W całej Polsce lipiec i sierpień 1980, ale wcześniej czerwiec 1976 w Radomiu, a jeszcze wcześniej grudzień 1970 w Gdańsku, marzec 1968 w Warszawie, kwiecień 1960 w Nowej Hucie, czerwiec 1960 w Gliwicach i znów czerwiec, ale 1956 w Poznaniu. Do tego – ułożonego w telegraficznym skrócie – kalendarium społecznych doświadczeń pokoleniowych należy dodać czerwiec 1979 roku.
W Polskiej Rzeczypospolitej Polskiej (tak na polecenie Józefa Stalina nazwali nasz kraj komuniści w 1952 r., ale ich rządy na ziemiach polskich zaczęły się od 1944 r.) do protestów społecznych na mniejszą i większą skalę dochodziło systematycznie. Nie wolno zapomnieć, że ostatni z żołnierzy niezłomnych poległ w 1963 r. Polska była zatem nieustannie tyglem buntu czy sprzeciwu wobec narzuconej Polakom władzy. Jednocześnie społeczeństwo szukało sposobu na normalne życie i w naturalny sposób powstawała nowa rzeczywistość, której daleko było do aspiracji, potencjału i marzeń większości Polaków. Wspomniane na wstępie daty przypominają te najbardziej spektakularne akty zbiorowego i publicznego sprzeciwu, wobec tego, co w sferze wolności obywatelskich i gospodarczych wywoływało napięcia na dużą skalę.
Rok 1980 i narastające w całym kraju niezadowolenie z powodu wprowadzonych 1 lipca podwyżek na przetwory mięsne okazał się przełomem. Aparat władzy funkcjonował w przekonaniu, że nawet jeśli dojdzie do jakichś form protestów, to poprzez podwyższenie pensje albo spacyfikowanie zbuntowanych, uda się zdławić ewentualne opory. Edward Gierek – pierwszy sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, czyli w czasach PRL w istocie pierwsza osoba w państwie – wyjechał nawet na letni urlop, który spędzał na Krymie. 8 lipca wybuchł strajk w Świdniku, a potem kolejne „przerwy w pracy” (jak propaganda PRL-owska nazywała strajki) objęły następne zakłady na Lubelszczyźnie. Zastosowano znany schemat „podwyżkowy” i na chwilę lokalnie sprzeciw ustał. Jednak już na początku sierpnia 1980 r. strajki rozlały się w Trójmieście i Szczecinie. Pretekstem do strajku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina stało się zwolnienie z pracy działaczki nielegalnych Wolnych Związków Zawodowych Anny Walentynowicz. Doszło do tego na krótki czas przed tym, jak pracująca na suwnicy kobieta miała przejść na emeryturę. Inne kobiety, ale także mężczyźni przekonali robotników do podjęcia strajku. Doszło do tego 14 sierpnia, gdy obok żądania przywrócenia do pracy Anny Walentynowicz i Lecha Wałęsy pojawił się postulat upamiętnienia stoczniowców pomordowanych w trakcie protestu z grudnia 1970 roku. Dyrekcja stoczni mając naprzeciw siebie kilka tysięcy ludzi ustąpiła. Mimo, że liderujący wtedy strajkowi Lech Wałęsa chciał wygasić opór, to Anna Walentynowicz i kilka innych kobiet nawoływały do podtrzymania sprzeciwu, aby wyrazić tym sposobem wsparcie dla innych strajkujących na Wybrzeżu zakładów pracy. 26 sierpnia strajki obejmowały już Wielkopolskę, Dolny Śląsk, Śląsk, Mazowsze, aż wreszcie stanęły niemal wszystkie zakłady pracy w Polsce.
