Co przenika najbardziej człowieka i co jest tą mocą, która sprawia, iż może on wznieść się ponad wszelkie swoje słabości? Co najgłębiej czyni człowieka pięknym na zawsze? Co przenosi człowieka w życie bez końca? Pytania odwiecznie towarzyszące człowiekowi, a zarazem częstokroć skrywane wewnątrz, by nie narazić się na zarzut sentymentalizmu, uczuciowości czy deficytu racjonalności.
Jeśli chcemy objąć umysłem pełnię tego, kim są ludzie, jeśli chcemy uzmysłowić sobie istotę prawdy, że człowiek jest osobą, bo o sobie może decydować, nie sposób pominąć samej macierzy, samego rdzenia człowieczeństwa. W kontekście wszystkich, dobiegających już końca rozważań w minicyklu #BliżejOsoby podejdźmy do samego źródła rzeki. Dobrze jest przecież wiedzieć, od czego tak naprawdę zaczyna się bycie człowiekiem i ku czemu on podąża.
- Osoba nie może być dla drugiej osoby li tylko środkiem do celu. Jest to wykluczone z uwagi na samą naturę osoby, z uwagi na to, czym inna osoba po prostu jest. Jest ona przecież podmiotem myślącym i zdolnym do samostanowienia – te dwie przede wszystkim właściwości odnajdujemy we wnętrzu osoby. Wobec tego każda osoba z natury swej jest zdolna do tego, by sama określała swe cele. Gdy ktoś inny traktuje ją wyłącznie jako środek do celu, wówczas osoba zostaje pogwałcona w tym, co należy do samej jej istoty, a równocześnie stanowi jej naturalne uprawnienie.
- Miłość jest wyłącznym udziałem osób. Niemniej miłość we wzajemnych stosunkach pomiędzy ludźmi nie jest czymś gotowym. Jest ona naprzód zasadą czy też ideą, do której ludzie muszą niejako podciągnąć swe postępowanie, jeżeli chcą je uwolnić od nastawienia użytkowego, czyli konsumpcyjnego (łacińskie: „consumere” – zużywać) względem innych osób.
Karol Wojtyła – już będąc biskupem i jednocześnie wykładowcą akademickim na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim – między innymi pod wpływem licznych rozmów ze studentami i doświadczeń duszpasterskich napisał w 1960 roku książkę „Miłość i odpowiedzialność”. Publikacja ta, obok omawianej już przeze mnie pozycji „Osoba i czyn”, stała się filarem filozoficzno-teologicznego przesłania przyszłego papieża, jakim zasiał glebę fenomenologicznego i personalistycznego nauczania, któremu pozostał wierny przez całe życie.
Trzeba zaznaczyć, że „Miłość i odpowiedzialność” to ponad 300-stronicowa refleksja skupiona na płciowości jako inspirującej i fascynującej przestrzeni odniesień międzyludzkich. Karol Wojtyła porusza kwestie doznawania popędu seksualnego i wychodząc od tego zjawiska, przeprowadza wyobraźnię i myśl ku wieloaspektowemu fenomenowi miłości jako dobrowolnego oddania się kochanej osobie. „Używanie”, „pożądliwość”, „bezwstyd”, „grzech”, „czystość”, „czułość”, „zmysłowość”, „dziewiczość”, „małżeństwo”, „ojcostwo”, „macierzyństwo”, „świadome rodzicielstwo” – to tylko niektóre z pojęć przywoływanych i analizowanych w kolejnych rozdziałach niezwykle barwnej medytacji nad miłością. Od jej powstania minęło ponad 60 lat, lecz czyta się ją jakby napisano ją dzisiaj.
- Miłość jest uwarunkowana przez wspólny stosunek osób do tego samego dobra, które one wybierają jako cel i któremu się podporządkowują.
- Małżeństwo jest jednym z najważniejszych terenów realizacji tej zasady. (…) W jaki sposób zapewnić osobie, żeby nie stała się wówczas dla drugiej – kobieta dla mężczyzny, mężczyzna dla kobiety – tylko środkiem do celu – czyli przedmiotem używanym do osiągnięcia własnego tylko celu? Ażeby wykluczyć tę możliwość oboje muszą mieć wspólny cel. Tym celem, gdy chodzi o małżeństwo, jest prokreacja, potomstwo, rodzina – a równocześnie cała, wciąż wzrastająca dojrzałość współżycia dwojga osób we wszystkich dziedzinach, które niesie wraz ze sobą wspólnota małżeńska. Cała ta obiektywna celowość małżeństwa stwarza możliwość miłości i zasadniczo wyklucza możliwość traktowania osoby jako środka do celu i jako przedmiotu użycia. Jeśli „miłość” pozostanie samą zmysłowością, samym sex-appeal’em, to zupełnie nie będzie sobą, ale tylko używaniem osoby przez osobę, ewentualnie używaniem wzajemnym. Kiedy zaś pozostanie samą uczuciowością, wówczas miłość również nie będzie jeszcze miłością w dojrzałym znaczeniu tego słowa.
