Zmysły słuchu i wzroku są nieodzowne w uprawianiu polityki, szczególnie na poziomie samorządu terytorialnego. Trzeba słyszeć i widzieć to, co jest potrzebą osób mieszkających w miejscowości, gminie (powiecie, województwie), aby móc nie tylko sięgnąć po wyborczy sukces, ale nade wszystko przekuć go w sukces wspólny mieszkańców.
Dwanaście lat temu dobrze widziałem i słyszałem. Przypomniał mi o tym dzisiaj admin grupy „Ziemia Ząbkowicka wczoraj i dziś” publikując albumik zdjęć z jednej z akcji blokowania ul. Kamienieckiej, gdy byłem burmistrzem Ząbkowic Śląskich. Dzisiaj mamy już pierwszą nitkę obwodnicy miasta i mamy już wyremontowaną na ostatnią chwilę część ul. Kamienieckiej, co wtedy przedmiotem postulatów, planów i rozstrzygnięć przed 2010 r. Tamta historia, przypomniana po kilkunastu latach potwierdza prawdę, że samorząd gminy to mieszkańcy. Warto i należy ich słuchać, ale jeszcze lepiej jest słyszeć to samo, chcąc być ich głosem. Warto i należy widzieć rzeczywistość taką, jaką jest naprawdę. Oczywiście, im szersza społeczność, tym jest to trudniejsze i wymaga godzenia różnych perspektyw, jednakże inaczej nie sposób pełnić mandatu społecznego zaufania. To bardzo absorbuje, wypala energię i domaga się cywilnej odwagi, bez której nie można podejmować decyzji. A samorząd od słuchania i patrzenia, poprzez dialog twarzą twarz, jest zawsze drogą ku decyzjom i ich rezultatom.
Obserwując samorządową politykę odnoszę nieodparte wrażenie, iż ktoś postanowił odwrócić kota ogonem i zabiera się do większości problemów od niewłaściwej (***) strony. Ci, którzy ogłosili się następnego dnia po wyborach 2010 r. liderami, najpierw zapowiedzieli efekt, potem udawali rozmowę, a następnie usiłują zaślepić i zagłuszyć rzesze swoich zwolenników. Pobrzękują świecidełkami, błyskają fleszami, słuchają samych siebie i przeglądają się w medialnym lustrze. Wymachują jedynie słusznymi frazesami, regularnie podgrzewają tematy, których sami nawet nie wymyślili. Do tego dosypują koloryzowane narracje…
… a najlepszym przykładem jest cała sprawa projektowania, finansowania budowy i funkcjonowania krytej pływalni. Jej projekt (i to znacznie ambitniejszy) był gotowy w 2009 r. Po 2010 r. przepadł w czeluściach szuflad i wymyślili nowy (skromniejszy, zlokalizowany w innym miejscu). Przed wyborami w 2010 r. kandydat na burmistrza obiecał budowę basenu, powtórzył tę obietnicę już jako burmistrz przed wyborami 2014 r., a by przed wyborami 2018 r. podkręcić emocje decydując się na rozpoczęcie budowy basenu. Lepiej późno, niż wcale? Nieprawda! Lepiej późno – zgoda, ale pod warunkiem, że mamy czym zapłacić. A nie mamy! Wypuszczanie medialnych bąków o pozyskiwaniu dotacji na tę inwestycję jest świadomym mijaniem się z prawdą i jej zaciemnianiem w opinii publicznej. W stosunku do ponad 18-milionowych kosztów, jedna fizycznie pozyskania kwota wynosząca zaledwie ok. 6% tej sumy, zdobyta w osiem lat od złożenia obietnicy o budowie basenu i pół roku pod podpisaniu umowy na „największą we współczesnej historii” inwestycję gminną zakrawa na drwinę z rozsądku. Jest jednak w zgodzie z emocjami, jakie nakręcono w związku z rzeczywiście pożądanym przedsięwzięciem. O ile w 2008 r. Ząbkowice Śląskie były w większości dolnośląskich miast bez krytej pływalni, o tyle w 2018 r. są jednym z ostatnich miast bez takiego obiektu. I to nazywa się sukcesem??? Wolne żarty!!! Samorząd do mieszkańcy, więc jednoosobowe decydowanie (nawet za parawanem stworzonym przez potulnych radnych) o zaciąganiu zobowiązań, za które będziemy wszyscy płacić przez kolejnych kilkanaście lat (ostatni kredyt wygasa w 2033 r.) jest objawem braku społecznego słuchu i wzroku – zmysłów koniecznych do pracy w samorządzie, a w polityce szerzej. Wspomniany wyżej wątek projektowy budowanego basenu to osobny temat na inną analizę – będzie na nią czas. Ząbkowicka kryta pływalnia to zresztą jeden – gigantyczny w naszej lokalnej skali – przykład…
… przekrzykiwania tego, co słychać „w gminie” oraz prześwietlania zdjęć, na jakich widać jej obraz. Rozmawiałem na ten temat kilka dni temu w gronie osób dobrze znających Ząbkowice Śląskie i wywodzących się stąd. Na co dzień już tu nie przebywają, nie są zależne zawodowo czy prywatnie od tego, co się u nas dzieje. Poruszali w swoich wypowiedziach sprawy, które ich zdaniem powinny stać się pierwszymi kwestiami, jakimi zająć się powinien samorząd. Mieszkania, miejsca pracy, komunikacja, edukacja, służba zdrowia, seniorzy. To były tematy o umownym numerze „1”. Na moje pytanie o nazwiska osób, które zdolne byłyby publicznie wykazać wagę tych problemów w ramach wyborczej debaty, nie umieli podać żadnego. Popatrzyli wymownie na mnie… Uśmiechnąłem się…
FOT: Facebook „Ziemia Ząbkowicka wczoraj i dziś”