„W Ząbkowicach Śląskich nie ma kasy na budowę aquaparku, jest za to 20-procentowe bezrobocie. Pomóc może tylko potwór doktora Frankensteina, gwiazda światowego formatu. – Politycy i rzeźnicy nóż wam w brzuch. Żeby żyć w zgodzie z tymi czasami, wszyscy być muszą wymordowani. Pałą w łeb, jeb pałą w łeb – śpiewa potwór w ruinach ząbkowickiego zamku. Burmistrz Marcin Orzeszek słucha rozanielony. To jest to, o czym marzy.
Promocja, może sława, a na końcu kasa. Potwór podbił już przecież Hollywood, w listopadzie ma zagrać główną rolę w musicalu wystawianym przez wrocławski teatr Capitol, więc może jego splendor spłynie na Ząbkowice. A ściągnięci splendorem przyjadą turyści. W Ząbkowicach z kasą jest kłopot i 17 tysięcy mieszkańców to czuje. Powiat, którego jest stolicą, ma 21-procentowe bezrobocie. Miasto wyda w tym roku na inwestycje tylko 16 mln zł, więc turyści luksusów tu nie znajdą. Jedna porządna restauracja, żadnego spa, basen może będzie w 2013, ale zwykły. Jest za to historia, którą magistrat próbuje sprzedać. (…)”.
Cały powyższy tekst pochodzi z „Gazety Wyborczej” sprzed pięciu lat. Skojarzyłem tę publikację mimo upływu czasu, gdy wczoraj zapytany – w trakcie rozmowy towarzyskiej – skąd jestem, odpowiedziałem, że Ząbkowic Śląskich. Mój rozmówca spontanicznie zareagował mówiąc „miasto Frankensteina”. Zdaje się, że nie wykazałem się spodziewaną reakcją, bo usłyszałem jeszcze „…i Krzywej Wieży”. Uśmiechnąłem się i wywiązała się rozmowa wokół kwestii tego, co jest symbolem mojego miasta. Przyznałem, iż bliżej mi do uznania Krzywej Wieży czy wieży Ratusza (obie są charakterystyczne) za wizualny symbol Ząbkowic. Warto brać pod uwagę, że cała panorama Ząbkowic (szczególnie widziana od zachodu czy południa) lub nawet kontury tej panoramy są naprawdę nadzwyczajne. Znane też jest pojęcie Ząbkowic Śląskich jako „miasta wielu wież”.
Nie neguję faktu, że nazwa „Frankenstein” jest rozpoznawalna globalnie. Dodatkowo niemieckojęzyczna nazwa miasta tak właśnie brzmi, więc jest dodatkowa racja ku temu, by wykorzystywać ją marketingowo. Zacytuję znów wspomniany artykuł z „Gazety Wyborczej”. „(…) mówi burmistrz Orzeszek. – Musimy zacząć przyciągać turystów. Naprawdę mamy im co pokazać. Krzywa Wieża, mury miejskie, ruiny zamku… to miasto ma ogromny urok. (…) Nie wszystkim z dr. Frankensteinem jest w Ząbkowicach po drodze. – Frankenstein to niemiecka nazwa, a my jesteśmy Polakami – mówi pani Krystyna, w Ząbkowicach od 50 lat. – Same trupy to ma być atrakcja? Burmistrz niech się lepiej za remonty zabierze – oburza się młodzieniec przedstawiający się jako „student”. (…) Beata Klita: – Bardzo się staram zrozumieć, co miasto będzie miało z takiej promocji i jakoś nie potrafię dostrzec wymiernych skutków, bo chyba nie uwierzymy, że cała publiczność zgromadzona we Wrocławiu na spektaklu zaraz zapakuje się w samochody (bo innego dojazdu do naszego miasta nie ma albo jest bardzo ograniczony) i przyjedzie do Ząbkowic? To jest taka sama promocja jak rozdawanie kalendarzy lub szklaneczek mieszkańcom i pracownikom urzędu, zamiast wysyłania materiałów promocyjnych poza region. My wiemy, jakie mamy zabytki i co warto zobaczyć. A już podszywanie się pod Frankensteina – postać literacką – doprowadza mnie do rozpaczy. Może warto byłoby zapoznać się z historią miasta i ją wykorzystać do promocji, a nie robić nieustanne Straszne Bale Przebierańców. (…) Burmistrz Orzeszek: – Tyle że Frankensteina Mary Shelley nie trzeba promować. To on promuje miasto, bo jest mocnym znakiem towarowym w popkulturze. Nasze zadanie polega teraz tylko na wykorzystaniu tej marki. Żadne inne miasto w Polsce nie może tego zrobić. (…)”.
