Skrót:
- Państwo prawa jest zastępowane bezwzględnie egzekwowanymi prawami aparatu państwa,
- Wszystko prowadzi do chaosu, a legalizm przestaje być normą,
- Prawo wypiera bezprawie, a sprawiedliwość przepoczwarza się państwową przemoc,
- Różne szyldy, ale cel wciąż wspólny i ten sam, co „na górze”,
- Już nie jako handlarze marzeń, lecz dilerzy wyborczych fejków.
Spostrzeżenia pozostawione w poprzednim „politycznym” i okołowyborczym wpisie nie straciły na aktualności. Nawet stały się ostrzejsze i przypominają brzytwę.
Przez tydzień przybyło faktów stawiających ludzi myślących propaństwowo przed pytaniem zasadniczym. Jak długo państwo może być demontowane, demolowane, destruowane, deprecjonowane i jeszcze pozostawać ustrojem demokratycznym? Protesty środowisk i ludzi uznających wyższość reguł prawa oraz elementarnej przyzwoitości w życiu publicznym zderzają się z wrzaskiem hordy mścicieli i wyciem zachwyconego odgłosami zemsty tłumu. Słabnące na naszych oczach państwo prawa jest zastępowane bezwzględnie egzekwowanymi prawami aparatu państwa. Mówiąc prościej – rządzący dają igrzyska, aby nieunikniony kurz bitewny przesłonił już nie tylko niedotrzymywanie wyborczych obietnic, ale ich coraz bardziej oczywiste zaprzeczenie.
Wymieniać pierwsze z brzegu przykłady? Wzrost cen artykułów spożywczych za kilka dni i wzrost cen energii za kilka miesięcy. Praktyczne zatrzymanie wszystkich prorozwojowych inwestycji publicznych pod płaszczykiem ich audytowania. Przywracanie resetu w służbach specjalnych i siłach zbrojnych (o tym problemie pisałem w cyklu #ANEKS) stawiające Polskę w potencjalnej kontrze wobec Zachodu, a szczególnie USA. Kolejne twarde zapowiedzi zburzenia niezależności Narodowego Banku Polskiego z nieskrywanym zamiarem likwidacji waluty narodowej na rzecz waluty euro. Arogancja w rozkręcaniu emocji społecznych w każdej sferze życia publicznego jest codziennością. Wszystko prowadzi do chaosu, zarządzanie którym ułatwia działania na granicy prawa lub poza nim. Legalizm przestaje być normą.
Demonstracja siły w postaci siłowego wejścia do domu byłego ministra sprawiedliwości mimo chroniącego go immunitetu poselskiego i powszechnej wiedzy o jego bardzo złym stanie zdrowia. Akcją objęto także kilku innych posłów, ich rodziny i nawet pokoje w hotelu poselskim. Żadnej z tych osób nie postawiono zarzutów, nie mają statusu świadków, a przypadku byłego prokuratora generalnego skandalicznie naruszono standardy postępowania wynikające z kodeksu postępowania karnego. Doszło do zatrzymania duchownego prowadzącego duży projekt społeczny, wobec którego – jak można z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać – jutro, czyli w Wielki Czwartek sąd postanowi o 3-miesięcznym areszcie, czego domaga się prokuratura (której formalne umocowanie jest kwestionowane). Stało się to, chociaż w dwóch klasztorach zakonu, do którego należy nie znaleziono żadnego dowodu w sprawie, a prowadzona przez księdza fundacja jest beneficjentem Funduszu Sprawiedliwości (budżet publiczny przewidziany dla wsparcia ofiar przestępstw). Prawo wypiera bezprawie, a sprawiedliwość przepoczwarza się państwową przemoc.
Przed nami wybory samorządowe. Różne szyldy, ale cel wciąż wspólny i ten sam, co „na górze”. Zawłaszczyć mechanizmy demokracji i zamienić je w maszynkę władzy. Mamy istny wysyp mniej lub bardziej nonsensownych obietnic, wyskakiwanie z wszelkich możliwych ulicznych okienek z niepokojąco sztywnym uśmiechem, zalewanie dzieci, młodzieży, dorosłych, seniorów i kogo się da, a nawet bezdomnych zwierząt lepką czułością, nadaktywność w mediach społecznościowych przesłaniająca rzeczywisty deficyt programowy. Mamy kompletne blamaże z dyplomami MBA pewnej warszawskiej „szkoły wyższej” zdobywanymi w nieczytelnych okolicznościach. Zaliczono nawet wpadki z rejestrowaniem list wyborczych z lewymi podpisami zbieranymi przez osobę o podejrzanej kondycji wobec prawa. Zdarzają się przypadki czarnej kampanii polegającej na wykradaniu tematów konkurencyjnym komitetom wyborczym lub rozpowszechnianiu własnych opinii o kontrkandydatach, które uchodzić mają za informacje na ich temat, co jest oczywistą manipulacją.
Konglomerat politycznych frakcji pewny jest swojej bezkarności i wiecznego trwania u sterów. Jego lokalne emanacje naprężają muskuły, aby przejąć lub utrwalić ten sam model władzy w samorządach. Faworyci tej części wyborców znani z pierwszych stron gazet i czołówek portali jawią się już nie jako handlarze marzeń, lecz dilerzy wyborczych fejków. Nie kupujmy od nich „towaru”, bo na końcu tunelu jest przebudzenie na pobojowisku bolesnego rozczarowania.