Gdy pod koniec lutego w wielu miejscach Polski dało się zobaczyć, niespotykane w naszej szerokości geograficznej, zjawisko zorzy polarnej, wielu obserwatorów zachwycało się pięknem falującego światła.
Mrok, półmrok, jasność. Światło i ciemność postrzegamy wzrokiem. Odróżniamy je bez wątpliwości i nikt przy zdrowych zmysłach nie określi dnia ciemnością, a nocy światłością. Jednakże nie wszystko jest tak oczywiste, jak się nam może zdawać, gdy oceniamy to przez zmysł wzroku. Warto wyjść z nieuświadomionego być może, lecz obecnego w nas schematu.
- Schemat ma coś z intelektualnej obrzędowości, w którą trzeba uwierzyć i ściśle się w jej ramach poruszać. Poza schematem są już bezdroża polityczne, społeczne, naukowe, artystyczne, religijne (…) Narażenie się schematowi jest niebezpieczne. Kończyło się ukrzyżowaniem, stosem, galerą, zakopaniem żywcem lub rzuceniem do wieży popiołów, ćwiartowaniem, rozstrzelaniem, ekskomuniką, izolacją.
- Schemat jest z jednej strony narzuconym sposobem myślenia, z drugiej – owocem bezsilności innego pojmowania. Dla przeciętnych jest normą i to nieprzekraczalną.
- Bezkolizyjne wyzwalanie się spod schematyzmu jest sztuką, chciałoby się powiedzieć, uśpienia schematu albo wywlekania się spod niego, ujawniania przy tej okazji wartości, co jest w końcu równoznaczne z degradacją dawnego sposobu myślenia. Słabość albo bezradność lubi otaczać się murem schematyczności. Wewnątrz przekonaniowego podwórka łatwiej rządzić innymi.
Tytuł „Życie jest światłem” powstał w 1980 r., ale treść książki „sięga głębokiej przeszłości” – pisze o swoim dziele ks. prof. dr hab. Włodzimierz Sedlak – profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, twórca polskiej szkoły bioelektroniki, elektromagnetycznej teorii życia oraz pojęcia wszechpróżni. W 1966 r. uzyskał stopień doktora habilitowanego z biologii teoretycznej za rozprawę „Możliwość odtworzenia początków ewolucji organicznej na podstawie komponentu krzemowego”, a następnie objął kierownictwo utworzonej Katedry Biologii Teoretycznej. W 1974 r. został profesorem nadzwyczajnym, a w 1980 r. profesorem zwyczajnym. Warto jeszcze przypomnieć, że w latach 50. minionego wieku w Górach Świętokrzyskich odnalazł ślady starożytnego hutnictwa i odtworzył proces dawnego wytopu, badał geologię gór, rudy pirytu i manganu, odkrył pozostałości organizmów dolnokambryjskich, wcześniej nieznanych nauce. To właśnie odkrycie stało się zaczątkiem jego pionierskiej idei „krzemowych początków życia”, wyprzedzającej o lat kilkanaście podobne teorie formułowane przez uczonych brytyjskich.
Wróćmy jednak do głównego wątku tego rozważania, choć niewątpliwie biografia ks. prof. Włodzimierza Sedlaka zasługuje na dobre poznanie. Zatrzymam się na jednym rozdziale książki „Życie jest światłem”, aby skupić uwagę – swoją i Twoją – na pasjonującym według mnie przesłaniu, zostawionym przez jednego z najwybitniejszych polskich myślicieli i zarazem bardzo skromnie żyjącego polskiego księdza katolickiego zafascynowanego spotkaniem wiary i nauki. W naszych czasach to już niemal wymóg, aby te dwie sfery życia stawiać w kontrze, a przecież wiara i nauka idą w parze.
- Nie wiadomo czym jest życie. Daremnie szukać w encyklopedii hasła i definicji. Przyroda wyposażyła masę około 70 kg związków organicznych w dar życia i lęk jego utraty przez śmierć, pozbawiając człowieka rozeznania, czym ów dar jest w istocie. Człowiek trzyma się go kurczowo, jakby od tego zależał czas posiadania życia.
- Podobno niektórzy są powołani do pełnienia jakiejś roli między narodzinami a zgonem. A może nawet każdy człowiek pełni jakąś, niekonieczne uświadomioną rolę? Do nieznanej życia przybywa niewiadoma przeznaczeń i zadań. Loteria trzech niewiadomych w jednej historii trwania daje przeciętność lub zaskakuje nieoczekiwaną osobowością.
Po przybliżeniu sobie dwóch wektorów – konieczności wyjścia ze schematu, aby uniknąć przeciętności oraz potrzebie świadomego życia, aby sięgnąć po nieprzeciętność – można się przesunąć w kierunku rozwikłania tajemnicy znaczenia światła w życiu. Tu niezbędne jest zastrzeżenie. Chodzi o światło rozumiane bynajmniej nie tylko w doczesnym przenośno-poetyckim (piękno) czy religijno-duchowym (dobro) sięgającym wieczności znaczeniu. Te bowiem dwa znaczenia są bokami trójkąta, a do „kompletu” jest nam potrzebny bok trzeci.
- Geniusze po drodze byli nieliczni, zawsze w pojedynkę, zawsze poza tłumem. Tłum uczoności po czasie dokona nie tyle adopcji geniusza, co jego twórczej myśli. Sam geniusz pozostaje zawsze poza tłumem. Geniusze posuwają się na wyższych i samotnych piętrach świata, jak obłoki wiodące ludzkość.
