„Niezrozumienie” – słowo klucz do zrozumienia wyników wyborów prezydenckich w Polsce 2025.
Być może to klucz nie jedyny, ale odnoszę nieodparte wrażenie, że pozwala uchylić zaryglowane bramy tego, co eufemistycznie nazywa się polaryzacją, a co w istocie jest pomieszaniem naturalnej różnicy opinii z uprzedzeniami. Nie wdam się teraz – na niespełna kilkanaście godzin po podaniu oficjalnych wyników tegorocznej elekcji prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej – w analizę politologiczną. Wyborcy Karola Nawrockiego i wyborcy Rafała Trzaskowskiego mają teraz zupełnie inny próg doświadczenia konsekwencji wyborów. Namawiam zatem do spojrzenia na rzeczywistość powyborczą z innego punktu widzenia, a jeśli się uda, może nawet z dystansu.
Teoria…
Tym, na co chorujemy jako społeczeństwo obdarzone przez historię przywilejem demokracji, jest nieufność, żeby nie powiedzieć: podejrzliwość. Uzasadniona czy też nie, skłonność do przypisywania innym ludziom złych zamiarów trawi zasoby, dzięki którym człowiek mógłby prześwietlać (analizować) to, z czym do niego przychodzi polityk (kandydat). Zamiast zastanawiać się nad tym, co ktoś nam przedstawia, do czego nas przekonuje, drążymy w jaki sposób staniemy się ofiarami podstępu, kłamstwa i pustej wyborczej obietnicy. Jest też druga skrajność polegająca na przyjmowaniu wszystkiego, co ktoś nam deklaruje i czym nas przekonuje jako prawdy „objawionej” ze względu na to, kto to mówi lub jaki „szyld” ideologiczny (partyjny) ma nad sobą.
W obu schematach polityk musi się skupić albo na „uwodzeniu” nieufnych wyborców lub na „karmieniu” ufających mu wyborców. To z kolei wyprowadza każde wybory, także okres pomiędzy wyborami (kadencję) poza obręb wartości i argumentów. Stąd rosnące niezrozumienie, bo jak zrozumieć kogoś, kto bezrefleksyjnie przyklaskuje frazesom i sloganom i jak zrozumieć kogoś, kto na takie chwyty nie godzi się. Konfrontacja argumentów z ich brakiem generuje emocjonalne wyładowania dzielące ludzi, a każda dyskusja przechodzi szybko w fazę polemiki, aby zamienić się w pyskówkę. To już jest syndrom, bo każda następna próba wymiany zdań bazuje na wcześniejszych doświadczeniach będących w zasadzie już uprzedzeniami. Każde kolejne kampanie wyborcze i to, co dzieje się pomiędzy nimi drąży coraz głębszy podział aż do niezdolności znajdowania wspólnego języka. Wszelkie szczere i nieszczere formaty polityczne sugerujące wyjście z tzw. „duopolu” szybko okazują się jego powieleniem i tylko na chwilę przejmują jaką część „zniesmaczonych” lub „niezorientowanych”.
Praktyka…
Spójrzmy tylko na kilka mapek serwisu PolandElects.com lub Państwowej Komisji Wyborczej ukazujących wyniki głosowania w drugiej turze wyborów prezydenckich. Powtarzająca się zewsząd fraza o „podzielonej na pół Polsce” nie potwierdza się na tych wizualizacjach. Wprawdzie statystyka wyników wyborów podpowiada podział głosów pół na pół, ale nie mogło być inaczej, gdy mieliśmy do wyboru dwóch kandydatów. Nie zapominajmy, że w turze pierwszej ta mozaika była wielobarwna, a poza tym w obu turach niemal 30 procent uprawnionych do głosowania nie pofatygowało się do lokali wyborczych z sobie znanych przyczyn.
Wnioski…
Każda z tych mapek wyraźnie pokazuje, że zróżnicowanie społeczne zademonstrowane przez wyborców ma znacznie głębsze źródła niż sympatie czy antypatie czysto polityczne. Gdy przechodzimy z wyników zsumowanych na poziomie województw, przez wyniki na szczeblu powiatów i dochodzimy do wyników w gminach, a jeszcze bardziej w poszczególnych obwodach głosowania (czyli tych najmniejszych jednostkach), to głosy rozkładają się nie wzdłuż linii politycznej, ale wzdłuż linii aspiracji.
Mówiąc wprost: zadowoleni z tego, co mają i z tego, co jest wokół nich, nie chcą zmiany. Natomiast chcący uzyskać więcej niż mają dotąd i niezgadzający się z mrożeniem ich szans na rozwój własny i rozwój wokół siebie, dążą do zmiany. Ci, którzy cieszą się uzyskanym czy przyznanym im komfortem są głusi i ślepi na potrzeby i cele tych, którym wiedzie się słabiej (nie zawsze źle, ale słabiej). To, co w slangu mediów mainstreamu określane jest jako status pochodzenia czy zamieszkania „w wielkich ośrodkach” i dysponowania „lepszym wykształceniem czy obyciem”, a co faktycznie dzieli ludzi ze względu na ich status socjalny nie uwzględnia ich potencjału kreatywności i kapitału aspiracji. Stąd „wielkomiejskie” (jak Warszawa, Łódź, Lublin czy bliski nam Wrocław) wysepki (depresje?) poparcia dla kandydata parlamentarnej (póki co) większości i wysepki będące kiepską kopią „wielkomiejskości” (jak Wałbrzych, Kłodzko czy nasze Ząbkowice Śląskie). W samej gminie Ząbkowice Śląskie obraz poparcia rozłożony według obwodów głosowania wręcz alarmująco sygnalizuje tę samą dychotomię.
Nota bene upubliczniony tuż przed wyborami rządowy projekt tzw. „Strategii Nowej Równowagi”, który zasygnalizowałem na Facebooku i na platformie X, czarno na białym potwierdza tendencję do utrwalania polaryzacyjnego schematu państwa na korzyść około 60 dużych miast i kosztem pozostałych miast (takich jak na przykład Ząbkowice Śląskie). Zdeformowany przez obecny rząd projekt znany powszechnie pod nazwą „CPK”, o czym tu pisałem, też dał sygnał do kasowania prowincji kosztem metropolii.
🚨 Samorządy z dużych i średnich miast potrzebują przewidywalności. To w ich rękach jest bowiem ogromna większość inwestycji. Tę przewidywalność i rozwój na dekady może im zapewnić średniookresowa strategia rozwoju kraju i ustawa Samorząd 2.0., nad którymi wspólnie pracujemy –… pic.twitter.com/EKjZATrSHg
— Krzysztof Kotowicz (@KotowiczKrzysz) May 29, 2025
Z chwilą, gdy wybrany na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Karol Nawrocki, na którego w tych wyborach głosowałem, obejmie urząd i rozpocznie realizowanie planu politycznego, jaki zadeklarował w kampanii wyborczej, zobaczymy na ile polska polityka zostanie zwrócona Polakom i jak bardzo zostaniemy włączeni w decydowanie o dobru wspólnym. To jest bowiem oś konfliktu, w jakim znajdujemy się jako naród, i w konsekwencji którego jedni mają poczucie, że zmieniać nie trzeba niczego, a inni chcą zmieniać wszystko. Paradoksem jest to, że nurt zmian płynie po stronie konserwatywnej, a tamę budują liberałowie. Tak długo, jak jednych i drugich dzielić będzie wzajemne „niezrozumienie”, tak długo jedni i drudzy będą w sporze.
Grafika: Arkadiusz Puławski - @X Mapki: https://polandelects.com