Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco
a droga którą Jaś Małgosia dreptali do szkoły
nie rozstąpi się w przepaść
Inwazja Związku Sowieckiego na Rzeczpospolitą Polską rozpoczęła się 17 września 1939 roku tuż po godz. 3:00. Był to drugi śmiercionośny cios zadany Polsce po tym, gdy 1 września 1939 roku po godz. 4:00 nasz kraj zaatakowała Rzesza Niemiecka. Doszło w rzeczywistości do czwartego rozbioru Polski.
Sowieci skierowali na całą liczącą 1400 kilometrów linię granicy pond 640 tys. żołnierzy różnych formacji, niemal 5 tys. dział i moździerzy, 4,7 tys. czołgów, 760 samochodów pancernych i 3,2 tys. samolotów. Obrona wschodnich rubieży II Rzeczypospolitej została zdana – o czym nie wolno zapomnieć – na tę resztę potencjału polskich sił zbrojnych i społeczeństwa, które nie zostały związane walką obronną przed najazdem niemieckim trwającym już ponad dwa tygodnie. Do rangi symbolu oporu, jaki Rosjanom stawiali Polacy przeszła obrona Grodna. Zorganizowano tam heroiczną obronę miasta i do 22 września broniono się przed sowieckimi jednostkami pancernymi. Gdy ostatecznie Rosjanie wdarli się do miasta zemścili się i rozstrzelali ponad 300 mieszkańców i obrońców Grodna. Inaczej stało się we Lwowie, gdzie 22 września zdecydowano poddać miasto. W tle było polecenie Naczelnego Wodza marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza, aby „jeśli możliwe, unikać walki z Sowietami”.
Polska była osamotniona – Polacy znaleźli się w potrzasku pomiędzy dwiema narodowo-socjalistycznymi dyktaturami. Obaj agresorzy działali w porozumieniu uzgodnionym 23 sierpnia 1939 r., które historia zna jako pakt Ribbentrop-Mołotow. W rzeczywistości tajny protokół podpisano na Kremlu z polecenia i w obecności Stalina i Hitlera. To oni wydali wyrok śmierci na Polskę. Trzeba jeszcze dodać, że Związek Sowiecki anektował w kolejnych miesiącach część Finlandii, a wiosną 1940 r. Litwę, Łotwę, Estonię, a z początkiem lata przejął kontrolę nad Besarabią i północną Bukowiną, czyli częścią Królestwa Rumunii. Dla Józefa Stalina to miał być i był – jak się później okazało – prolog do uzależnienia kolejnych państw i narodów od hegemonii kremlowskiej. Zapędy imperialne dyktatora sięgały przecież już od 1920 r. po Lizbonę! Wtedy do Polska zatrzymała bolszewicką nawałę, co upamiętniamy Świętem Wojska Polskiego obchodzonym w rocznicę pamiętnego Cudu nad Wisłą z 15 sierpnia 1920 r.
Zbigniew Herbert napisał wiersz „17 IX”, z którego cytaty stanowią osnowę niniejszego rozważania. Poetycki zapis powstał w 1983 r., więc długo po tym, jak Polska znalazła się w okowach sowieckich i jeszcze w czasie, gdy Warszawa była politycznym i gospodarczym satelitą Moskwy. Tym bardziej zaskakiwać może utrwalone w strofach przekonanie, iż władza wschodniego reżimu nad Polakami i nad Polską będzie mieć swój koniec. Weźmy pod uwagę, że o ile niemieccy żołnierze ostatecznie zostali zmuszeni do opuszczenia okupowanego terytorium Polski w 1945 r., o tyle czerwonoarmiści wyjechali z podbitej Polski dopiero w 1993 r. (podkreślam: tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym trzecim, czyli zaledwie 30 lat temu!).
Rzeki nazbyt leniwe nieskore do potopów
rycerze śpiący w górach będą spali dalej
więc łatwo wejdziesz nieproszony gościu
Ale synowie ziemi nocą się zgromadzą
śmieszni karbonariusze spiskowcy wolności
będą czyścili swoje muzealne bronie
przysięgali na ptaka i na dwa kolory
Nim jednak na horyzoncie dziejów znanym nam współcześnie pojawiły się coraz realniejsze szanse na odzyskanie wolnej Polski, 84 lata temu zaczął się dramatyczny dla milionów Polaków czas okupacji sowieckiej. Od początku Rosjanie dążyli do zastraszenia i podporzadkowania sobie Polaków, by jakikolwiek opór był niemożliwy. Przeprowadzono między innymi tzw. „paszportyzację”, co polegało na przymusowym nadawaniu obywatelstwa sowieckiego, co było alternatywą dla represji czy wywózki. Na porządku dziennym były rabunki, gwałty, tortury i niekontrolowane przez przełożonych akty agresji, częstokroć pijanych sołdatów, kończące się cierpieniem lub śmiercią niezależnie od wieku, płci czy kondycji ofiar.