Od czasu publikacji tych wypowiedzi minęło sporo czasu. Czy straciły na aktualności” Jestem sceptyczny bardziej, niż kiedyś wobec opcji promowania Ząbkowic Śląskich poprzez kojarzenia nazwy miasta z postacią wyimaginowanego potwora, który nota bene nie nazywał się Frankenstein. Zgadzam się z opinią burmistrza Marcina Orzeszka, który od początku swojego włodarzowania postawił promowanie Krzywej Wieży i zgadzam się z panem burmistrzem, że „Frankenstein” to „mocny znak towarowy w popkulturze”. Uważam natomiast, że rozpoznawalny nośnik, jakim jest tytuł książki grozy i kilku innych wytworów kultury masowej może i powinien pozostać jednym z ogniw marketingu miasta. Jednak nie pierwszym, nawet nie drugim i nie równoległym z Krzywą Wieżą. Używane od 2011 r. hasło „Ząbkowice Śląskie – Miasto Krzywej Wieży i Frankensteina” kreuje taką równorzędność. Cieszę się widząc koszulki rozdawane podczas imprez sportowych, na których zarysy Krzywej Wieży i kościoła św. Anny wpisane są w okrąg z napisem „Ząbkowice Śląskie – Miasto Krzywej Wieży”. To dobry ruch, bo kładzie akcent na pod każdym względem unikatowy obiekt, jakim dysponujemy w Ząbkowicach Śląskich. Nie znam aktualnych statystyk ruchu turystycznego skupionego wokół Krzywej Wieży. Sądzę, że gdyby przeprowadzono profesjonalne badanie socjologiczne nad tym, co przyciąga turystów do Ząbkowic, moglibyśmy przekonać się jak to wygląda w rzeczywistości i ewentualnie jakie strumienie tego ruchu należałoby wzmacniać adekwatnymi instrumentami. Czynnik publiczny, jakim jest samorząd i jego instytucje finansowane przez podatników winien skoncentrować się na promowaniu walorów historycznych Ząbkowic Śląskich i wzmacniać w tej dziedzinie udział innych podmiotów publicznych czy osób prywatnych. Nasze miasto, nasza gmina i nasz powiat są skarbnicą takich dodatnich potencjałów.
A teraz o potencjałach ujemnych, czego proszę nie utożsamiać z czymś negatywnym. Ludzie lubią się bać, lubią być straszeni, lubią dozowaną drastyczność. Horror dobrze się sprzedaje. Groza ma właściwości magnetyczne. Na tych reakcjach można zarabiać. Ludzie lubią też darmowe koncerty, a spora część bywalców takich imprez chętnie słucha ostrej muzyki kojarzącej się z mrocznymi klimatami. Nie brakuje takich, którzy potrafią na tym zarabiać. W takim kontekście ząbkowicki Frankenstein jest wykorzystany w stopniu znikomym. Ten sektor powinni objąć prywatni profesjonaliści w ramach precyzyjnego biznesplanu i w granicach zdefiniowanych przez samorząd Gminy Ząbkowice Śląskie, być może również przez Powiat Ząbkowicki (najlepiej w synergii). Oddając wskazane obiekty i tereny pod przemyślany koncept pod nazwą „Frankenstein” gospodarze miasta powinni czerpać coś w rodzaju dywidendy.
Oba potencjały: te dodatnie i te ujemne, mogą tworzyć jeden obieg energii rozwojowych.