszanie przetargów na usługi medialne w Gminie Ząbkowice Śląskie jest najwyraźniej piętą achillesową urzędników, których produktu podpisuje burmistrz lub jego zastępczyni.
Na początku marca br. opisywane były, także przeze mnie, zawiłości i meandry rzekomego przetargu na obsługę medialną Urzędu Miejskiego, którego szefem jest burmistrz Marcin Orzeszek. Procedura odbyła się i nawet wskazano najkorzystniejsze oferty, po czym całą operację, zwaną przetargiem, unieważniono. Pod tą decyzją podpisała się wiceburmistrz Ewa Figzał. Jedną z przyczyn unieważnienia postępowania była powzięta rzekomo później wiedza, że niektóre ogłoszenia muszą mieć zasięg ogólnopolski. Nie będę tu powtarzał serii wątpliwości co do obiektywizmu i ekonomicznej racjonalności czynności firmowanych przez ząbkowicki magistrat. Być może ktoś inny prześwietli to wszystko dokładniej, do czego powołani są przede wszystkim radni – członkowie Komisji Rewizyjnej z Anną Józefowicz jako przewodniczącą tej komisji na czele. Milczenie tego gremium w sprawie dotyczącej wydatkowania środków publicznych jest dwuznaczne. W tzw. „międzyczasie” odbył się kolejny przetarg na obsługę medialną, w którym znów „wybrano” jedynego oferenta. O podpisaniu umowy z tymże „najkorzystniejszym” z punktu widzenia urzędników medium nic nie wiadomo, a owo medium nie ma charakteru ogólnopolskiego. Tym razem zwrócę uwagę na kolejną tkwiącą w oparach nieprzejrzystości operację – dla odmiany przeprowadzoną przez Ząbkowicki Ośrodek Kultury. Instytucja ta na początku marca br. zapraszała do składania ofert na promowanie przez kolejne dwa miesiące poprzez baner w portalu internetowym jednej z imprez, jaka ma się odbyć w Ząbkowicach. Szerzej na ten temat napisano w Ząbkowice4YOU.PL , ale w największym skrócie można powiedzieć, że zbierano oferty, było ich kilka, wybrano jedną, ale i tak produktu, o jaki pytano …nie ma tam, gdzie miał być.
Jeśli coś zdarza się raz, można przyjąć, że może się powtórzyć. Jeśli się powtarza, to znaczyć może, iż jest zasadą. W obu wspomnianych wyżej sprawach mamy do czynienia z faktem dysponowania środkami publicznymi przez osoby, które nie wykazują się – nazywając rzecz oględnie – w sposób transparentny. Zupełnie nie rozumiem w tym kontekście zarówno bierności radnych, jak i burmistrza. Pasywność tego ostatniego wskazuje albo na tolerowanie takich pokrętnych działań w wykonaniu jego podwładnych, albo niewiedzę o tym, co dzieje się w jego otoczeniu. To wszystko jednakże to tylko wstęp do zasadniczego pytania o jakość wszystkich postępowań prowadzonych w oparciu o prawo zamówień publicznych. Skoro bowiem w drobnych (co do skali) kwestiach panuje chaos, to co można pomyśleć o skomplikowanych przetargach na duże inwestycje? Pan Burmistrz powinien wyjść ze swojego gabinetu, z którego widzi miasto i jego mieszkańców, aby spojrzeć na te sprawy okiem zwykłego mieszkańca Ząbkowic.