Frazesy wygłaszane przez polityków są jak przelewanie z pustego w próżne. Sami politycy, ich doradcy i mentorzy, a nade wszystko wyborcy powinni domagać się, wręcz stawiać wymóg nie tylko unikania okrągłych słówek i fraz, ale posługiwania się tylko klarownymi i konkretnymi stwierdzeniami.
I to niezależnie czy wypowiedź jest na poziomie strategii czy taktyki. Jeśli już przyzwalamy na to, by politycy nie mówili gorzkiej prawdy, to niech przynajmniej nie przesalają kłamstwem i niech nie snują słownego lukru.
Przykład pierwszy:
- Za największy minus uznałbym chyba właśnie próby przeniesienia na poziom gminy tych podziałów, które mamy w Warszawie, podzielenia ludzi na tych, którzy mają dobre poglądy polityczne i na tych co mają złe. Na szczęście ząbkowiczanie nie dali się na to nabrać. W kampanii ze strony moich konkurentów brakowało mi trochę merytorycznych propozycji dla Gminy Ząbkowice Śląskie. Owszem, było sporo haseł ogólnych, które łatwo rzucić, ale nie usłyszałem żadnej konkretnej propozycji, która poprawiła by kondycję naszej gminy, przyczyniła się do jej rozwoju.
Przykład drugi:
- Umowa koalicyjna pomiędzy Koalicją Obywatelską Platforma. Nowoczesna a Polskim Stronnictwem Ludowym. Porozumienie ma na celu zbudowanie stabilnej większości dla realizacji programu rozwoju Powiatu Ząbkowickiego dla dobra Mieszkańców Ziemi Ząbkowickiej. Program będzie realizowany we współpracy z Gminami Powiatu Ząbkowickiego. Zawarta koalicja daje gwarancję, że Powiat Ząbkowicki będzie nowocześniejszy i jeszcze bardziej przyjazny dla Mieszkańców, Przedsiębiorców oraz Turystów.
Autorem obu wypowiedzi jest jedna osoba. To wręcz akademicki przykład szarży po zdrowym rozsądku w wykonaniu lokalnego działacza partyjnego, który w trakcie zakończonej prawie miesiąc temu kampanii wyborczej brylował populizmem (czego przykładem była obietnica wybudowania retencyjnego zbiornika rekreacyjnego na terenie czynnego ujęcia wody pitnej), który krygował się na niezależnego pretendenta do fotela burmistrza (będąc od prawie 10 lat szefem lokalnych struktur partii niedawno rządzącej Polską), i który jakby zapomniał w czasie swojej kampanii, że jest od 8 lat urzędującym burmistrzem i snuł legendy o tym, jak to trzeba naprawiać infrastrukturę miejską (na przykład w postaci fontanny przed ratuszem).
Ten sam człowiek, który udawał bezpartyjnego kandydata z drugim udającym bezpartyjnego kandydata funkcjonariuszem innej partii podpisuje „umowę koalicyjną” (widział ją ktoś?). Nasz powiat ma być „nowocześniejszy” (tak, jakby był już nowoczesny) i „jeszcze bardziej przyjazny dla…” (jakby był przyjazny już teraz). Typowa „gadka-szmatka” czy też jak ktoś woli „lanie wody”. Krzesła podzielone na poziomie powiatu i w synergii z gminami, których włodarze dadzą się omotać sygnatariuszom „umowy koalicyjnej”. Zorientowani w powiatowych meandrach samorządu doskonale wiedzą, że od szeregu lat rywalizacja pomiędzy gminami i równoległa rywalizacja gmin zaprzyjaźnionych z powiatem z gminami niezaprzyjaźnionymi, odbija się czkawką samym mieszkańcom. Co bystrzejsi wójtowie i burmistrzowie dobrze wiedzą, że jeśli starosta wyciąga ręce, to… po pieniądze i jeśli chcą realizować projekty ambitniejsze niż wychodek w parku miejskim, to muszą ustawiać nawigację na Wrocław lub Warszawę.
Na koniec czuję się zobowiązany do pewnego wyjaśnienia. Celowo nie wymieniam nazwisk postaci, o których mowa w powyższym wpisie. Nie mam do nikogo osobiście negatywnego stosunku. Co więcej, te osoby uzyskały mandat wyborczy i jakkolwiek oceniać jakość ich kampanii i wartość ich wyborczych obietnic, to są wybrani i z tym nie ma co dyskutować. W myśl zasady, że z „faktami i wyrokami sądów nie dyskutuje się”, ale można o nich mówić i z nimi polemizować, poruszam problem, a nie zamierzam dywagować nad osobami.
Samorząd terytorialny nie jest jak szklanka herbaty, która miałaby być słodsza od samego mieszania w niej łyżeczką. Od nadmiaru pustych słów, naczynia z kapitałem społecznym i finansowym nie wypełnią się. Przesuwanie coraz cieńszej kołdry budżetowej nie sprawi, że temperatura społecznego i biznesowego organizmu utrzyma się wszędzie na takim samym poziomie. Można chować głowę w piasek i w ślad za pewnym elektrykiem stłuc termometr, aby nie było gorączki, ale to nie poprawi skrzeczącej rzeczywistości ani o jotę. Bajera o tym, że nie było „żadnej konkretnej propozycji, która poprawiła by kondycję naszej gminy, przyczyniła się do jej rozwoju” wyczerpała swoją moc.