Nie będę uwagi koncentrować dzisiaj na miejscach, w których można zostawić samochód, ale na przestrzeniach służących do rekreacji. Wprawdzie temat totalnego zakorkowania miasta i wynikających z tego problemów z bezpieczeństwem i jakością życia w gęsto zabudowanych obszarach miejskich mam na uwadze (nie powiem teraz kto niedawno namawiał mnie do zabrania głosu w tej ważkiej kwestii), to tym razem bliżej mi jakoś do innej sfery – nie mniej istotnej w punktu widzenia mieszkańca miasta (małego, dużego – wg uznania).
Czuję się bowiem w obowiązku wypowiedzenia słów uznania dla decyzji o kontynuacji planu rewitalizacji ząbkowickiego parku miejskiego. Miałem o tym napisać już miesiąc temu (po spotkaniu w Dworze Kauffunga, w trakcie którego burmistrz Marcin Orzeszek zaprezentował koncept poszerzenia odnowy parku o wielkie połacie w kierunku północno-wschodnim). Nie mogę się nie cieszyć z faktu, że wraca po długiej dość przerwie idea odzyskania dla mieszkańców rozległych areałów parku (po części tradycyjnie zwanego „laskiem”). Już w 2008 roku, gdy krystalizował się projekt przywrócenia ładu w śródmiejskiej części parku (czyli pomiędzy ulicami: Ziębicką, Powstańców Warszawskich, Henryka Sienkiewicza), nakreślony został plan obejmujący dalsze tereny zielone (oddzielone trakcją kolejową i sięgające obszaru pomiędzy ulicami: Powstańców Warszawskich, Janusza Kusocińskiego, Władysława Orkana i przeciętymi ulicą Stefana Żeromskiego, aż po stadion miejski). Gdy więc w listopadzie 2017 r., czyli dziewięć lat później, usłyszałem o nowej wersji rewitalizacji tych terenów oraz o pozyskaniu 2,5 mln zł na część tego planu, poczułem satysfakcję. Nie będę tu spierał się o detale projektu, bo na to nie ma tu miejsca i być może poza już przeprowadzonymi spotkaniami z mieszkańcami (nastawionymi – wg mnie – raczej na PR-opagandowy wydźwięk) będzie jeszcze okazja do wyrażenia szczegółowych opinii. Zakładam także, iż włodarzowi doradzają osoby z łączące estetykę z pragmatyzmem, zatem efekt końcowy będzie godził rozmaite oczekiwania.
Z góry wiem, że nie powstanie wersja idealna, jeśli przez pojęcia „idealna” rozumieć tę, która zadowoli wszystkich. Ważne, że jest kolejny krok ku realizacji przedsięwzięcia potrzebnego nam, mieszkańcom Ząbkowic Śląskich. I dobrze, że pomysł ma być wcielany w życie w oparciu o środki pozabudżetowe, a nie pożyczane na rynku czy drenowane kosztem innych potrzeb społeczności gminnej. Jeśli nie do beczki miodu, to obok niej muszę jednak postawić naczynie z dziegciem. Już po obserwacji tego, jak funkcjonuje zrewitalizowana część parku, mając na względzie znaczące poszerzenie obszaru profesjonalnie zorganizowanej przestrzeni publicznej, należy brać pod uwagę także jej utrzymanie. Nie wystarczy doraźne sprzątanie czy sezonowe nasadzenia rabatek i nie dość będzie rozmaitych wyzwań z zakresu technologii terenów zielonych, aby sprowadzać to wszystko do poziomu bieżącego utrzymania. Celem każdej rewitalizacji nie jest tylko odnowienie czy nadanie nowych funkcji obiektom czy przestrzeniom publicznym. Nadrzędnym motywem jest ich związanie z życiem lokalnej społeczności i jej gości. Warto zatem i konkretne punkty na mapie parku, i jego infrastrukturę zaplanować tak, by temu głównemu celowi były podporządkowane, a potem tak je obsługiwać, by nie stały się własnością wszystkich, czyli niczyją.
Jako, że – póki co – nie ma powodu, by rzeczoną łyżkę dziegciu wkładać do wspomnianej również beczki miodu, jako żywo: trzymam kciuki, Panie Burmistrzu, za realizację planu „parkowania”.