Matematyka może dać wzór, przy pomocy którego da się obliczyć wartość ludzkiego życia? Można zastąpić wagą utylitarności wagę egzystencjalną dla życia człowieka? Jesteśmy sobie równi, a może dane człowiekowi pasmo biograficzne pozycjonuje osobę względem innych ludzi? Jakość życia polega indywidualnym dobrostanie czy bardziej wpływem na funkcjonowanie zbiorowości społecznej?
Pytania powyższe mogą się jawić jako abstrakcyjne. Wchodząc w nowy rok (na przykład 2023) można podołać wysiłkowi refleksji nad planem na przyszłość. Jej kolejnych dwanaście miesięcy właśnie się zaczęło. To jest ileś kolejnych tygodni, dni, godzin, minut i sekund, na przestrzeni których jedni uczynią pierwsze, kolejne lub ostatnie kroki w swoim życiu. Jedne i drugie mają znaczenie, choć z pewnością inne. I nie chodzi tu jedynie o teoretyczne czy mające posmak poezji paralele, lecz o praktyczny wymiar aktywności człowieka.
Liczba wykonanych kroków (jakże to modne ostatnio wśród użytkowników rozmaitych aplikacji „fit”) nie jest równoznaczna z pokonaną osobiście drogą. Nie może bowiem być celem „chodzenie”. Celem jest „dochodzenie”, a może nawet warto sięgnąć wyżej / dalej / głębiej, a więc „dojść” do celu. A co może być dającym się zmierzyć celem? Pisał o tym matematyk, logik i etyk prof. Andrzej Grzegorczyk. W jego książce „Filozofia czasu próby” czytam…
- Człowiek dzięki swym mechanizmom poznawczym znacznie zwiększył swoje możliwości ekspansji zarówno aktualnej, jak i genetycznej. Każda jednostka dzięki komunikacji i wynalazkom rozciąga swoje wpływy na całą niemal ziemię oraz może stwarzać coraz lepsze warunki dla swego potomstwa. Ekspansja daje poczucie mocy, siły, wielkości. Pragnienie wolności jest w istocie pragnieniem nieskrępowanej ekspansji.
Ku wolności zmierzamy i w jej kierunku stawiamy zatem każdy krok. Jeśli tak, nie warto uprawiać bezcelowej bieganiny czy też sprintu dla sukcesu. Nie można też stać w miejscu. Rozumowanie prowadzi do rozumienia – niby banalnie oczywiste, ale czy zawsze i wszędzie myślenie jest rozpoznawane jako środek do celu? W systemie edukacji, na niwie nauki oraz w treściach replikowanych przez tanie media, łatwo jest dostrzec preferencję dla intelektualnych klisz, a nawet pewien klimat wyrozumiałość wobec atrofii potrzeb intelektualnych, estetycznych, etycznych i mistycznych. Dwie ostatnie bywają nawet kwestionowane z racji swojej – rzekomej – niemierzalności. Dzięki czemu zatem człowiek przekracza swoją biologiczną wspólną domenę ze zwierzętami? Dzięki potrzebom poznawczym, a prof. Andrzej Grzegorczyk opisuje je lapidarnie…
- Pragnienie znajomości faktów oraz głód wiedzy ogólnej. Szukanie związków, przyczyn, struktury rzeczy, ukształtowania naszej wiedzy. Wiąże się to z pragnieniem zgadywania, tworzenia przypuszczeń i hipotez, z dążeniem do ich sprawdzenia, potwierdzenia lub obalenia. Nie każda wiedza przy tym zadowala. Ludzie posiadają potrzebę zrozumienia, jakiegoś subiektywnego pogodzenia się z faktami, poznania istoty zjawiska. Odróżniają więc informacje ważniejsze od mniej ważnych, bardziej istotne od mniej istotnych.
