Z poznawaniem człowieka jest jak z listem w kopercie, której nie możemy otworzyć przed określonym terminem lub bez zbiegu uprawniających do tego okoliczności. Drugi człowiek i tak nie przestaje być nieodczytanym listem. Dopóki bowiem rozwija się nitka biografii, nie wiemy dokąd zaprowadzi.
Można domniemać z koperty – jej koloru, umieszczonych na niej napisów, zastosowania pióra (koloru atramentu) lub innego przyrządu do pisana, czasem zapachu, grubości – jaka jest jej zawartość. Na tym jednak poprzestając, pozostajemy w sferze domysłów, dociekań, prognoz czy też skojarzeń lub reminiscencji. Zaintrygowanie tym, co znajduje się w kopercie można próbować zaspokajać poddając kopertę intensywnemu światłu prześwietlającemu ją i pozwalającemu odszyfrować widoczne cząstki liter, z których skonstruowana jest epistoła. To, rzecz jasna, dość prymitywna forma i w zasadzie jest złamaniem pieczęci nietykalności korespondencji, jeśli nie jest się jej adresatem lub obowiązuje kalendarzowe memorandum na jej dostępność. Co sprytniejsi inhalują kopertę parą wodną, aby dostać się do jej wnętrza, poznać je, po czym zatuszować ślad swojej ingerencji. Pamiętam czas, kiedy otrzymywałem listy opieczętowane napisem „ocenzurowane”, a więc ktoś jawnie włamywał się do nieswojej własności, podeptał ją, pociął według uznania i oddawał tak sponiewieraną przesyłkę prawowitej osobie. Dzisiaj coraz częściej listy mają postać digitalną. Nie ma więc kopert, pismo jest syntetyczne, formuła często jakby kalkowana (stereotypowe: „witam”, „pozdrawiam”), często dąży się do zwięzłości, stosuje się skróty, emotikony i hiperlinki, żeby (chyba) przyspieszyć pisanie e-listu. Zmieniły się też metody przełamywania chronionej hasłami i szyfrowanej wymiany informacji i na tym, zresztą, tle toczy się swego rodzaju licytacja pomiędzy „ostrożnymi” i „ciekawskimi”, czyli pomiędzy rozmówcami, a usiłującymi ukraść prywatność.
Niezależnie od tworzywa, niezależnie od treści, niezależnie od prób jej nieuprawnionego przeniknięcia, są w liście, jakim jest człowiek dla człowieka, sfery nie do przełamania czy też takie, których udostępnienie możliwe jest tylko, gdy pozwalają na to obie osoby. Nie można zmienić minionego, nawet wypierając przeszłość ze świadomości i wymazując jej materialne znaki. Nie sposób z absolutną dokładnością ujawnić tego, co ma nadejść, a co w istocie niniejszego wywodu stanowi jego esencję. Przyszłość bowiem można prognozować, ale horyzont ludzkiej biografii nie jest zakreślany wyłącznie ludzką ręką, a nawet gdyby przyjąć taką tezę, człowiek nie jest zdolny uniknąć nieprzewidywalnego wpływu innych ludzi. I jest jeszcze jeden aspekt – to, czego nie umiemy: czasem w ogóle, czasem bez nadzwyczajnego tła, opowiedzieć innym. Drugą stroną tego wątku jest zdolność: moja, twoja, innych do absorbowania takiego przesłania, o ile uda się go sformułować.
Pozostajemy zawsze i wszędzie, po części enigmatyczną przesyłką. Większa część znaczenia tej tajemnicy, część jej treści, objawia się w stanach ekstremalnych lub sytuacjach nieodwracalnych. Obawiamy się takich uwarunkowań…