Nie jedna wielka planeta. Nie jeden czy kilka kontynentów. Nie jedna wyspa, lecz ich nieskończony archipelag. Nie wielkie przestrzenie, lecz niewielkie zatoki. Nie liczne zgromadzenia, ale nieliczne gromady. Nie jedna wspólnota serc, za to jedno serce.
- W 1958 roku, w artykule „Neopoganie i Kościół”, 42-letni wówczas, ks. prof. Joseph Ratzinger napisał m.in.: Dzieje się tak nie jak dawniej, kiedy doszło do powstania Kościoła z pogan, którzy stali się chrześcijanami, lecz Kościoła pogan, którzy zwą się jeszcze chrześcijanami.
- W 1969 r., w wypowiedzi dla Hessian Rundfunk, przyszły arcybiskup, kardynał i papież stwierdził: Z dzisiejszego kryzysu wyłoni się Kościół, który straci wiele. Stanie się nieliczny i będzie musiał rozpocząć na nowo, mniej więcej od początków. (…) Rozpocznie na nowo od małych grup, od ruchów i od mniejszości, która na nowo postawi wiarę w centrum doświadczenia. Będzie Kościołem bardziej duchowym, który nie przypisze sobie mandatu politycznego, flirtując raz z lewicą, a raz z prawicą. Będzie ubogi i stanie się Kościołem ubogich. Wtedy ludzie zobaczą tę małą trzódkę wierzących jako coś kompletnie nowego: odkryją ją jako nadzieję dla nich, odpowiedź, której zawsze w tajemnicy szukali. (…) Jedynie wtedy, gdy przestanie być tanią oczywistością, a zacznie ponownie przedstawiać się jako to, czym faktycznie jest, uda mu się znowu dotrzeć z własnym przesłaniem do uszu nowych pogan, którzy jak dotąd oddają się życiu w iluzji, przekonani, że takimi nie są. (…) Ale kiedy minie już proces tego odsiewania, wielka moc popłynie z bardziej uduchowionego i uproszczonego Kościoła. W totalnie zaplanowanym świecie ludzie będą strasznie samotni. Jeśli całkowicie stracą z oczu Boga, odczują całą grozę swojej nędzy. Następnie odkryją małą trzódkę wyznawców jako coś całkowicie nowego. Odkryją ją jako nadzieję, która jest im przeznaczona, odpowiedź, której zawsze potajemnie szukali.
- W 2017 r., w liście na pogrzeb kardynała Joachima Meisnera, Benedykt XVI – papież-senior napisał m.in.: Pan nie opuszcza swojego Kościoła, nawet kiedy łódź nabrała tak wiele wody, że prawie już tonie.
Kościół zwołany przez Zmartwychwstałego Jezusa już jest coraz uboższy, za to dotyka złota wieczności i nosi perły świętości. Już jest coraz mniej liczny, bo wiara staje się coraz bardziej doświadczeniem prawdy i błogosławionym obdarowaniem miłością. Staje się mniej spektakularny, może nawet niewidoczny i niesłuchany, bo dokonuje cudów, których dostrzeganie jest wymodloną łaską. Katedry nie są w niedzielne południa wypełnione po brzegi, za to ku wschodowi – nowemu wschodowi! – zwróceni są kapłani i wierni zrodzeni w tradycji czystej liturgii i dobrej nowiny.
Przez wzgląd na Syjon nie umilknę, przez wzgląd na Jerozolimę nie spocznę, dopóki jej sprawiedliwość nie błyśnie jak zorza i zbawienie jej nie zapłonie jak pochodnia. Wówczas narody ujrzą twą sprawiedliwość i chwałę twoją wszyscy królowie. I nazwą cię nowym imieniem, które usta Pana określą. Będziesz prześliczną koroną w rękach Pana, królewskim diademem w dłoni twego Boga.
(Ps 95)