- Człowiek, idący samotnie, nie wie o tym wszystkim. Jest mrok osiągnięć, jest krzyk wyników, jest bank danych. Jest taśma produkcji intelektualnej, której zapału poza twórczym myśleniem udzielają jeszcze inne czynniki. Gdyby istniał bank aktualnej niewiedzy? Gdyby istniał bank spraw mylnie poznanych. Nie ma takiej instytucji. Szkoda.
- Tak więc będąc samotnikiem w nauce jest się, według powszechnej opinii, w ogóle poza nauką, na bezdrożach fantazji i urojeń. Iluminowani nie wiedzą, że nie jest to upodobaniem wynikającym z kompleksu psychofizycznego, lecz metodą twórczego postępowania. Tu tkwi cała różnica (…). Samotność jest konieczną fazą wyjścia w świat z twórczą nowością. Coś więcej nawet – nie dojrzy się i nie oceni światła, nie stojąc w ciemności.
- Najpiękniejszym momentem życia jest ujrzeć nagle ten błysk (…). Częściej jest to moment mniej żywiołowy, raczej chwila zadumy, kontemplacji światła, którego jeszcze z żyjących nikt nie widział. (…) Nie ma przesady w twierdzeniu, że to moment powrotu do czasów Genesis: „Niech się stanie światło”. I słyszy się ten głos i widzi skutek.
Jesteś ze mną już tak blisko, że przeczuwamy faktyczne znaczenie światła jako początku i horyzontu poznania. Trzeci bok trójkąta to znaczenie badawczo- poznawcze (prawda). Wiele lat poszukiwań, obserwacji, badań, analiz ks. prof. Włodzimierza Sedlaka, streszczonych jego ręką na ponad 300 stronach książki, usiłuję w tym miejscu zawrzeć w kilku zdaniach. Jeśli sięgniesz po tę publikację, znajdź czas i miejsce, aby w samotności i ciszy, przeczytać barwne relacje, a jednocześnie dotknąć, zrozumieć mocno osadzone w przyrodniczym aspekcie ludzkiej egzystencji konkluzje.
- Jeśli życie zostało dzięki światłu wymotane z materii, to musiało w sobie światło zamknąć i z tym impulsem zsynchronizować własny rytm. Dopóki człowiek nie sięgnął głębin morskich i nie wydobył stamtąd ryb z poświatą, był przekonany o ciemni panującej w głębokości. Przyroda wyposażyła człowieka w przyrząd pomiarowy światła – siatkówkę oka, i światłem nazywa człowiek to, co przez tę siatkówkę przecedzi jako białą mieszankę trzech podstawowych barw: zieleni, czerwieni i błękitu. Pryzmatyczny segregator optyczny znajduje się w mózgu.
- Światło ma szeroki zakres od promieni gamma do fal długich i w rzeczywistości nie ma elektromagnetycznej ciemności, jak nie ma absolutnej próżni. Wszechświata i życia nie można kalibrować doznaniem siatkówki oka. Trzeba wykluczyć wzrok jako czynnik determinujący oceny.
- Do stwierdzenia, że życie jest światłem, nie dochodzi się na myślicielskiej wyłącznie drodze. Światło objawia się nam przez kontrast z mrokiem. Trzeba więc startować z ciemności. Życie nie jest wyłącznie kwestią biologii, skoro istnieje człowiek i jego twórczość. Życie człowieka zbyt odbiega od czystej biologii. Życie jest światłem nie w przenośni. Życie jest z natury światłem.
- Życie jest światłem. Światło jest dla pokornych i upartych, dla przywykłych do szukania dróg, gdzie się ich normalnie nie przewiduje. Światło jest dla tych, którzy odrzucili wygodę, oszczędzanie sił i życia, dla mało giętkich w krzyżach. Dla miłośników trudności. Światło to droga rzecz. Trudna rzecz.
- To nieprawda, że umierając wchodzi się w czerń tunelu. To przedpokój jasności. Może jest to nawet sięganie poza krąg, po którym światło obiega wszechświat (…). W tak wielkiej chwili wystrzelenia swej biologicznej egzystencji, nie wiadomo dlaczego nazywanej śmiercią, sięga się poza system wszechświata. Do samej światłości…
Zatrzymując się, z racji racjonalnych i irracjonalnych przywiązań, w mroku jakichkolwiek schematów, zamykamy w sobie i odbieramy innym ludziom punkt wyjścia i perspektywę nieprzeciętnego życia. I nie rzecz w tym, aby błyszczeć lub wzbudzać zaślepienie, aby otaczać się blichtrem czy karmić zmysły świecidełkami. Sprawa jest o wiele – rzekłbym o niebo – ważniejsza.
Jasność serca oraz jasność umysłu każdej i każdego z nas – tam, gdzie jesteśmy w naszych życiowych rolach – rozjaśnia serca i umysły innych osób. Im jaśniejsze są słowa i im jaśniejsze są czyny, tym więcej światła wokół nas. I tym bliżej jesteś(my) światła, które było u naszego początku. Światła, które jest dla nas wiecznie dostępne.
Rozważania w cyklu „Bliżej Słowa”: Włodzimierz Sedlak, Życie jest światłem, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa, 1985 / 12.03.2023 / sudeckiefakty.pl