- Istota miłości realizuje się najgłębiej w oddaniu osoby miłującej osobie umiłowanej. Ta forma miłości, którą nazwano miłością oblubieńczą, różni się od innych jej form i przejawów zupełnie swoistym ciężarem gatunkowym. Zdajemy sobie z tego sprawę wówczas, gdy rozumiemy wartość osoby. (…) Otóż miłość wyrywa niejako osobę z jej naturalnej nienaruszalności i nie-odstępności. Miłość bowiem sprawia, że osoba właśnie chce siebie oddać innej – tej, którą kocha. Chce niejako przestać być swoją wyłączną własnością, a stać się własnością tej drugiej.
- Miłość prawdziwa, miłość wewnętrznie pełna to ta, w której wybieramy osobę dla niej samej – a więc ta, w której mężczyzna wybiera kobietę, a kobieta mężczyznę nie tylko jako „partnera” życia seksualnego, ale jako osobę, której chce oddać życie. Wibrujące w przeżyciach zmysłowych i uczuciowych wartości „seksualne” towarzyszą tej decyzji, przyczyniają się do jej psychologicznej wyrazistości, ale nie stanowią o jej głębi. Sam „rdzeń” wyboru osoby musi być osobowy, a nie tylko seksualny. Życie sprawdzi wartość wyboru oraz wartość i prawdziwą wielkość miłości.
Z obrazu miłości splatającej i ostatecznie spajającej dwie osoby ludzkie – kobietę i mężczyznę, mężczyznę i kobietę – wywodzimy najdoskonalsze modele relacji społecznych. Mówi się nawet czasem o „rodzinie ludzkiej” i jakkolwiek brzmi to górnolotnie, zawiera się w tym wyrzeźbiona w ludzkim wnętrzu tęsknota za wyzwalającym od ograniczeń ładem dobra i prawdy. Wprawdzie małżeństwo i rodzina nie wyczerpują katalogu życiowych powołań ludzi, a miłość wyrażać można na inne sposoby, to jednak jedność kobiety i mężczyzny w małżeństwie była, jest i będzie wzorcem. Nawet wbrew progresywnym trendom w świecie i pojawiającym się na tym tle tendencjom modernistycznym.
- Tylko prawda o osobie umożliwia rzeczywiste zaangażowanie wolności w stosunku do tej osoby. Miłość polega na zaangażowaniu wolności – jest ona wszak oddaniem siebie, a oddać siebie to właśnie znaczy: ograniczyć swoją wolność ze względu na drugiego. Ograniczenie wolności własnej byłoby czymś negatywnym i przykrym – miłość sprawia, że jest ono czymś pozytywnym, radosnym i twórczym.
- Wolność jest dla miłości. (…) Miłość angażuje wolność i napełnia ją dobrem. Wola dąży do dobra, a wolność jest własnością woli – i dlatego wolność jest dla miłości (…). Człowiek pragnie miłości bardziej niż wolności – wolność jest środkiem, a miłość jest celem.
Całe dzieje społeczności ludzkiej potwierdzają, że wokół miłości oscylują najważniejsze i kreacyjne wybory człowieka. Bez niej zaś wszystko staje się chwilowym doznaniem, kieratem zobowiązań i pasmem doraźnych sukcesów. Gdy zaś jest pozorowana lub wręcz jest falsyfikatem, wcześniej czy później staje się nieznośnym ciężarem. Stąd między innymi biorą się wspomniane przed chwilą skłonności do rozmywania lub podważania sensu więzi małżeńskich, relacji społecznych i stosunków międzynarodowych opartych na uznawaniu osoby jako istoty wolnej, a przez to zdolnej do miłości.
Tak! To miłość odpowiada na kluczowe pytania, jakie zadaje sobie każdy człowiek szukający sensu i celu życia. Tak! To miłość jest macierzą człowieczeństwa. Tak! To miłość jest rdzeniem życia ludzkiego. Tak! To miłość jest początkiem i celem każdej osoby.
- TERAZ: Karol Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność. Studium etyczne, Wydawnictwo Znak, Kraków, 1962
- POPRZEDNIO: Karol Wojtyła, Osoba i czyn oraz inne studia antropologiczne, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin, 2011
- W CYKLU #BLIŻEJ SŁOWA: Dziękuję za przeczytanie publikacji. Przekaż ją dalej, jeśli uważasz, że warto. Odpowiedz, jeśli chcesz i możesz, w publicznym komentarzu lub prywatnej wiadomości.