Kilkanaście minut, może trochę dłużej, trwała konferencja prasowa. To, co powiedziano będzie dyskutowane, kwestionowane, komentowane i analizowane. Mówca wykazał się nie tylko potoczną orientacją w poruszanym temacie, ale nade wszystko zdolnością formułowania propozycji jednocześnie konkretnych i wizjonerskich. To nie było światło odbite, ale własny (nawet jeśli wcześniej rozpracowany w gronie współpracowników) koncept. Do tego pozytywne emploi i mamy do czynienia z kompletem dodatnich wrażeń natury merytorycznej w diznajnerskiej otoczce kawiarni w jednym z kultowych punktów miasta.
Z głębokiego dzieciństwa pamiętam Dworzec Świebodzki we Wrocławiu jako stację kolejową. Później to już tylko wielka giełda pasjonatów informatyki, przystanek miłośników clubbingu, od pewnego czasu przestrzeń teatralna. W świetle tego, co powiedział dzisiaj rano Jerzy Michalak to #WyzwanieŚwiebodzki i to nie byle jakie. Swego czasu inny wojewódzki samorządowiec Patryk Wild z pasją usiłował zaszczepić w województwie dolnośląskim ideę komunikacyjnego i transportowego powrotu na tory. Przyznam, że byłem wówczas mocno sceptyczny wobec tego pomysłu – być może z braku przekonujących argumentów, może pod wpływem innych i bliższych mi problemów na niwie samorządu gminnego. Z wielu nowych obserwacji i zapewne pod wpływem swoistego dystansu do lokalnej perspektywy, wyciągam wniosek, że drogi żelazne są warte nie jednej świeczki. Przysłuchując się wypowiedzi obecnego członka zarządu województwa dolnośląskiego, o którym wiadomo, że będzie się ubiegać o prezydenturę Wrocławia, doszukiwałem się potwierdzenia dla wspomnianego wyżej przeczucia, że kolej ma przyszłość i nawet więcej: że kolej jest nam potrzebna.
Nie będę tu streszczał wypowiedzi pana marszałka, bo piszą o niej wrocławskie media. Wykreowanie kolei miejskiej we Wrocławiu (w kontekście już rozwijającej się Kolei Aglomeracyjnej) w oparciu o przywrócenie funkcji obsługi ruchu pasażerskiego Dworcowi Świebodzkiemu i plan budowy tunelu średnicowego pomiędzy tym miejskim centrum komunikacji kolejowej a Dworcem Głównym, a więc ośrodkiem wiążącym Wrocław z regionem, krajem i Europą, to naprawę mocno skondensowana dawka informacji i inspiracji.
Jakie to ma znaczenie dla kogoś, kto mieszka w Ząbkowicach Śląskich, czyli ok. 60 kilometrów od Wrocławia i dociera stąd tam autobusem lub samochodem, bo tak jest nadal szybciej, choć coraz mniej bezpiecznie (ze względu na brak S8)? Po pierwsze: wyobrażam sobie, że będę mógł kiedyś dotrzeć do Wrocławia, a potem do wybranego celu we Wrocławiu, korzystając ze środków publicznej komunikacji. Po drugie: dobrze jest słyszeć samorządowca, który wysuwa na plan publicznej debaty projekt śmiały i wychodzący naprzeciw rzeczywistym potrzebom mieszkańców swojej gminy. Zamiast snuć mgławicowe opowieści o tym, że coś naprawi, polepszy czy udoskonali, proponuje rozwiązania zmieniające miasto i dodające mu nowej wartości. Rzuca nowe światło, a nie odbija gasnącego. Jest jeszcze trzeci czynnik, sprawiający mi osobistą satysfakcję. Na lidera lokalnej społeczności nadaje się ktoś, kto ma na nią swój pomysł, potrafi go sformułować. Jest jeszcze etap przekonywania mieszkańców do takiego planu…