Jestem tym kim jestem dzięki temu, że mam pamięć, i dzięki świadomości dokąd zmierzam. Moja tożsamość „teraz” ma początek w tym, co „było” i cel w tym, co „będzie”. O ile przeszłość jest już nieodwracalnie zapisana, o tyle przyszłości spodziewam się, choć jej nie znam. Tym, co mnie przenika obecnie jest wewnętrzne zmaganie pomiędzy „jest” a „chciałbym”.
„Od przegranej orężnej bardziej przeraża upadek ducha u ludzi”. Te słowa Błogosławionego Michała Kozala – biskupa zamęczonego w niemieckim obozie koncentracyjnym w Dachau zacytował dzisiaj prezydent Stanów Zjednoczonych u stóp Pomnika Powstania Warszawskiego. Donald Trump przypomniał też homilię Świętego Jana Pawła II wygłoszoną 2 czerwca 1979 roku na (ówczesnym) placu Zwycięstwa i reakcję Polaków na tamten modlitewny apel. Słuchałem przez tv naszego Papieża w 1979 r. i też przez tv usłyszałem przemówienie amerykańskiego przywódcy. Oba oglądałem na ekranie telewizora na żywo. Oba wydarzenia spięły się niespodziewanie w łańcuch, bo przecież i przed homilią Ojca Świętego i po niej, także przed i po wystąpieniu prezydenta USA, historia toczyła się i toczy. Jednakże nie sposób nie dostrzec nadzwyczajności obu faktów. I jeszcze bardziej ich zaskakującej spójności. Obie mowy są – w moim najgłębszym przekonaniu – świadectwem o mocy ducha, o sile woli i sensie trwania w tym, co człowiek uznaje za wartość nadrzędną.
Uniwersalizm dzisiejszego przesłania Donalda Trumpa, który na materii historii Polski utkał poruszający serce i umysł gobelin obrazujący katalog najwyższych wartości, czyni tę mowę jedną z najważniejszych współczesnych oracji. I nie to nie ze względu na bezcenność laudacji tego, co polskie – choć należy zapisać, że tak propolskiego przemówienia z ust zagranicznego polityka, nie czytałem i nie słyszałem. Oracja ta jest hymnem ku czci cywilizacji judeo-chrześcijańskiej. Jest jej fenomenalną apologią wobec sił i ośrodków usiłujących rozsadzić ją od wewnątrz i zdewastować wpływami zewnętrznymi. Rozpatrywana w kategoriach politologicznych stanowi perfekcyjny wykład o fundamentach systemu społecznego, którego trwanie warunkuje bezpieczeństwo i rozwój jednostek ludzkich, rodzin, społeczności lokalnych i narodów.
Jeśli przyjąć, iż polityka jest pracą na rzecz dobra wspólnego, przemówienie amerykańskiego prezydenta jest fenomenalnym przykładem wiary w idee, bez których polityki już nie ma i pozostaje tylko transakcyjność.
FOT: Facebook Andrzej Duda