Jeszcze nie tak dawno zalewano ulice miast miękką asfaltową smołą. Odkąd jednak – na szczęście – do łask wrócił granit, wiemy, czym jest bruk. Twarde, odporne na zmiany temperatury i wszelkie obciążenia podłoże znamy już nie tylko z poezji Norwida, który w porażający sposób opisał wyrzucenie fortepianu Szopena na ulicę.
Przepraszam za ten – jak się może zdaje – oderwany od codzienności wstęp. Sądzę jednak, że oddaje on sedno sprawy, o jakiej zamierzam się wypowiedzieć. A rzecz dotyczy tzw. „eksmisji na bruk”, czyli wyrzucenia kogoś z zajmowanego mieszkania bez wskazania innego lokum.
Jestem przeciwny eksmitowaniu ludzi „na bruk” z powodu biedy. Od tego są instytucje publiczne i organizacje pozarządowe, aby znajdować rozwiązanie w takich okolicznościach. Jeśli bowiem ktoś z przyczyn niezależnych od siebie traci dochody lub ma ich zbyt mało, nie może zostać sam ze swoim problemem. I nie ma to nic wspólnego z pojęciem „nadopiekuńczości”. To jest solidarność z tymi, którym życie nie ułożyło się pomyślnie. Jeśli natomiast lokator dewastuje udostępnione mu mieszkanie, drastycznie zakłóca spokój innym osobom lub nie płaci czynszu mimo uzyskiwanych dochodów, właściciel musi dysponować możliwością szybkiego reagowania. W niektórych krajach Unii Europejskiej ujawnia się zjawisko niewypłacalności osób czy rodzin, które skorzystały z kredytu hipotecznego, a w wyniku kryzysu ekonomicznego, utraciły zdolność do jego spłaty. Podobna sytuacja może mieć miejsce w Polsce, gdzie na dodatek zdarzają się zatory w spłacaniu kredytów wziętych w innych niż polska walutach. Wyrzucanie takich ludzi „na bruk” i licytowanie ich mieszkań, stanowiących częstokroć jedyny majątek, jest rozwiązaniem być może ekonomicznie uzasadnionym, lecz na wskroś nieludzkim.
Wspomniane przeze mnie wyżej instytucje i organizacje wraz z samorządem gminnym nie mogą dystansować się od tych problemów. Rzecz jasna, priorytetem musi być ochrona gorzej sytuowanych osób i rodzin. Dla nich trzeba szukać lokali zastępczych lub zdecydować się na tzw. budownictwo socjalne (o czym już na tych łamach pisałem). I nie jest to demagogia, lecz zwyczajna ludzka wrażliwość.
Pewien znany polski polityk powiedział: „stłucz pan termometr, a nie będziesz pan miał gorączki”. Przez skazywanie ludzi na bezdomność nie rozwiąże się problemu lokatorów, którzy nie wywiązują się ze swoich zobowiązań. Tak czy inaczej to sąd powinien orzekać o eksmisji, a sprawiedliwość polega na chronieniu słabszych i tępieniu cwaniactwa.
Norwid swój słynny wiersz „Fortepian Szopena” zakończył frazą: >>Jękły głuche kamienie – Ideał sięgnął bruku.<< Człowiek nie może być potraktowany jak instrument. W żadnym jednak przypadku nie może pozostać bez dachu nad głową. Nie może się znaleźć na bruku.
Tekst opublikowany w Tygodniku „Gazeta Ząbkowicka” – nr 9 / 20-26.11.2013