Jak się zdaje opada już gorączka po wyborczej nocy. Warto na chłodno rozejrzeć się po pobojowisku kampanijnym. Jak to zwykle bywa sukces ma wielu ojców, ale porażka to nawet matki znaleźć nie może.
Bardziej frapuje mnie co czują teraz i co poczują w najbliższych tygodniach i miesiącach, może czterech latach – wyborcy. Z punktu widzenia każdego, kto chce realnie utrzymać kontakt ze społeczeństwem i jednocześnie przekonywać miliony ludzi do swoich projektów, to stanowi esencję demokracji. Jeśli bowiem nawet emocjonalnym rozwarstwieniem i zderzaniem dwóch mentalno-medialnych baniek (co się nazywa polaryzacją) przekształcono wybory w plebiscyt, to nie zmienia faktu, że trzeba wrócić do koniecznej równowagi. Bez balansu spada się z liny…
Niezależnie od politycznych czy partyjnych afiliacji czy preferencji, a nawet niezależnie od ich braku dobrze byłoby odsłonić i otworzyć okna, aby zobaczyć, jak wygląda nasza wspólna rzeczywistość. Bez tego najbliższe wybory samorządowe i europejskie, które przypadają odpowiednio w marcu i maju 2024 roku, okazać się mogą kolejnymi zderzeniami czołowymi, z których wynikną jeszcze większe straty dla nas wszystkich.
Przecież nie przestaniemy kupować chleba w piekarni, bo jej właściciel jest sympatykiem opcji „na lewo” i nie zaczniemy omijać osiedlowego warzywniaka, bo tam mają sympatię do opcji „na prawo”. Można dalej nie oglądać TVN lub TVP, klikać po Netflixie czy You Tube, czytać tylko Gazetę Wyborczą lub tylko Gazetę Polską Codziennie, ale w pracy, na zakupach, w kinie, na stadionie, basenie lub w parku miejskim widzimy się ze sobą, mówimy sobie „dzień dobry” i częstokroć rozmawiamy o różnych sprawach znajdując przy tym wspólny język. Przedsiębiorca upatrujący w konserwatystach nadziei na inwestycje publiczne przychodzi z rodziną do kościoła, gdzie proboszcz flirtuje z liberałami mniemając, że w ten sposób zatrzyma spadek frekwencji na niedzielnej Mszy św. Jest rozległa sfera nieoczywistych wyborów ludzi na co dzień, a nie tylko przy urnie wyborczej. Stereotypy nie sprawdzają się, choć to nie oznacza, że nie ma trwałych zasad.
Ostatnie wybory parlamentarne – jak nigdy dotąd – wykazały, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Wszyscy chcieli zyskać więcej i nikt nie może powiedzieć, że osiągnął to, co chciał. Stawka jest jednak znacznie poważniejsza niż sądzi rozentuzjazmowany tłum i nie mniej rozentuzjazmowani politycy.
Formowana powyborczo, a w zasadzie dopychana kolanem hybryda tzw. „libleftu” (jedenastu liberalnych i lewicowych partii skupionych pod szyldami Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy) jest przykładem konstruktu spajanego lepiszczem negatywizmu pod płaszczykiem demokracji. Szczęśliwie nie można wykluczyć, że w szeregach wybranych tydzień temu posłów i senatorów „KOLT”-a (akronim od: Koalicja Obywatelska – Lewica – Trzecia Droga) nie wszyscy są progresistami. Tak jak ich wyborcy… Uważam jednak, iż bilans tego politycznego projektu ma tyle wspólnego z odpowiedzialną troską o dobro publiczne, co parzenie herbaty poprzez włożenie czajnika z wodą do zamrażarki. Nie jestem przekonany, że wszyscy wyborcy tych jedenastu partii myślą tak samo, mają te same aspiracje i chcą tak samo żyć. Na dłuższą metę nie da się ***** *** ani ***********. Już w 2014 roku pisałem tutaj, że racjonalnie myślący człowiek musi wcześniej czy później zdecydować czy jeśli celem tej partii jest „je***nie”…, to czy PO to nadal tak „zaj***te” ugrupowanie, że warto na nie stawiać. Jest jeszcze mały i też składający się z kilku frakcji sektor spod znaku „Konfederacji”, jednak niespójność i nieczytelność tego ugrupowania nie zbliża do światełka w tunelu politycznej dezorientacji.
Prawa i sprawiedliwości w Polsce domagają się i oczekują miliony Polaków. Nie tylko owych ponad 7,6 miliona głosujących na PiS, nawet nie tych prawie 11 milionów uczestników referendum, którzy odpowiedzieli na cztery pytania w sposób zgodny z polską racją stanu (choć same pytania sformułowano tak, by nie ułatwiać odpowiedzi). I prawo, i sprawiedliwość są synonimami sposobu funkcjonowania państwa i społeczeństwa. Są ważne, jeśli nie dla wszystkich, to dla zdecydowanej większości obywateli Polski.
Niech się zgłosi kto sądzi, że bezprawie i niesprawiedliwość są lepsze.