Oglądanie pewnych treści w mediach sprawia, że nie można ich „odzobaczyć”. Tak jest, gdy treść publikacji powoduje uczucie wstydu. A jeszcze jest ono pomieszane ze świadomością ryzyk, jakie owo zawstydzające zachowanie wytwarzało, to pojawia się konieczność zimnej kalkulacji.
O ile po pierwszym odcinku „_Resetu” skupiłem się bardziej na samym fakcie przygotowania i emisji tak mocno osadzonego w źródłach dokumentu filmowego, tyle po drugim – obejrzanym wczoraj – odcinku, moja uwaga zwróciła się już na samą treść. Tydzień temu była mowa o motywacjach działań polskiego premiera i polskiego ministra spraw zagranicznych opartej o… spuściznę rosyjskiego cara i uznawaniu aktualnie rządzącego Rosją człowieka za godnego zaufania partnera. Naturalną konsekwencją ujawniania takich okoliczności jest konieczność pytania o wiarygodność obu polityków i środowiska, w jakim się obracają, a właściwie od jakiego są uzależnieni.
Tym razem autorzy filmu – Sławomir Cenckiewicz i Michał Rachoń wykonali olbrzymi krok w głębię, raczej mroczną czeluść należałoby powiedzieć, postaw przyjmowanych przez Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego w stosunku do władców Rosji. Okazuje się bowiem, że z jednej strony wykazali się totalną ignorancją, podczas gdy ich rozmówcy na Kremlu z Władimirem Putinem i Dmitrijem Miedwiediewem na czele rozegrali obu polskich polityków bez większego wysiłku. Najzwyczajniej Rosjanie byli dobrze przygotowani do spotkań i znali swoje cele, podczas gdy Polacy przyjechali „na wycieczkę” do Moskwy i zostali potraktowani jak dzieci. Skierowany do Tuska „żart” Putina zapraszający Polskę do wspólnego rozbioru Ukrainy stanowił preludium do tego, by postawić premiera i ministra polskiego rządu najpierw pod polityczną, a potem medialną ścianą. Kreślenie przez Putina długopisem na mapie zasięgów systemów rakietowych w połączeniu z zapowiedzią możliwości ich wycelowania w obiekty na terenie Polski, już były czymś więcej, niż pogróżką, której adresatem był Tusk.
Wijący się niczym piskorz Donald Tusk i charakterystycznie buńczuczny Radosław Sikorski usłyszeli w Moskwie coś innego, a coś innego potem sprawozdawali polskiej opinii publicznej. Nie sporządzono nawet tak rutynowego dokumentu, jakim zawsze po tego rodzaju rozmowach są notatki dyplomatyczne, podczas gdy służby kremlowskie wszystko (z całą pewnością) zarejestrowały i dysponują nadal tymi zapisami. Nawet dokument wytworzony kilkanaście dni po powrocie z Moskwy przez polskich urzędników wspomina o „kontrowersyjnych” wypowiedziach przedstawicieli Rosji. Najgorsze jednak było to, że premier Tusk i minister Sikorski, gdy byli przez dziennikarzy pytani o przebieg rozmów i podjęte ustalenia unikali mówienia prawdy lub mówili coś przeciwnego. I to wszystko, w połączeniu z zestawem treści z pierwszego odcinka filmu układa się we wstęp do opowieści o „_Resecie” na linii Polska – Rosja. Nastąpił on zanim guzik z napisem „reset” nacisnął prezydent USA Barack Obama, co tydzień temu w TVN24 stanowczo potwierdził Radosław Sikorski.
„Resetowanie” relacji pomiędzy Polską i Rosją nie było celem samym w sobie. Było porażającym sygnałem dla pozostałych krajów, które na początku lat 90. wyszły spod sowieckiej kurateli politycznej i wojskowej, że Polska… opuszcza Zachód i wraca do kondominium moskiewsko-berlińskiego. Dla samej Polski i Polaków to oznaczało zwrot ku faktycznej zależności od dwubiegunowego pola rosyjsko-niemieckiego ze wszystkimi tego skutkami politycznymi, ekonomicznymi, ale także kulturowymi.
Wszystko działo się za fasadą demokratycznych wyborów, w których Platforma Obywatelska zdominowała na szereg lat polską scenę polityczną od pałacu prezydenckiego (po przerwaniu kadencji Prezydenta Lecha Kaczyńskiego na skutek Tragedii Smoleńskiej), przez sejm, senat, rząd, większość samorządów po instytucje bezpieczeństwa państwa i spółki skarbu państwa. To niebezpieczne dla naszej suwerenności pasmo, na szczęście dla Polski, przecięły wybory prezydenckie i parlamentarne w 2015 r. potwierdzone wyborami w 2019 r. i 2020 r. Kolejne starcie, jakie czeka nas w 2023 roku to w istocie wybór nie tylko tego, kto będzie u steru władzy, ale – jak to w 1992 roku powiedział ówczesny premier Jan Olszewski – o to „czyja będzie Polska”.
Druga część filmu „_Reset” to nie tylko ponury, a właściwie porażający obraz ignorancji polityków pozbawionych samodzielności i jednocześnie obraz ich arogancji, z którą odnosili się do ufających im milionów wyborców. Stojący za nimi i sterujący nimi bezpieczniacy wyprofilowani i zalegendowani przez służby obcego (wrogiego) państwa, to już tylko przysłowiowa kropka nad „i”. Ich miejscem powinien być podręcznik o tym, jak zawieść zaufanie i sprzedać ufających.
https://www.youtube.com/watch?v=TvdEJBGkjec