Zachodnie media są niezwykle skuteczne w promowaniu powszechnej publicznej solidarności z przekonaniami i praktykami sprzecznymi z Ewangelią, takimi jak aborcja, homoseksualizm i eutanazja.
Media co najwyżej tolerują religię jako coś głupiego lub dziwacznego, o ile nie sprzeciwiają się wprost jej stanowisku w kwestiach etycznych, chyba że uznają je za swoje. Gdy ludzie wierzący wypowiedzą się przeciwko tym praktykom, media biorą wówczas religię na muszkę, przedstawiając ją jako ideologię niewrażliwą na rzekomo palące potrzeby ludzi żyjących we współczesnym świecie.
Autorem powyższych słów wypowiedzianych w 2012 r. podczas Synodu o nowej ewangelizacji jest nie kto inny, jak augustianin ojciec Robert Prevost [1]. To wystąpienie nie wpisywało się w szeroki nurt głosów skłaniających się ku temu, by Kościół szukał sposobów dostosowania się do świata. Ojciec Robert był wtedy w Rzymie generałem Zakonu św. Augustyna, dwa lata później był już biskupem w peruwiańskiej diecezji Chiclayo, następnie wiceprzewodniczącym Konferencji Episkopatu Peru. W 2023 r. wrócił do Rzymu i objął urząd prefekta Dykasterii ds. Biskupów, a kilka miesięcy potem został kardynałem. Od 8 maja 2025 roku cały świat zna go jako papieża Leona XIV.
- Sympatia dla antychrześcijańskich wyborów stylu życia
Wróćmy do wspomnianego już Synodu o nowej ewangelizacji z 2012 r. Ojciec Robert Prevost mówił tam między innymi tak: Sympatia dla antychrześcijańskich wyborów stylu życia, do których zachęcają media, jest tak mocno i precyzyjnie zakorzeniona w opinii publicznej, że kiedy ludzie spotykają się z chrześcijańskim przesłaniem, nieuchronnie wydaje się im ono czymś ideologicznie i emocjonalnie nie do przyjęcia, w odróżnieniu od pozornie humanitarnej antychrześcijańskiej perspektywy. Z iście augustiańską finezją ojciec Robert zwrócił uwagę na fakt socjotechnicznej marginalizacji przesłania ewangelicznego w starciu z przekazami laickimi czy ateistycznymi.
Nie mówił w trybie użalania się nad losem, lecz zwracał uwagę na mechanizmy manipulacji wykorzystywane przez świat przeciw logice wiary. Aby uzmysłowić tę podprogowość działania sił zorganizowanych w opozycji do chrześcijaństwa, ojciec Robert Prevost dał konkretny i niezwykle aktualny do dzisiaj przykład. Powiedział: Katoliccy pasterze, wypowiadający się przeciwko legalizacji aborcji czy też redefinicji małżeństwa, są przedstawiani jako twardzi i niewrażliwi doktrynerzy, ale nie z powodu czegoś, co zrobili lub powiedzieli, ale dlatego, że publiczność zestawia ich przekaz z pełnym życzliwości i współczucia tonem sfabrykowanego przez media obrazu istot ludzkich uwięzionych w moralnie złożonych sytuacjach życiowych, podejmujących w ich przekonaniu decyzje zdrowe i rozsądne. Tak obecnie są przedstawiane w serialach telewizyjnych i filmach dla przykładu, tak zwane alternatywne rodziny, w tym rodziny złożone z par tej samej płci, które zaadoptowały dzieci.
Trudno nie zgodzić się z powyższym opisem budowania przed media laickie świadomości alternatywnej wśród chrześcijan. Zaburza ona i rozsadza od wewnątrz wspólnotę wierzących. Jest jednak jeszcze jedna poważna konsekwencja stanu rzeczy opisanego w 2012 r. i nie mniej aktualnego w 2025 r. To rozległe skutki odczuwalne między innymi w polityce (legislacja), edukacji (indoktrynacja) i kulturze masowej (deprawacja). To zdeformowany, dezinformujący – czyli nieprawdziwy lub co najmniej niepełny – obraz chrześcijan, szczególnie katolików, a już z pewnością Kościoła w oczach i umysłach osób oraz całych środowisk ambiwalentnych lub nieprzychylnych chrześcijaństwu, katolikom i zwłaszcza Kościołowi instytucjonalnemu.