W tym opisie, a także w kolejnych konkluzjach wokół potrzeb kontemplacyjno-estetycznych, etycznych oraz mistyczno-religijnych, dążenie do wolności splata się z pragnieniem prawdy. Obie wartości są nierozłączne do tego stopnia, że wolność bez prawdy staje się destruktywna, zaś prawda bez wolności nabiera cech utopii czy iluzji i w konsekwencji bywa negowana. Jest dalej w „Filozofii czasu próby” intrygujący wywód o miłości rozumianej (no właśnie! rozumianej!!) jako zmaganie się człowieka z dwoma siłami (nie są one synonimem żywiołów): pragnieniem bezpieczeństwa posuniętym do pułapu wrogości i gotowością do bezgranicznego poświęcenia do stopnia czynienia dobra wobec nieprzyjaciół. Zapewniam, że matematyczna precyzja Autora nie pozbawia tych rozważań cech metafizycznych, ale o tym (być może) innym razem. Trafiam bowiem dalej na szkic wizualizacji jeszcze jednego (obok prawdy i miłości) ogniwa człowieczeństwa…
- Dla identyfikacji w ramach kultury narodowej podejmuje się walki, w których wielu członków narodu umiera, ale ci, którzy zostają przy życiu, mają poczucie, iż zachowali podstawowe, identyfikujące ich elementy kultury: język, samostanowienie, wolność, wierzenia religijne, własny obyczaj i etos. Bez tego nie mieliby poczucia sensu życia. Narażają się w obronie wartości, które ich identyfikują. Niektóre z tych wartości – zwłaszcza związane z dotrzymaniem danego słowa – określane są mianem honoru. Jeśli zobowiązaliśmy się, zawarliśmy pewien pakt i nie dotrzymujemy go, to okazujemy się podli, stajemy się niczym, bo nie można na nas liczyć, tracimy coś, co nas określało.
Można się żachnąć, że w tak zwanych „naszych czasach” (jakie one są „nasze”?), przywoływanie prawdy, miłości, honoru trąci anachronizmem. Nie chcę tu zajmować miejsca zjawiskiem relatywizowania prawdy, a nawet jej bojkotowania, instrumentalizowania miłości, aby ją nawet monetyzować czy spychania postaw honorowych do skansenu na rzecz kultu pragmatyzmu. Coraz częściej – co ma miejsce na gruncie kultury selfie (nie chodzi tylko o smartfonowe zdjęcia) – słychać postulat, wręcz żądanie, aby akcentować i na swój sposób nawet sakralizować prawa człowieka. Fraza (chwilami nawet frazes) o „prawach obywatelskich” niepostrzeżenie i zarazem niebezpiecznie zastąpiła pojęcie godności człowieka. Tej kwestii nie da się oddzielić od problemu egoizmu człowieka. Prof. Andrzej Grzegorczyk pisze o obu kwestiach w prostych zdaniach…
- Istnieje rodzaj szacunku należny każdemu człowiekowi bez względu na jego zasługi. Tę potrzebę uświadamiamy sobie dobrze zwłaszcza wtedy, gdy ktoś, kto nie jest nikim wyjątkowym, zostaje poniżony lub pokrzywdzony. Odczuwamy wtedy, że chociaż nie miał on żadnych szczególnych zasług, to jednak powinien mu przysługiwać ten sam podstawowy szacunek ogólnoludzki, co każdemu innemu członkowi wspólnoty.
- Pokusa egoizmu jest chęcią pewnego rodzaju łatwizny. Aczkolwiek nie można sprowadzić egoizmu wyłącznie do krótkowzroczności, to jednak dbanie jedynie o swój własny interes jest niewątpliwie łatwiejsze – psychologicznie i merytorycznie – niż myślenie równocześnie o interesach innych.
W dalszej części książki znaleźć można pasjonujący, ujęty w rozbudowaną tabelę, model wskazujący na pozytywne znaczenie kooperacji. Autor streszcza wnioskowanie w dwóch zdaniach…
- Opłaca się być egoistą wśród chcących współpracować. Jeśli jednak nikt nie chce współpracować, wówczas wszyscy tracą.
