Politycy serwują nam codziennie konkursy i bitwy, od jakich mdli coraz większe grono przyzwoitych ludzi. Sportowcy wzbudzają nadzieje na medale i wygrane, ale często strasznie zawodzą swoich kibiców. Dziennikarze bywają natrętnymi agitatorami lub opisują świat od najgorszej strony, bo to się najlepiej sprzedaje. Jak się zdaje, znajdowanie tego, co pozytywne, proklamowanie piękna i ludzkich wartości staje się – jak nigdy dotąd – domeną kultury.
Kultura nie mieści się w formatach układanych na biurkach urzędników. Nie da się jej zamknąć w klatce jednej idei. Przekracza granice stereotypów wykuwanych przez nawyki i gusty. Uczestnicząc w kulturze przestajemy być konsumentami. Czytanie książki w bibliotece, oglądanie filmu w kinie, wpatrywanie się w spektakl w teatrze, wsłuchiwanie w koncert w sali koncertowej, spacerowanie po wystawie w muzeum, zatrzymanie się przed instalacją w przestrzeni publicznej, wertowanie fotografii w internecie. To za każdym razem doświadczenie poszukiwania nieznanego dotąd, nienazwanego przez nikogo wcześniej, nieuczynionego w określony materialny sposób przesłania. Jednocześnie kultura nie jest burzeniem istniejących już postaci ludzkiej twórczości, co najwyżej jest polemiką z nimi, alternatywą dla ogłoszonych już form i związanych z nimi przesłań. Nie jest kulturą dewastowanie zastanej estetyki, demolowanie świata wartości, na jakich budowana była i jest cywilizacja. Antykulturą jest negowanie niezależności prawdy, kwestionowanie sensu dobra, brukanie piękna i brak miejsca na kreatywność.
Za mało jest kultury w naszej codziennej rzeczywistości. Ten deficyt jest o wiele gorszy w swoich rezultatach nawet od braków w budżecie. Jeśli bowiem nie ma uniwersalnego spoiwa w życiu społeczeństw, którym może być tylko kultura, wszystko inne staje się transakcją. W miejsce słowa, obrazu, dźwięku i gestu pojawiają się epitety, złudy, kakofonie i pozory. Warto więc, a może nawet trzeba, upominać się o miejsce dla kultury. I nie mam tu na myśli jedynie górnolotnych uniesień twórców i miłych aktów dobrej woli ze strony publicznych i prywatnych mecenasów kultury. Powiem otwarcie – zbliża się seria wyborów politycznych. Powinniśmy pytać kandydatów na wójtów, burmistrzów, radnych, posłów, senatorów, eurodeputowanych i na prezydenta o ich stosunek do kultury. Należy domagać się prostych deklaracji wobec świata kultury bez stawiania warunków, by potem domagać się ich bezwarunkowego spełniania. Miejsce kultury nie jest pod spodem spraw, o jakich najczęściej mówi się w kampaniach politycznych. Kultura jest bowiem światłem wszędzie tam, gdzie go brakuje w każdej innej dziedzinie ludzkiej egzystencji.
Tekst opublikowany na Portalu VVENA.PL pod datą 15.12.2013