Pewien ząbkowiczanin i mój imiennik (nawet inicjały się zgadzają) włożył dzisiaj kij w mrowisko wpisem na swoim profilu facebook. „Ile może kosztować nasze miasto Ząbkowice Śląskie????” – zapytał w kontekście aktualnej „wyceny” wartości innego ząbkowiczanina Piotra Zielińskiego jako piłkarza.
Krzysztof Kubański, bo to jego wpis wywołał sporą reakcję internautów, postawił moim zdaniem kluczowe pytanie. I nie chodzi w nim, a przynajmniej ja nie chciałbym sprowadzać kwestii do warstwy czysto ekonomicznej czy wręcz pieniężnej. Miast i wsi w Polsce nie można sprzedać ani kupić (poza sołectwem Chobielin Dwór, które w całości jest własnością pewnej osoby do niedawna publicznej). W wymianie zdań, jaka wywiązała się pod tym postem pojawiła się, sformułowana przeze mnie opinia, iż brakuje nam w Ząbkowicach Śląskich poważnej debaty nad tym, co stanowi o wartości naszego miasta. Mój imiennik stwierdził m.in. „teraz nieco mniej jesteśmy warci, bo dużo drzew wyciętych, ale jak zbudujemy basen to ho ho…” Odpisałem na to: „Sądzę, że tzw. >> wartość dodana << jest dźwignią. Co jest wartością dodaną Ząbkowic? Drzewa i basen wg mnie nie. Chyba, że rosłyby u nas jakieś wyjątkowe drzewa lub mielibyśmy basen, jakiego nie ma w promieniu 500 km.” Krzysztof Kubański na to: „Mój wpis proszę traktować raczej żartobliwie niż zaczyn do poważnej dyskusji”. Ja z kolei: „A to szkoda! Takich dyskusji w Ząbkowicach Śląskich brakuje.” I jeszcze raz Krzysztof Kubański: „Brakuje – fakt…” Rozmaite wątki pojawiły się później z udziałem różnych osób. Po liczbie reakcji widać, że temat wzbudził zainteresowanie, mimo swojego stricte akademickiego charakteru.
Ząbkowicom Śląskim potrzebna jest wizja przyszłości. Redukowanie jej do kwestii kolejnych mniej lub bardziej praktycznych inwestycji, wśród których na poczesnym miejscu jest od końca 2010 roku kryta pływalnia, oznaczałoby sprowadzenie takiej rozmowy do poziomu rodzinnych zakupów w hipermarkecie. Zakupy bywają nieodzowne, dobrze jest i miło móc je wykonywać w warunkach nieograniczonej zasobności portfela i wśród mnóstwa ofert. Nikt myślący dojrzale nie uważa jednakże czasu spędzonego pomiędzy regałami sklepowymi jako wartości samej w sobie czy tym bardziej nadrzędnej. Po zakupach wracamy do domu, do mieszkania, do swojego pokoju i tam toczy się nasze rzeczywiste i nieudawane życie. Rzecz jasna poza tym jesteśmy aktywni zawodowo i społeczne, żyjemy rozmaitymi wydarzeniami w kręgu rodziny, znajomych czy szerszej społeczności. Pomimo to sprawa inwestycji była analizowana w trakcie dyskusji. Na zacytowane już pytanie Krzysztofa Kubańskiego odpowiedział Jacek Banecki – przedsiębiorca i samorządowiec z Kłodzka (znamy się od bardzo wielu lat, bo Pan Jacek wprowadzał mnie pod koniec XX wieku w meandry internetu). Nieco żartobliwie zaproponował, by wartość miasta wyceniać w mechanizmie EBIDTA. W takim trybie wycenił Ząbkowice Śląskie pisząc: „pewnie jak większość małych miasteczek niedużo, jakieś 40-60 mln zł. Jeżeli natomiast dorzucimy cenę nieruchomości w tym gruntów plus tzw. >> szczypatielność << to ho-ho albo i więcej.” Moja odpowiedź brzmiała mniej więcej tak: „To ciekawy pomysł, aby ważyć wartość gminy poprzez EBIDTA. Trzymając się tego toku może warto zerknąć na cash flow, pamiętając jednak, że to tylko jedna z wypadkowych dla wyceny. Miasto to społeczność, więc może zmierzyć >> wartość akcji czy udziałów << poprzez skłonność do inwestowania w dobra trwałe na terenie Ząbkowic Śląskich. Albo dokładniej: nie skłonność, lecz faktyczne inwestycje trzech sektorów: publicznego, biznesowego i prywatnego?” Pan Jacek na to: „To oczywiście żart ale też i nie całkiem. Koniec końców gminy zostają >> same z sobą << i swoimi rzeczywistymi dochodami. Można oczywiście próbować zastawiać co się da (nawet niedaleko były takie próby), ale w końcu trzeba to zacząć spłacać. Poza tym wartości niematerialne i prawne, kiedy nie ma z czego zapłacić za prąd, przestają się liczyć. Kiedy zaczyna się sypać infrastruktura, a potem bezpieczeństwo gmina przestaje mieć jakąkolwiek wartość, chociaż na papierze można wyliczyć co się chce.” Nie można się nie zgodzić z tą konstatacją – także w odniesieniu do Ząbkowic Śląskich.
Co jest istotą – spoiwem nadającym wartość miastu? W czasie rzeczonej już wyżej wymiany zdań, ale tez nie jeden raz w moim blogu, stawiałem to pytanie i usiłowałem znajdować odpowiedź. Dwóch uczestników polemiki sformułowało ją jednym słowem: „Bezcenne”. Trafili w sam punkt! Nie omieszkam jednak dodać, że owa bezcenność jest mierzalna i nawet powinno się ją co pewien czas weryfikować ze świadomością, że zasób trwałych dóbr materialnych przejętych i wytworzonych (ich suma trafi do następnych pokoleń) nie ma wartości niezmiennej – to po pierwsze. A po drugie: nie wyczerpuje on katalogu pozycji stanowiących o wartości miasta. Zaryzykowałbym nawet tezę, że nie jest w tym wykazie na pozycji numer 1. Tę bowiem zajmują ludzie – z przeszłości, współcześnie żyjący i ci, dla których „to wszystko”, co nas otacza, wypracowujemy (czy też to, czym ich obciążymy). Miara „bezcenności”, o której napisali dwaj internauci jest różna dla każdego z tych filarów.