- Przenieść uwagę z widowiska na misterium
Jaką receptę zaproponował w 2012 r. ojciec Robert Prevost? Jeśli nowa ewangelizacja ma skutecznie przeciwstawić się temu medialnemu wypaczeniu religii i etyki, duszpasterze, kaznodzieje, nauczyciele i katecheci muszą być znacznie lepiej poinformowani o wymogach ewangelizacji w świecie zdominowanym przez środki masowego przekazu. (…) Święci Ojcowie, do których należeli Jan Chryzostom, Ambroży, Leon Wielki i Grzegorz z Nyssy, nie byli wielkimi retorami dlatego, że byli wielkimi kaznodziejami. Dokładnie odwrotnie: byli wielkimi kaznodziejami, ponieważ byli przede wszystkim wielkimi retorami. Innymi słowy, ich ewangelizacja była skuteczna w dużej mierze dlatego, że rozumieli podstawy komunikacji społecznej właściwej dla świata, w którym żyli. W związku z czym szczegółowo opisywali techniki, za pomocą których świeckie ośrodki władzy w tamtym świecie manipulowały popularnymi obrazami religijnymi i etycznymi swoich czasów.
Prościej już się raczej nie da wyłożyć prawdy o tym, że ewangelizacja (stara i nowa) – jeśli ma być owocna – niezmiennie musi być odpowiedzią udzielaną światu zrozumiałym dla niego językiem. Język może i musi się zmieniać, ale ani o „jotę” nie można i nie wolno zmienić tego, co się mówi od początku istnienia Kościoła. Ojciec Robert Prevost przenosi tę normę na samo centrum życia Kościoła. Kościół powinien oprzeć się pokusie myślenia, że może konkurować ze współczesnymi środkami masowego przekazu, zamieniając świętą liturgię w widowisko. W związku z tym Ojcowie Kościoła, tacy jak Tertulian, przypominają nam dzisiaj, że widowisko wizualne jest wymysłem epoki i że naszą misją jest zapoznanie ludzi z naturą tajemnicy jako antidotum na spektakl. Dlatego ewangelizacja we współczesnym świecie musi znaleźć odpowiednie środki, by skierować uwagę publiczności tak, by przenieść ją z widowiska na misterium.
- Musimy odrzucić paradygmat wojny
Mija trzynaście lat od chwili, gdy ojciec Robert Prevost wypowiedział swoje refleksje synodalne o mediach. Jesteśmy nadal w Watykanie. Jest rok 2025, ale głos zabiera Ojciec Święty Leon XIV, który zwraca się do zebranych w Auli Pawła VI przedstawicieli mediów cztery dni po wyborze na papieża i przypomina, że: W „Kazaniu na Górze” Jezus ogłosił: „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój” (Mt 5, 9). Chodzi o błogosławieństwo, które stawia wyzwania wobec każdego z nas, ale które w szczególny sposób odnosi się do Was, wzywając każdego z Was do dążenia do innej komunikacji – takiej, która nie dąży do konsensusu za wszelką cenę, nie posługuje się słowami pełnymi agresji, nie opiera się na modelu rywalizacji, i nigdy nie oddziela poszukiwania prawdy od miłości, z jaką mamy jej pokornie szukać. Pokój zaczyna się od każdego z nas: od sposobu, w jaki patrzymy na innych, jak ich słuchamy i jak o nich mówimy. W tym sensie sposób komunikowania się ma znaczenie fundamentalne: musimy powiedzieć „nie” wojnie słów i obrazów, musimy odrzucić paradygmat wojny.
