Wiara bierze się ze słuchania, a najpierw słuchać trzeba Pana Boga, potem ludzi. Dodam jednak, że wiara rośnie także od patrzenia na święte działanie i przebywanie w miejscach świętych.
Przeczytałem dzisiaj mały wyimek z powieści ks. Bryana Houghtona „Infuła i pastorał”. Jest tam taki akapit…
Cudownie, że na nowo odkryłeś Mszę Świętą. Jestem pewien, że to w niej można odnaleźć wyjaśnienie, dlaczego Boża opatrzność pozwoliła jej pozostawać ukrytą. Z wszystkich rzeczy, które można sobie wyobrazić, za oczywistą przyjęliśmy tę, która jest najbardziej zdumiewająca: Mszę Świętą, w które wieczność styka się z czasem, nieskończoność ma granice, a Wszechmogący staje się bezsilny. Tak, ośmieliliśmy się uznać ją za oczywistą. Zatem mocą swojego Namiestnika [papieża], swoich biskupów, swoich kapłanów, On ją ukrył – tak byśmy mogli ją znaleźć. To właśnie ty [bracie biskupie] i ja zrobiliśmy. I tak łatwo nie pozwolimy, by ją ponownie ukryto.
Boży dom, jakim jest każda świątynia, w której celebrowana jest Eucharystia, jest przedsionkiem nieba. Kapłan zwrócony ku przypominającemu oczekiwanie Boga ołtarzowi, za nim wierni wpatrzeni i wsłuchani w świątobliwe gesty i słowa przywołujące rzeczywistą obecność Pana. Gdyby nawet zatrzymać się na samym zasłuchaniu i zapatrzeniu w świętość odnaleźć drogę do szczerego i osobistego uwielbienia, pełnego jednocześnie pokory, bo przecież Domine, non sum dignus…, ale w tym samym oddechu brzmi: ut intres sub tectum meum, sed tantum dic verbo, et sanabitur anima mea – już to czyni chwile udziału w zgromadzeniu czasem nadziei. Duchowość ma moc przyciągania.
Grawitacja ducha