Można ułożyć krótszy wzór na logikę lub skutki jej braku w odniesieniu do każdej aktywności w skali od rodziny, poprzez wspólnoty lokalne, na narodzie i ludzkości skończywszy? Dalej pojawia się nadzwyczajnie twardy model opisujący fenomeny konfliktu interesów i przemocy, z której dalej wynikają zniewolenie i wyzysk. Gdy na kolejnych stronach „Filozofii czasu próby” przechodzę do wnikliwych analiz na temat funkcji intelektu i nauki, znajduję kolejne (sformułowane niemal z naturalistyczną dosłownością) ostrzeżenia…
- Nauka, sport, komfort, swoboda przenoszenia się są rodzajami kultów religii ludzkości. Codzienne mycie się, golenie, ubieranie, pielęgnowanie zębów i skóry nabierają w naszej kulturze charakteru czynności niemal kultowej. Jest to kult człowieka jako wymytego, wygolonego, ubranego, z pięknym uzębieniem i z doskonałą karnacją skóry. Prędkość przenoszenia staje się osiągnięciem, które nie musi mieć uzasadnienia ekonomicznego, po prostu jest sukcesem ludzkości i powiększa dumę tych, którzy posiadają szybsze pojazdy. Duma jednostek lub narodów dowodzi właśnie istnienia powszechnego kultu prędkości. Dumnym można być tylko z tego, co imponuje, a więc jest powszechnie cenione. Istotnie, w ramach owej powszechnej religii ludzkości prędkość uchodzi za objaw doskonałości człowieka.
- Kult ludzkości szkodliwy jest poprzez podwójną ucieczkę: w zbiorowość i w przyszłość. Ucieczka w zbiorowość jest zła, bo pozwala lekceważyć indywidualne przeżycia i potrzeby jednostek; ucieczka w przyszłość jest też niedobra, bo lekceważy potrzeby aktualne. (…) Religia ludzkości faworyzuje powstawanie i utrzymywanie się nierówności społecznych.
Im bliżej ostatnich stron „Filozofii czasu próby”, tym bardziej prof. Andrzej Grzegorczyk jakby chciał zdążyć zmieścić jak najwięcej syntez, także wyrażanych modelami wzorów matematycznych oraz analiz formułowanych twardymi konstrukcjami logiki. Ich streszczanie tutaj byłoby ich banalizacją. Wyjmę z nich tylko moment, gdy Autor zestawia marksizm i chrześcijaństwo. Wykazuje, że są logicznie sprzeczne ze sobą, ale też nie kryje subiektywnych ocen…
- W tym zakresie, które określiłbym jako poniżenie jednostki poprzez tabu historii, zbiorowości i ewolucji, marksizm odniósł poważny sukces we współczesnej świadomości.
- Chrześcijaństwo, jak się zdaje, jest pierwszą doktryną etyczną, która jasno i zdecydowanie postawiła tezę o równości wszystkich ludzi i o konieczności uznania potrzeb innych na równi z własnymi.
Wspomniałem na wstępie o kluczowych pytaniach, których wydźwięk jest szczególniej słyszalny w chwilach przełomów. Przejście z roku 2022 do roku 2023 jest z globalnego punktu widzenia raczej przejściem kalendarzowego progu. Nie zwalnia to z potrzeby szukania odpowiedzi, bo w wymiarze indywidualnym nowy rok to zawsze, jeśli nie przełom, to szansa nawet na przełamanie. Zamknę niniejsze przesłanie ostatnim cytatem z książki prof. Andrzeja Grzegorczyka. Czytając ten fragment z przedostatniej strony „Filozofia czasu próby” zastanawiam się nad jego profetyczną wymową…
Pierwiastki moralne kształtują nasze życie często na zasadzie poświęcenia się pewnych moralnych elit, a nie w oparciu o ruch masowy. Przeciwnie nawet, masy kamienują tych, którzy zamiast im schlebiać, wymagają od nich moralnego wysiłku lub na przykład odmawiają służby w roli kata. Misterium życia na naszej planecie polega na tym, że nie jest możliwy rozwój bez poświęcenia.
Rozważania w cyklu „Bliżej Słowa”: Andrzej Grzegorczyk, Filozofia czasu próby, Éditions du Dialogue, Paryż, 1979 / 8.01.2023 / sudeckiefakty.pl