Początki Brna sięgają nawet V wieku. Miasto jest stolicą geograficzną i historyczną Moraw, drugim co do wielkości (po Pradze) miastem Czech, siedzibą kilku uczelni wyższych, szeregu instytucji centralnych państwa oraz ważnym ośrodkiem życia kulturalnego.
Przechadzka po Brnie była dla mnie jako dla mieszczucha w każdym calu pasjonująca. Gęsta i starannie zaplanowana zabudowa „starej” części miasta to istna esencja miejskości. Architekci przestrzeni i samorządowcy odpowiedzialni za wcielanie planów zagospodarowania przestrzennego mogą się w takim miejscu, jak Brno, wiele nauczyć. Od pierwszych chwil miałem wrażenie znajdowania się jakby w znanej przestrzeni. Miałem okazję bywać w wielu miastach w Polsce i za granicą – wrażenie owej naturalnej orientacji było mi dane tylko w niektórych. Zatem Brno od początku okazało się przyjazne. Pobyt był zbyt krótki, ale mam nadzieję na uzupełnienie tego niedostatku w niedalekiej przyszłości.
Szczególnym sprawdzianem owej intuicyjnej nawigacji okazał się udział w niedzielnej Mszy świętej, co już tutaj wspomniałem w odrębnym wpisie. Prawie 800 lat temu zaczęła się budowa świątyni, do której dotarłem, będąc w Brnie. Dzieje kościoła pw. św. Michała mogłyby stanowić kanwę dynamicznej opowieści (może nawet w stylistyce kina akcji). Od pierwszej chwili, gdy znalazłem się w jego wnętrzu, świątynia niejako „przemawiała”.
Wspomnę o jeszcze jednym rysie architektury, a być może również odzwierciedleniu genius loci Brna. Miasto było historycznie i współcześnie jest tyglem kultur. Na ulicach, w restauracjach czy kawiarniach słychać nie tylko język czeski. Czy to stali przybysze innych krajów, czy studenci lub turyści – mają swój udział w tkance społecznej miasta. Nie jest ona bez skaz, co też dało się dostrzec. Jednak to właśnie wspomniana wyżej architektura wskazuje na to, że Brno jest miastem otwartości. Większe i mniejsze trakty miejskie, nawet miejskie zaułki, są tak wykreowane, że można zobaczyć horyzont za dnia i porą nocną. Początkowo tego nie zauważyłem, ale wykonując kolejne szybkie zdjęcia, spostrzegłem powtarzający się motyw przypominający literę „V”.
Jakby budowniczy miasta chcieli zaakcentować, że zapraszają otwartymi ramionami zabudowy miejskiej do tego, by w Brnie znaleźć się na dłużej, może na zawsze… Być może sygnalizowali, że Brno jest miastem, do którego to, co jest wyżej wlewa się obficie czyniąc miasto lepszym od innych. Nie wykluczam, że to jakiś rodzaj …mistyki miasta.
Przyjrzyj się, proszę, kilku zdjęciom, które tu zostawiam, by się nad tym zastanowić.
Możesz też do Brna pojechać i nie będziesz żałować. Swego czasu pisałem tutaj, że każdy człowiek ma jakieś swoje życiowe centrum. Nie wkraczając nawet w zaułki metafizyki, warto spojrzeć za okno swojego lokum albo miejsca pracy (w obu miejscach spędzamy większość czasu) i natychmiast wiemy, czy nasze życiowe, zawodowe, religijne, kulturalne, czy towarzyskie centrum jest tuż obok albo za horyzontem. W Brnie to doświadczenie było nadzwyczajnie wyraźne.
Historycy i przewodnicy mogą zapewne opowiadać o Brnie bez końca. Wcześniej nie miałem okazji być w tym pięknym mieście, aż wreszcie stało się to możliwe. Pogoda nie zachęcała do spacerów, zdrowie też akurat nie dopisywało, ale marzenia trzeba spełniać. Dwudniowa wyprawa do Brna okazała się inspirującym przerywnikiem w strumieniu codziennego zabiegania. Przypadła na dni wolne od pracy, więc była doskonałym sposobem na wyczerpanie dobrodziejstwa, jakim jest zapiątek (zwany powszechnie weekendem). Dziękujemy za ten przemiły czas Honoratce, która była opiekunką oraz przewodnikiem Magdaleny i moim.