Siedem lat temu mieli być w Katyniu w naszym imieniu. Byli o krok od celu, gdy spotkała ich śmierć. Ich krew na zawsze złączyła się z krwią Polaków zdradziecko zamordowanych przez Sowietów siedemdziesiąt lat wcześniej.
Od siedmiu lat rocznica ludobójstwa katyńskiego spleciona jest z rocznicą tragedii smoleńskiej. Od 2010 roku, każdy dziesiąty dzień kwietnia, nawet każdy dziesiąty dzień miesiąca, to dni – ogniwa w łańcuchu pamięci o katastrofie i zarazem domagania się prawdy o katastrofie. Od początku mamy też do czynienia z pasmem działań nakierowanych na zacieranie śladów i wymazywanie pamięci. Równolegle z pragnieniem uczczenia ofiar dramatu z 10 kwietnia 2010 roku – do dzisiaj – trwa mistyfikowanie okoliczności i deprecjonowanie upamiętnienia wydarzeń, do jakich doszło pod Smoleńskiem i w związku z nimi. Coraz bardziej widać, że dopóki szala sprawiedliwości nie przechyli się w jedną stronę, co jest możliwe tylko dzięki ujawnieniu prawdy, podział wśród Polaków na tym tle będzie narastał. Co więcej, konflikt polsko-polski przenosi się na niemal każdą sferę życia publicznego i infekuje każdy jego pułap.
Dzisiaj wieczorem, po Mszy św., przy obelisku upamiętniającym ofiary Tragedii Smoleńskiej na Wzgórzu Świętej Jadwigi w Ząbkowicach Śląskich modliliśmy się o wieczny dla nich spoczynek. Wcześniej, w trakcie Mszy św. kapłan wspomniał o tych, którzy oddali życie trwając wiernie przy Polsce.
Dzisiaj od rana – raz jeszcze – wybrzmiało, iż być tam, gdzie trzeba, to znaczy być po stronie Polski – tak jak byli po stronie Polski ci, którzy zginęli 77 lat i 7 lat temu. Polskę mamy jedną.