Trzynaście lat temu…, późny wieczór…, dogasa wyborczy wieczór. Nie był pomyślny. Odbieram sms-a, którego nadawca napisał, że „wyborów nie wygrywają kostki w odnowionej ulicy”.
Chciał, jak wtedy i dzisiaj domyślam się, aluzyjnie i sarkastycznie zarazem wykazać, że wyborcy kierują się motywami innymi niż racjonalne argumenty. Poczułem wtedy smak goryczy, ale cokolwiek sądzić o tej lekcji pokory, to z pewnością nie może ona prowadzić do przyjęcia za normę, że w wyborach należy ludzi traktować przedmiotowo. Z perspektywy czasu lepiej rozumiem, że „uprawianie” polityki na poziomie samorządu w gminie i na poziomie rządowym wiąże się z wywoływaniem nieco irracjonalnej relacji pomiędzy politykiem i jego sympatykami. Nie zmieniłem przy tym przekonania, że zajmowanie stanowisk publicznych obok profesjonalizacji musi być zdominowane odpowiedzialnością i racjonalnością.
To nie reaktywne, ale wizjonerskie podejście do pełnionej z publicznego nadania misji (zadania) powinno cechować polityków. Przewidywanie, projektowanie, przekonywanie, planowanie, podejmowanie i realizowanie wyzwań z horyzontem ponad kadencję czy dwie lub trzy i więcej, to są wyznaczniki skuteczności polityka. Nie zaś to, że w danym dniu lub przytuli dziecko czy staruszkę, wręczy dyplom za sukces lub zasługi, podpisze nic nie znaczące dokumenty czy kolejną umowę kredytową, której osobiście nie będzie spłacać, czy też wysmaży jeszcze jeden post w mediach społecznościowych. Żyjemy w dobie zlewania się demokracji z mediokracją, lecz kierowanie się rozsądną troską o dobro publiczne musi nadrzędne. Tiktokowanie czy fejsowanie, by znów zdobyć kolejne lajki i komenty może być kanałem komunikacji, ale nie głównym zajęciem i celem. Tak na marginesie, warto byłoby zastanowić się, ile z tych łapek i serduszek lub innych słitaśnych emotikonków liczonych codziennie wieczorem wynika z faktycznej sympatii, a ile podyktowanych jest zwyczajnym oportunizmem.
Rzeczywistość wyborów parlamentarnych 2023, które mamy już za sobą zmusza do odświeżenia opisanych wyżej przeświadczeń. Dzisiaj już wiemy, że naszymi posłami są reprezentujący Prawo i Sprawiedliwość Michał Dworczyk, Marcin Gwóźdź i Ireneusz Zyska. Wiemy od wczoraj, że nasz okręg jako jedyny na Dolnym Śląsku ma senatora spoza totalnej opozycji, którym jest Aleksander Szwed. Nie wymieniam pozostałych wybrańców, bo albo ich za dobrze znam, albo nie znam w ogóle i dlatego nie mam do nich zaufania, więc nie nazwę ich „naszymi” czy tym bardziej „moimi”.
Prawo i Sprawiedliwość – po łomocie covidowym; mając nad sobą gradobicie związane z wojną na Ukrainie; dusząc putinowską inflację (to wszystko dotyczy przecież, choć w różnym stopniu innych krajów świata, szczególnie Europy); stawiając twardy opór na granicy atakowanej przez obcokrajowców; podnosząc wydatki na obronność do najwyższego dotąd poziomu być może kosztem innych ważnych społecznych oczekiwań – wygrywa wybory. Ma po raz trzeci (co dotąd w III RP nie udało się nikomu!) najliczniejszą grupę wyborców popierających obecność stronnictwa w Sejmie. Nota bene – także w wyborach do Senatu liczba głosów oddanych na kandydatów tej partii przewyższa liczbę głosów na pozostałe środowiska (i tylko z racji innej ordynacji nie uzyskuje w izbie wyższej większości). To wszystko za mało, by samodzielnie rządzić, co wskazuje na całkiem bliskie i realne widmo powrotu do destrukcji państwa, na temat której piszę w cyklu #ANEKS.
Wracam do wątku sprzed trzynastu lat. Co sprawia, że wyborcy mimo nieznanego wcześniej nasycenia inwestycjami w ich województwach, powiatach i gminach, odmawiają poparcia tym politykom, którzy te projekty inicjują i realizują? Tym razem – co proszę zobaczyć na załączonych grafikach – wyborcy w Bogatyni (kopalnia Turów), Elblągu (przekop Mierzei Wiślanej) i Świnoujściu (budowa tunelu łączącego dwie części miasta) wysłali niepisany „sms” o wyższości emocji nad rozsądkiem. Kopalnię dającą prąd do 7% kraju i tysiące miejsc pracy należy zamknąć? Tor uwalniający ruch statków po polskich wodach od decyzji rosyjskich urzędników z powrotem zasypać? Tunel (zobacz dołączone video), dzięki któremu można dotrzeć do oddzielonej rzeką drugiej części miasta w 3-4 minuty zamiast godzinami czekać na prom, wypadałoby teraz zamknąć? Tymczasem wyborcy z powiatu grodziskiego, gdzie w Baranowie powstaje Centralny Port Komunikacyjny, w większości wykazali się racjonalnością, co jest „światełkiem w tunelu” postpolityki. Jak się zdaje większość z nich wie, że stają się beneficjentami inwestycji o globalnym znaczeniu, choć są tacy, którzy wolą korzystać z lotniska w Berlinie. Niewykluczone, że jeśli totalna i fatalna ferajna złapie rządzenie państwem, to ten projekt zahibernuje lub zakopie.
Pierwszoplanowa postać popularnego sitcomu pewnej prywatnej stacji telewizyjnej obok słynnej frazy, że „dla ludzi z moim wykształceniem nie ma pracy w tym kraju” mawia też często, że wokół dzieją się rzeczy, „które się nawet fizjologom nie śniły”. Jak być politykiem i wygrywać wybory w naszym kraju, gdy oponenci nie polemizują, tylko nienawidzą, są wulgarni, sieją złe emocje i posługują się tylko czarną socjotechniką? W jaki sposób objaśnić zachowania naszych rodaków, czasem bliskich rodzinnie, kolegów z pracy, znajomych ze sklepu czy kojarzonych z niedzielnych nabożeństw, którzy odrzucają argumenty i nawet wbrew własnemu dobru lgną do handlujących złudzeniami jak dzieci widząc w sklepie regał ze słodyczami? Nie pytam retorycznie, bo przed nami kolejne wybory – lokalne i europejskie, a może znów krajowe.
Polityka musi być logiką. Nie można ruchomymi schodami wjeżdżać i zjeżdżać jednocześnie.