Jednocześnie tylko we wrześniu 1939 r. żołnierze Armii Czerwonej oraz członkowie różnych sowieckich formacji policyjnych wymordowali ok. 2,5 tys. jeńców oraz setki cywilów. Różnym formom represji tylko na obszarze anektowanym przez siły sowieckie poddano ponad 800 000 osób, w tym jeńców wojennych, imiennie zesłanych do łagrów oraz bezimiennie i masowo deportowanych w głąb terytorium sowieckiego, zmobilizowanych pod przymusem do Armii Czerwonej oraz osób, które zdecydowały się na podjęcie pracy w Związku Sowieckim czy ewakuowanych, gdy w czerwcu 1941 r. doszło do wojny pomiędzy stalinowskimi Sowietami i hitlerowskimi Niemcami. Wciąż niepełne są statystyki dotyczące śmiertelności w czasie wywózek, w miejscach osiedlenia i obozach pracy. W latach 1939 – 1941 doszło bowiem do czterech masowych deportacji ludności cywilnej w głąb Związku Sowieckiego. Kulminacją represji sowieckich przeciwko obywatelom Polski było ludobójstwo znane w historii jako Zbrodnia Katyńska. Wiemy o tym tragicznym masowym mordzie dokonanym na ponad 22 000 polskich oficerów (w tym jednej kobiety – podporucznik lotnictwa Janiny Lewandowskiej) stosunkowo dużo dzięki determinacji rodzin ofiar, polskich historyków i patriotycznie usposobionych polityków. Wciąż jednak większość dokumentów i list pomordowanych strzałem w tył głowy obywateli Rzeczypospolitej jest trzymana pod kluczem w Moskwie. Ciała pomordowanych spoczywają po części na terytorium Rosji i Białorusi, gdzie od ponad roku nie można uczcić ich pamięci. Są też cmentarze na Ukrainie, gdzie toczy się wojna.
Zdecydowanie w cieniu Katynia jest inna, podobna do katyńskiej, zbrodnia Rosjan dokonana na polskich oficerach – Mord w Mokranach. Po 1 września 1939 r. marynarze Flotylli Rzecznej, którzy na Polesiu strzegli ówczesnej polsko-sowieckiej granicy, zdecydowali o ewakuacji. Zatopili większość jednostek pływających, aby nie dostały się w ręce czerwonoarmistów. Utworzony mały oddział zamierzał dołączyć do Samodzielną Grupą Operacyjną „Polesie”, dowodzonej przez gen. bryg. Franciszka Kleeberga. Z 25 na 26 września licząca niemal 200 osób grupa marynarzy wpadła w ręce Rosjan, którzy zmusili Polaków do przemarszu w kierunku miejscowości Mokrany. Tam wybrali osiemnastu najwyższych rangą oficerów i podoficerów, których zamordowali strzałem w tył głowy. Ich ciała pochowano we wspólnej mogile, a pozostałych marynarzy wywieziono w głąb Związku Sowieckiego.
Mundurowi i cywilni funkcjonariusze państwa sowieckiego dokonywali zbrodni wojennych na Polakach przez cały czas okupacji sowiecko-niemieckiej. Gdy w połowie stycznia 1945 r. rozpoczęła się rosyjska ofensywa, Armia Czerwona zatrzymała się pod Bytomiem. Batalia o to miasto i sąsiadujące z nim Miechowice trwały kilka dni. Łącznie, w ciągu niespełna trzech dni Rosjanie zabili tam około 380 osób, w większości cywili – Polaków i Niemców. Można byłoby kontynuować powyższe wątki ukazujące dzikość i bezwzględność sowieckiej hordy, która przed i po 1945 r. tyranizowała Polskę (i inne kraje).
