„Nasza cywilizacja znalazła się w stanie określanym jako freewall – swobodne spadanie. Intuicyjnie wydaje się to zrozumiałe, ale od kilku lat zadaję sobie pytanie, ile w tym określeniu jest przesady, na ile jest uzasadnione?”
Dalej Roman Młodkowski (znany telewidzom biznesowym TVN) w specjalnym wydaniu magazynu „Forbes”, jakie ukazało się z okazji tegorocznego Kongresu Regionów, przytacza inne fragmenty książki Stefana Hajkowicza pt. „Globalne megatrendy: siedem schematów przemian kształtujących naszą przyszłość”. Owe tendencje, jakie – zdaniem autora publikacji – są rzeczywiście w stanie wprowadzić nas w stan „swobodnego spadania”, to: braki w zasobach, starzenie się społeczeństw, cyfrowa transformacja, gwałtowny wzrost gospodarczy, oczekiwania konsumenckie i społeczne oraz – co nieco zaskakuje – wszechobecna innowacja przynosząca rozwiązania problemów, ale też tworząca nowe. Dziennikarz TVN nie zgadza się – i słusznie – z tezą nieuchronności katastrofy dziejowej. Stawia jednak warunek, aby podjąć ryzyko innowacyjności. Definiuje ją jako „umiejętność zaprzeczania schematom”. I odnosi to szczególnie do funkcjonowania samorządu terytorialnego. W jednym z artykułów, na jaki trafiłem w okolicznościowym wydaniu magazynu „Forbes” przeczytałem też jeszcze jedno ciekawe spostrzeżenie. „Dziś, jeśli miasto ma się rozwijać, nie może nim zarządzać urzędnik, ale sprawny przedsiębiorca. Prezydenci największych aglomeracji przyciągają inwestorów nie tylko upraszczaniem procedur, ale też dobrą kadrą i jakością życia”.
Dwa minione dni to Kongres Regionów we Wrocławiu – wydarzenie ze swej istoty skierowane do samorządowców, czyli do osób pasjonujących się życiem i rozwojem ludzkich skupisk, głównie miast. O tym, że miastom, polskim miastom również, Ząbkowicom Śląskim tym bardziej, potrzeba innowacyjności, aby nie wpadły (jeśli jeszcze tak nie jest?) we wspomniany wyżej stan „swobodnego spadania”, pisać, mówić i rozmawiać trzeba koniecznie. Komunikacja społeczna, przestrzenie wspólne, mobilność i witalność, magnetyzm lokalnej tożsamości i przejście od wodzostwa do przewodniczenia wspólnocie w przypadku osób sprawujących mandat polityczny. Debaty kończące się konkluzjami nad tym, co nas łączy, jaki mamy cel w perspektywie kilkudziesięciu lat, współdzielenie się procesami decyzyjnymi w oparciu o wiedzę ekspertów i doświadczenia innych miast, to jest istota nowoczesnego samorządu terytorialnego. Pomijając doktrynerskie wtręty niektórych spikerów (Jarosław Kuźniar był najłagodniejszym przypadkiem), żałosną płaczliwość części włodarzy w związku z reformą systemu edukacji oraz lamenty nad przywracaniem państwu jego unitarnego charakteru, wystąpienia ekspertów i dyskusje panelowe (uczestniczyłem siłą rzeczy w wybranych) były naprawdę inspirujące.
Przez minione dwa dni nie spotkałem nikogo z ząbkowickich samorządowców. Oni pewnie wszyscy wszystko wiedzą. A tak przy okazji: ile nowych firm netto na jeden tysiąc mieszkańców powstało w Gminie Ząbkowice Śląskie w 2016 r. czy też w pierwszej (mijającej za kilka dni) połowie 2017 r.? Tak pytam, bo w najnowszym rankingu miast i gmin przyjaznych biznesowi wg cytowanego już „Forbes”-a, w kategorii poniżej 50 tys. mieszkańców, wystarczyło mieć wynik 2,55, aby być w pierwszej dziesiątce. Nieco mniejsza od Ząbkowic Śląskich Gmina Lesznowola ma wynik 15,53 i jest na pozycji pierwszej. Kilka dni temu, w trakcie sesji Rady Miejskiej, burmistrz Ząbkowic Śląskich zżymał się z opublikowanego niedawno przez Ząbkowice4YOU.PL artykułu, w którym eksperci stwierdzili, że nasze miasto cechuje „silna utrata funkcji oraz mocno niekorzystna sytuacja społeczno-gospodarcza”. Ząbkowice Śląskie spadają czy wznoszą się?