Zło przyciąga pozorując dobro. W rzeczywistości zło jest wypieraniem dobra albo… ustępowaniem dobra wobec zła.
Jakże łatwo jest skrzyknąć się wokół zła udającego dobro, wiemy nawet bez spektakularnych wydarzeń społecznych jakimi była rewolucja Marca ’68 czy jej pełzająca replika, z którą mamy do czynienia w Polsce od 2005 roku. Jej paroksyzmy po odejściu św. Jana Pawła II oraz po Tragedii Smoleńskiej są aż, ale i tylko fasadami innego – znacznie poważniejszego i niebezpiecznego – procesu społecznego.
Krzykliwość, przesada, wyolbrzymianie i sloganowość są zauważalnymi cechami negatywizmu. W istocie są to jednak składniki zasłony dymnej dla faktycznych celów, jakie formułują i jakimi się motywują inspiratorzy wszelkich rewolt społecznych. Gdyby zło ujawniło swoją szpetotę, straciłoby urok. Zło nie jest bezimienne, zatem nie jest bezosobowe. Agregowanie sił zła w naszych czasach to z jednej strony domena socjotechników, a z drugiej granie na deficytach dobra. W istocie im więcej jest zła, tym większa jest pustka sięgająca nawet po nicość.
Dobro nie jest bezimienne, zatem nie jest bezosobowe. W ostateczności starcie zła z dobrem jest bojem pomiędzy złymi i dobrymi ludźmi. Obok grawitacji nicości jest także grawitacja ducha, o której nie tak dawno tu pisałem. Od tygodnia przeczuwam, że wielu z nas jest pomiędzy tymi dwoma przyciągającymi siłami.
Wyświetl ten post na Instagramie
O Boże, nie trwaj w milczeniu,
nie milcz i nie spoczywaj, Boże!
Bo oto burzą się Twoi wrogowie
i podnoszą głowę ci, którzy Cię nienawidzą.
Knują spisek przeciwko Twojemu ludowi,
zmawiają się przeciw tym, których strzeżesz.
«Pójdźcie – mówią – wytraćmy ich spośród narodów,
by więcej nie wspominano imienia Izraela».
Zaiste, zmawiają się jednomyślnie
i przeciw Tobie zawierają przymierze.