O niczym innym nie myślą prominenci rządowo-partyjnej sitwy, jak tylko o utrzymaniu się przy władzy. Szczerość ministra spraw zagraniczych Radosława S. w sprawach krajowych nie zaskakuje, bo ten, który obiecywał „dorżnięcie watahy” teraz nie tai, że jego cel to „za***ć” PiS”.
Przepraszam za tn grubiańskością zalatujący prolog, po którym w kolejnym wpisie nawiązującym do tzw. „afery podsłuchowej”, wolałbym z miejsca przejść do epilogu, ale jak się zdaje tak nie będzie. Donald T. ma za kilka godzin przemawiać w Sejmie. Już teraz przewiduję, iż będzie przekonywać słuchaczy po raz kolejny do tezy o „zamachu stanu” i udawać, iż separuje się od ich knajackiego języka, aby odwracać uwagę od tego, o czym mówili jego poplecznicy. Poza tym już wiadomo, że zielony koalicjant tęczowej partii dał mu czas do końca wakacji, a wszystko po to, by zamienić spektakl żenujący, przyprawiający o mdłości i kompromitujący rządzących Polską w operę mydlaną. Potrzebnych jest bowiem owych kilka tygodni, aby przegrupować siły w obozie IIIRP na wypadek, gdyby PiS nie dał się „zaj***ć”. Naginanie lub szukanie obejścia Konstytucji RP, załatwianie osobistych interesów, kompletny rozkład instytucji państwa, dewastowanie wizerunku Polski, a przede wszystkim kolejna faza pozbawiania Polaków woli wpływania na własny los w „istniejącym teoretycznie kraju” stanowi dla prezydenta, premiera, prokuratora generalnego, posłusznych mediów i całego mrowia zadowolonych z tego stanu rzeczy, jedynie serię prywatnych pogawędek (niezależnie od tego kto i ile za nie płacił służbowymi kartami płatniczymi). Jedni tak gawędzą przy kiełbasce i piwie na ogródku, a inni przy ośmiorniczkach i markowym winie w wykwitnej restaruracji – to jedyne, co różni jednych od drugich.
Epilog? W wymiarze politycznym nastąpi wówczas, gdy ludzie IIIRP w wyniku powszechnych, wolnych, bezpośrednich i równych wyborów, których przebieg i wyniki będą transparentne, zostaną pozbawieni władzy, a w konsekwencji tego i wpływów. Dla dokonywania wyborów Polacy potrzebują informacji (także tej pochodzącej z nagrań opublikowanych przez „Wprost”) i wolności słowa (której adwokatami powinni być politycy i dziennikarze). Epilog w wymiarze społecznym oznaczać będzie stan, w którym Polacy będą się czuli w Polsce jak u siebie w domu i nie będą szukać schronienia poza jej granicami lub w ucieczce w prywatność. Jedno i drugie jest wodą na młyn dla mętów i mend przejadających Polskę na naszych oczach. Jeśli nawet ktoś jest świadomym zwolennikiem Platformy Obywatelskiej, a tym bardziej jej członkiem, w imię przyzwoitości musi się zastanowić nad swoim miejscem, bo jeśli celem tej partii jest „je***nie”…, to czy PO to nadal tak „zaj***te” ugrupowanie, że warto na nie stawiać.