Po osiemnastu latach od przeszywającej serca godziny 21:37 z soboty 2 kwietnia 2005 roku, nieco z zaskoczenia historia zatoczyła koło.
Zostaliśmy – jako członkowie Kościoła, jako Polacy – znów wezwani, aby pójść za Panem przez skupienie wokół Jana Pawła II. Tamtego wieczoru przeczuwaliśmy, że zamykająca się księga życia „naszego papieża” oznacza Jego powrót do Domu Ojca. Dlatego w tylu sercach – obok łez z powodu rozłąki – była radość nadziei wyrażana okrzykiem „Subito Santo!”. W 2023 roku zostaliśmy zapytani czy nadal jesteśmy „pokoleniem JP2”. I wielu z nas wyszło dzisiaj ze „strefy komfortu”, jaką bywa rutyna „chodzenia do kościoła”, aby dać na nowo świadectwo trwania w Kościele. Jak bardzo pamięć jest tu potrzebna wspomniałem już dzisiaj w #BliżejSłowa.
Przed chwilą, w trakcie czuwania w parafii pw. św. Jadwigi w Ząbkowicach Śląskich, usłyszałem raz jeszcze słowa Jana Pawła II, które docierały do mnie w czerwcu 1987 r., gdy byłem na Westerplatte i mogłem doświadczać właśnie tam mocy apelu, jaki wówczas skierował do młodych papież. Mówił wtedy między innymi…
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte”. Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można „zdezerterować”. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba „utrzymać” i „obronić”, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.