Słynne postulaty strajkowe okazały się nośnikiem masowego ruchu. Władza nie miała wyboru. Porozumienia społeczne podpisano 30 sierpnia w Szczecinie, 31 sierpnia w Gdańsku, 3 września w Jastrzębiu i 11 września w Katowicach. 24 października 1980 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie zarejestrował Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”. 16 grudnia 1980 r. odsłonięto w Gdańsku Pomnik Poległych Stoczniowców. 18 lutego 1981 r. zalegalizowany zostało Niezależne Zrzeszenie Studentów. 19 lutego 1981 r. za legalny uznano Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Indywidualnych „Solidarność”.
Dlaczego do tych wszystkich dat z 1980 i 1981 roku oraz lat wcześniejszych na wstępie dodałem czerwiec 1979 roku? Do Polski, rządzonej jeszcze przez komunistów, przyjechał z pierwszą pielgrzymką Papież Jan Paweł II. Na ówczesnym Placu Zwycięstwa (od 1928 do 1940 r. oraz od 1990 roku do dzisiaj Plac Marszałka Józefa Piłsudskiego) w stolicy Polski – 2 czerwca 1979 r. padły z ust Papieża z Polski pamiętne słowa: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi… Tej ziemi!” Nauki i cała pielgrzymka Ojca Świętego przeorała umysły i serca Polaków. Policzyliśmy się wtedy jako naród. Rok później powstała Solidarność, do której zapisało się około 10 000 000 Polaków, a drugie tyle było jej sympatykami. W najnowszych dziejach Polski, Europy i nawet świata nie ma ruchu na tak wielką skalę.
Wszystko działo się na oczach ludzi, w obiektywach kamer i mikrofonach reporterów z całego świata. Daleko poza Polską odmieniano trudne słowo „Solidarność”. Niektóre z tych wydarzeń widziałem na własne oczy, inne poprzez telewizję, a o jeszcze innych słyszałem w Radiu Wolna Europa czy czytałem w nielegalnej prasie. Relacje i opowieści bezpośrednich uczestników narodowego zrywu z 1980 r. nie przestają być pasjonującą lekcją historii, ale też czasem ostrzeżeniem przed łatwowiernością lub zdradą. Już w 1978 r. Jacek Kaczmarski napisał słowa: „Wyrwij murom zęby krat, zerwij kajdany, połam bat”. Ballada Jacka z muzyką Llouisa Llacha stała się w 1980 r. hymnem Solidarności i artystycznym symbolem antykomunizmu. Powtarza się w niej słynna fraza: „A mury runą, runą, runą. I pogrzebią stary świat”.
Co było konsekwencją zdarzeń z wiosny 1979 oraz lata 1980, poprzez słynne Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej z 8 września 1981 r. wystosowane przez I Zjazd Krajowy NSZZ Solidarność oraz poprzez stan wojenny w latach 1981 – 1983 ? Był to przełom lat 1989 – 1990. Upadły podporządkowane Związkowi Sowieckiemu reżimy utrzymywane w Układzie Warszawskim oraz Radzie Wzajemnej Pomocy Gospodarczej. Chociaż w różnym tempie i w nierównym poziomie stawiano na suwerenność i demokrację, wolność społeczną i gospodarczą w krajach tzw. „demoludu”, to jednak kierunek zmian był już nie odwrócenia. Synonimem tego faktu stało się zburzenie Muru Berlińskiego. Za datę symboliczną 9 listopada 1989 r., gdy dzielący dotąd dwa państwa niemieckie ceglany i betonowy wał przestał być nieprzekraczalną granicą. Fizyczna rozbiórka trwała kilkanaście miesięcy i zakończyła się w listopadzie 1991 r.
Mury, które pogrzebały stary świat bez miejsca na wolność, runęły najpierw w Polsce. Zburzyła je solidarność Polaków. Ta solidarność zerwała żelazną kurtynę dzielącą wolny świat od świata, którego regułą było zniewolenie. Później rozpadły się konstrukcje krępujące swobodę i suwerenność wielu narodów. 43 lata temu zaczęła się nasza – polska – niełatwa droga do wolności. Jej światłem jest solidarność.
Dla: sudeckiefakty.pl (31.08.2023) Grafika: IPNtv / Niezwyciężeni (screen)