- Kościół musi podjąć wyzwania czasu
W przesłaniu do świata mediów [2] – pierwszym w pontyfikacie Leona XIV – pojawia się znaczący akcent. W 2025 r. Ojciec Święty niejako wraca do tego, o czym mówił do Kościoła podczas Synodu w 2012 r. Rozszerza jednak krąg adresatów tamtego wystąpienia. Żyjemy w czasach trudnych, zarówno do przeżywania, jak i do opowiedzenia. Stanowią one dla nas wszystkich wyzwanie, przed którym nie powinniśmy uciekać. Przeciwnie, wymagają one od każdego z nas, niezależnie od pełnionej roli i posługi, aby nie ulegać przeciętności. Kościół musi podjąć wyzwania czasu i, w ten sam sposób, komunikacja i dziennikarstwo nie mogą istnieć poza czasem i historią. Jak przypomina nam o tym św. Augustyn, mówiąc: „Żyjmy dobrze, a czasy będą dobre” (por. Sermo 80, 8). My jesteśmy czasami.
- Nie potrzeba głośnej, brutalnej komunikacji
Dochodzimy do sedna „filozofii mediów” według Leona XIV. Trzeba przyznać, że papież stawia sprawy radykalnie, choć czyni to w otoczce tzw. „watykańskiej dyplomacji”. Dziś, jednym z najważniejszych wyzwań jest promowanie komunikacji, zdolnej wyprowadzić nas z „wieży Babel”, w której czasami się znajdujemy, z zamętu języków pozbawionych miłości, często ideologicznych lub stronniczych. (…) Komunikacja, bowiem, nie jest tylko przekazywaniem informacji, ale także tworzeniem kultury, środowisk ludzkich i cyfrowych, które stają się przestrzeniami dialogu i konfrontacji. A patrząc jak rozwija się technologia, ta misja staje się coraz bardziej konieczna. Myślę tu szczególnie o sztucznej inteligencji, z jej ogromnym potencjałem, która wymaga jednak odpowiedzialności i rozeznania, aby właściwie ją wykorzystać dla dobra wszystkich, tak aby mogła przynosić korzyści dla ludzkości. I ta odpowiedzialność dotyczy wszystkich, proporcjonalnie do wieku i roli w społeczeństwie. (…) Nie potrzeba głośnej, brutalnej komunikacji, lecz raczej komunikacji, która potrafi słuchać, zbierać głos słabych, którzy nie mają głosu. Rozbrójmy słowa, a przyczynimy się do rozbrojenia Ziemi. Rozbrojona i rozbrajająca komunikacja pozwoli nam podzielić się innym spojrzeniem na świat i działać w sposób zgodny z naszą ludzką godnością. Jesteście na pierwszej linii frontu, informując o konfliktach i nadziejach na pokój, o sytuacjach niesprawiedliwości i ubóstwa oraz cichej pracy wielu ludzi, na rzecz lepszego świata. Z tego powodu proszę Was, abyście świadomie i odważnie wybierali drogę komunikacji na rzecz pokoju.
Nikt nie może mieć cienia wątpliwości, że słowa Leona XIV trafiają „w punkt”, jak się potocznie mówi. Papież z chirurgiczną dokładnością wypreparowuje te obszary w relacjach międzyludzkich, które pozorując wymianę informacji czy opinii, w rzeczywistości są zarażone inwazyjną toksyną dezinformacji i dyfamacji. Oszukiwanie i odczłowieczanie jednych ludzi, aby drudzy mogli nad nimi panować, zaczyna się od fałszywych słów, zmanipulowanych przekazów i wrzasku propagandy. Ojciec Święty Leon XIV apeluje, aby nie używać słów jako amunicji. Przekonuje, aby przekierować strumienie komunikacji na pokój i dobro każdego człowieka. To będzie początek – nie tylko nowych mediów, ale nowy początek cywilizacji.
Tekst dedykowany dla serwisu wAkcji.24.pl / foto: Media Watykańskie (screen)