Działo się tak do przełomu lat 1989 i 1990, o czym niedawno pisałem w nawiązaniu do 43. rocznicy Solidarności. Ponad pół wieku deptania polskiej ziemi rosyjskim butem zakończyło się wyjazdem ostatnich oddziałów Armii Czerwonej z Polski 17 września 1993 r., gdy symbolicznie żegnał ich przed Belwederem prezydent RP Lech Wałęsa. „Symboliczność” tego pożegnania i sam fakt fetowania Rosjan przez głowę państwa polskiego to odrębny wątek, bo jest tajemnicą poliszynela, że Lech Wałęsa nie był zwolennikiem jednoznacznego odcięcia się od Federacji Rosyjskiej. Wyjazd Rosjan z Polski to był raczej rezultat zabiegów rządu Jana Olszewskiego, który jako pierwszy podjął działania na rzecz wstąpienia Polski do NATO i blokował na wszelkie możliwe sposoby te operacje polityczne, które miały na celu utrzymanie sieci zależności naszego kraju od struktur decyzyjnych ulokowanych na Kremlu.
A potem tak jak zawsze – łuny i wybuchy
malowani chłopcy bezsenni dowódcy
plecaki pełne klęski rude pola chwały
krzepiąca wiedza że jesteśmy – sami
Nosimy pamięć o hekatombie naszego narodu, do jakiej doszło po 1 i 17 września 1939 r. Jednocześnie nie chcemy tkwić w matni geograficznej i politycznej pułapce kompleksów wobec obu ciemiężców. Dodać do tego wszystkiego musimy aktualny kontekst inwazji Rosji na Ukrainę, ujawniane konszachty biznesowo-polityczne Rosji i Niemiec oraz drzemiący nadal w części struktur naszego państwa, ale też i w pewnych grupach społeczeństwa potencjał wpływów rosyjskich lub podatności na nie. Są nawet politycy, którzy nie tają, że należy wrócić do dobrych (czytaj: wasalnych) relacji z Rosją ze względów – jak twierdzą – gospodarczych lub, co frapuje jeszcze bardziej – historycznych. O ile w Polsce takie ekstremalnie pozycjonujące się opinie są w mniejszości, o tyle im bardziej jesteśmy zwróceni na Zachód, tym więcej – być może z racji braku wiedzy czy doświadczeń historycznych lub pod wpływem rozmaitych zależności ekonomicznych – stosunek do Rosji bywa daleko bardziej spolegliwy. Na tym tle niepokoją nawet wypowiedzi papieża Franciszka, którego stosunek do Rosji i jej historii jest miejscami daleki od typowej dla Watykanu dyplomatycznej ostrożności w relacjach z Moskwą.
Moja bezbronna ojczyzna przyjmie cię najeźdźco
i da ci sążeń ziemi pod wierzbą – i spokój
by ci co po nas przyjdą uczyli się znowu
najtrudniejszego kunsztu – odpuszczania win
Herbert Zbigniew, w stanowiącym osnowę tego rozważania wierszu pod znamiennym tytułem „17 IX”, nie zatrzymuje się na potwornościach sowieckich zbrodni, których ofiarami padli Polacy. Wznosi się niejako ponad bezkres katorgi zadanej Polakom. Nie wzywa do pospolitego ruszenia. Demonstruje nasz narodowy – arcypolski – charakter, w który jest w nim miejsce dla wolności. Najeźdźca nie jest w stanie objąć wyobraźnią czy tym bardziej uczynić ją regułą swego życia. Jest też nieskrywana przestroga dla agresorów…
…Polacy nigdy nie zrezygnują z wolności i nie będą o nią prosić. Przywróconej wolności będą bronić, a odebraną są gotowi odzyskać za wszelką cenę. Nie w zemście, nie w odwecie jest sposób na pokonanie agresora, bo stalibyśmy się jak on. Dla znalezienia takiego miejsca Polski, na jakie zasługuje nasze państwo i my, jako naród, niezbędne są pamięć i prawda. 17 września 2023 roku to dzień pamięci o tragicznej przeszłości, ale także dzień prawdy o tym, czyja jest teraz i czyja będzie Polska w przyszłości… Od tej odpowiedzi zależy czy jest i będzie wolna.
Krzysztof Kotowicz napisane 1 września 2023 - dla sudeckiefakty.pl
Źródła:
- wojsko-polskie.pl
- ipn.gov.pl
- przystanekhistoria.pl
- polskieradio.pl
- polska1918-89.pl
- niezlomni.com
Grafika:
- portal Polska Zbrojna