Wybór Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, który przez następnych pięć lat będzie odpowiadał – zgodnie z Konstytucją – za jej przestrzeganie, za suwerenność i bezpieczeństwo państwa, nienaruszalność i niepodzielność jego terytorium, który ma gwarantować ciągłość władzy państwowej, to wydarzenie obok którego nie można przejść obojętnie. Wezmę udział w wyborach oddając głos na jednego z jedenastu kandydatów. I gorąco namawiam do tego, by w niedzielę 10 maja 2015, w akcie wyborczym uczestniczyło nas jak najwięcej.
Dwóch spośród jedenastu pretendentów zwróciło się o poparcie do mieszkańców moich rodzinnych Ząbkowic Śląskich osobiście. To urzędująca głowa państwa Bronisław Komorowski oraz ubiegający się o ten urząd Andrzej Duda. Doceniam zatem wysiłek obu kandydatów, którzy przybyli tu, gdzie toczy się moja codzienna egzystencja, aby pozyskać wyborców. I na tym musi się zakończyć neutralna część mojej wypowiedzi.
Zdecydowanie opowiadam się za Andrzejem Dudą. Po pierwsze: uosabia wszystkie te wartości, które są mi najbliższe, a sposób formułowania poglądów i dotychczasowa biografia czynią jego przesłanie wiarygodnym. Po drugie: chcę zasadniczej zmiany sposobu uprawiania polityki na każdym poziomie życia publicznego, ale (jak to się czasem mówi) przykład idzie z góry, jestem więc przeświadczony, iż Andrzej Duda odwróci politykę i polityków od gry klientelizmu i fasadowości, które paraliżują Polaków w kulturze, nauce, gospodarce i życiu społecznym. Po czwarte: chcę uczestniczyć w życiu mojej społeczności lokalnej, ale i całego narodu, jako podmiot decyzji, a nie przedmiot zakulisowych gier i ustawek, a prezydentura Andrzeja Dudy jawi mi się jako realna szansa na zupełnie nowe otwarcie w najnowszych dziejach Polski, jakiego ziarnem była prezydentura tragicznie zmarłego Prezydenta RP śp. Lecha Kaczyńskiego. I po piąte: nie usłyszałem z ust Andrzeja Dudy, nie przeczytałem żadnej jego wypowiedzi i nie ujrzałem żadnego obrazka z jego udziałem, który raniłby moje poczucie ładu, przyzwoitości i estetyki, których deficytu doznaję odkąd te przestrzenie (także w sposób medialny) anektował obóz rządzący Polską od 2007 r., a niepodzielnie i bezwzględnie panujący od 2010 r. Wręcz ujął mnie klasą, ideowością, rozsądkiem i stylem.
Chcę przyszłości dla Polski – oddam głos na Andrzeja Dudę. Proszę o to wszystkich czytających te słowa. I dziękuję Andrzejowi Dudzie za odwagę kandydowania w wyborach prezydenckich, co zresztą powiedziałem mu osobiście w czasie krótkiej wymiany zdań podczas jego wizyty w Ząbkowicach Śląskich dokładnie miesiąc temu.
Fot: Mariusz Chmielowiec