Nie piszę tu recenzji. Nie chcę uprawiać werbalnej szermierki.
Nie zakładam, że kompromis jest możliwy, bo mowa o faktach minionych, na które już nie mamy wpływu, choć możemy je odczytywać. Nie traktuję czytających te słowa inaczej, niż z szacunkiem, więc ufam, że przyjmą tę wypowiedź z uwagą.
- Kreowany (od wewnątrz i z zewnątrz polskiej wspólnoty narodowej i spoza państwa polskiego) spór niemal o każdą datę z przeszłości sprawia, że próba przedstawienia minionych faktów i opinii na ich temat wyzwala furię.
Jej temperatura geometrycznie rośnie wraz z kalendarzową bliskością zdarzeń. Reakcje nabierają niejako prędkości światła, gdy dyskurs dotyczy osób lub środowisk znanych bezpośrednio jego uczestnikom, w które też byli lub są zaangażowani – jawnie i skrycie.
Tak działo się kilka tygodni temu, gdy widoczne i słyszalne były połajanki polityków, rezolucje „młodzieżowych rad”, przypominające samokrytykę deklaracje dyrektorów i nauczycieli, tyrady dziennikarzy i publicystów w publikacjach, których tytuły ocierały się nawet o wulgarność, zaskakujące miałkością dywagacje ze strony osób z kręgu publicznego zaufania wynikającego z tytułów naukowych, życiowego dorobku czy popularności. To wszystko przybrało postać masowego emocjonalnego spazmu. Doszło nawet do publicznego palenia egzemplarzy książki lub mielenia jej w niszczarkach, co nie mogło się kojarzyć pozytywnie nikomu racjonalnie myślącemu!
Wokół podręcznika „Historia i teraźniejszość. 1945 – 1979” adresowanego do liceów i techników, w mediach określanych jako społecznościowe, ale też w przekazach wpływowych ośrodkach kształtowania zbiorowych nastrojów wybiło… szambo nienawiści wobec każdego, kto ośmielił się wyrazić własną opinię. Autora książki prof. Wojciecha Roszkowskiego odsądzano od czci i wiary, zamiast podjąć polemikę, a przede wszystkim podziękować za podjęcie wysiłku oddania młodzieży, nauczycielom i rodzicom przewodnika po historii i teraźniejszości.
- Uzewnętrznił się znany historykom Polski i jakże fatalny klin dzielący społeczeństwo na tle pamięci historycznej.
Wyrywane z kontekstu etycznego i praktycznego fragmenty zdań, miksowane dla uzyskania efektu emocjonalnego szantażu, nie stały się nawet bokserską rękawicą argumentów, bo okazały się być w istocie propagandową maczugą. Frazy wygłaszane czy pisane bez przeczytania nieco ponad 500 stron nasyconych treścią (w tym aktywnymi odnośnikami do zasobów cyfrowych) z góry należało uznać za tendencyjne. W podręczniku nie ma bowiem ani jednego rozdziału, akapitu czy nawet jednego zdania który stałyby w sprzeczności z historycznymi faktami. Co ciekawe, trudno znaleźć w lawinie komentarzy jakiekolwiek liczące się przypadki kwestionowania okoliczności zdarzeń czy procesów skrupulatnie zrelacjonowanych przez Autora. Może zatem konkluzje aplikowane przez prof. Wojciecha Roszkowskiego na kolejnych stronach podręcznika są powodem ostracyzmu?
- Niech pierwszy rzuci książką ten z nauczycieli, kto dotąd – ucząc przedmiotów humanistycznych – nie przybliżał… tekstów literackich czy zdarzeń z przeszłości tak, aby u swoich uczennic czy uczniów nie wywołać aktualnej refleksji!
Gdyby bowiem „wbijał do głów” młodym ludziom jedynie teksty czy daty, oznaczałoby to pedagogiczną, a nawet intelektualną porażkę. Jeśli nawet sprawdziany lub egzaminy byłyby zaliczane, to z edukacją i wychowaniem miałoby tyle wspólnego, co lato z zimą. W żadnym zresztą z przedmiotów nauczanych w wieloletnim cyklu edukacji (od nauki pisania, czytania, liczenia, po przekazywanie zasobów informacji z rozmaitych dziedzin czy wdrażanie praktycznych umiejętności) nie chodzi przecież tylko o „zmagazynowanie” pojęć w pamięci uczennicy czy ucznia. Rzecz w tym, aby to wszystko sumowało się w zdolność aplikowania zdobytej wiedzy w życiu dorosłego człowieka, które było, jest i będzie zbiorem odniesień do innych ludzi oraz do zastanych okoliczności.
- Odrzucając znaczenie historii dla teraźniejszości, mniej lub bardziej wprost dążą do rozerwania łańcucha przyczyn i skutków. Trzymając się świadomie lub bezwiednie hipotezy o końcu historii są zakochani w teraźniejszości. Wyobrażając sobie „jutro” bez kontekstu „dzisiaj” i „wczoraj”, ulegają impulsom chwili i odwracają umysł od jej konsekwencji.
„Historia i teraźniejszość. 1945 – 1979” to książka, a więc można – a ze swojej strony dodam, że warto – przeczytać. Jeśli czytać, to ze zrozumieniem, a więc konfrontując fakty (skoro mowa o historii) i argumenty (gdy obracamy się wokół teraźniejszości). Lektura – bez z góry przyjmowanych założeń ideologicznych (bo są zaprzeczeniem intelektualnej otwartości) z uwzględnieniem wyznawanego systemu wartości (stanowiącego symptom społecznej dojrzałości) – otwiera przestrzeń dialogu.
- W języku polskim – naszej mowie ojczystej – odkryjemy polską tożsamość z przeszłości. Wspólnota jest tym, czego dzisiaj Polakom potrzeba najbardziej. To warunek wspólnej przyszłości w Polsce.
Rozważania w cyklu „Bliżej Słowa”: Wojciech Roszkowski, Historia i teraźniejszość 1945 – 1979. Podręcznik dla liceów i techników, tom 1. Wydawnictwo „Biały Kruk”, Kraków 2022 / 25.09.2023 / sudeckiefakty.pl