W czasie, gdy połowa Polski ma ubaw po pojawieniu się Zorro w Tarnowie, druga połowa niepokoi się, czy i gdzie pojawi się ponownie. Sytuacja jest jednak nie tak zabawna, jak się może komuś zdawać. Mamy coraz mniej czasu do namysłu.
Kampania wyborcza z poziomu szans na konfrontację programową i zbiorową debatę przeszła w fazę mieszającą surrealizm z ironią, pomówienia z inwektywami, a nade wszystko wyścig z czasem, którego rywale zakwalifikowani do ścisłego finału mają coraz mniej. Wokół obu pretendentów gromadzą się obozy będących „za” i „przeciw”, a obok jest jeszcze grupa potencjalnie absencyjna dzieląca się na „niezdecydowanych” i „zdecydowanych”, aby głosować w II turze wyborów prezydenta. Na to wszystko nakłada się medialne tornado, w jakie jesteśmy wciągani dzień i noc. Tymczasem…
… Tymczasem państwo stoi przed wyzwaniem zupełnie spoza krajowej polityki, ale wpływającym na nasz wspólny los. Co więcej, w zależności od ostatecznego wyniku wyborów współdzielony przez wszystkich obywateli Polski horyzont przyszłości może nabierać jaśniejszych barw lub stać się perspektywą ciemnych chmur, a nawet burz. Polska bowiem potrzebuje siły witalnej, zdolności do konsensusu wobec kwestii żywotnie ważnych oraz zewnętrznej percepcji jako kraju mogącego dać skuteczny odpór ryzykom i zagrożeniom. W czasie oczywistej niepewności globalnej i kontynentalnej w wymiarze militarnym i ekonomicznym, tym, co może zagrozić Polsce od wewnątrz jest niewydolność w dziedzinie obronności i gospodarki, niezdolność do podejmowania decyzji na poziomie strategii państwa i nieporadność w kształtowaniu wizerunku państwa w relacjach międzynarodowych. O tym przez dwie godziny mówił wczoraj Marek Budzisz w Kłodzku.
Ekspert związany z think-tankiem Strategy&Future skupił się na kolosalnie ważnym temacie, jakim jest obrona cywilna. Mechanizm ten, kojarzony przez starsze (jak ja) pokolenie z formacją funkcjonującą w okresie PRL, w III RP czeka na zbudowanie od podstaw. Marek Budzisz mocno zwracał uwagę na potrzebę uzdolnienia Polek i Polaków do świadomego reagowania na stany kryzysowe, wśród których okoliczność wojny kinetycznej stanowi apogeum ryzyk, jednak nie jest to jedyne uwarunkowanie wymagające przygotowanego i odpowiedzialnego zachowania każdego z nas. Z góry należy wykreślić na przykład „plany ucieczkowe” i tak samo nie należy spodziewać się natychmiastowego parasola ze strony sił, jakimi dysponuje państwo (w tym samorząd terytorialny) i jego sprzymierzeńcy. Niezbędna jest osobista zdolność do przetrwania najdłużej, jak to możliwe. To reguła dotycząca nie tylko potencjalnego starcia militarnego, ale innych zdarzeń (zapaści systemów elektroenergetycznych, powodzi, huraganów, pożarów, skażeń chemicznych) wymuszających niekonwencjonalne reagowanie ze strony każdego człowieka, szczególnie odpowiedzialnego za swoich bliskich – na przykład za małe dzieci lub starszych rodziców. Dysponowanie zapasem wody pitnej, prowiantem o długim terminie przydatności do spożycia, nośnikiem zapasu energii elektrycznej i środkami pierwszej pomocy medycznej to zaledwie początek zadań „na już”.
Moją szczególną uwagę zwróciła, obok wyżej streszczonych kwestii odporności społeczeństwa na kryzysy, domena strategicznie ważna. To odporność państwa jako jednego organizmu na ryzyka globalne czy kontynentalne. W tym kontekście Marek Budzisz nie taił, że jako rywala dla Polski postrzega Federację Rosyjską. Zauważał także problem niekiedy dużej odmienności interesów innych państw sojuszniczych (w ramach NATO i UE) w stosunku do głównych celów Polski, czego przykładem są Niemcy. Mówiąc o „słynnym artykule piątym” Paktu Północnoatlantyckiego zobowiązującym krajów wspólnoty do reagowania wobec ataku na jedno z państw, przypomniał treść „mniej znanego artykułu trzeciego”. Zobowiązuje on zobowiązuje państwa członkowskie NATO do utrzymywania i rozwijania swojej indywidualnej zdolności do odparcia zbrojnej napaści. Na tym tle niezmiennie aktualna jest zasada, w myśl której „Rywal szuka słabych punktów i uderzy w taki sposób, aby nas zaskoczyć”, o czym Marek Budzisz pisał między innymi w książce „Pauza strategiczna. Polska wobec ryzyka wojny z Rosją”.
Marek Budzisz zaakcentował wspomniane już przeze mnie wyżej trzy kluczowe parametry zdolności państwa – w naszym przypadku Rzeczypospolitej Polskiej – do skutecznego reagowania na możliwą lub faktyczną inwazję (która nie musi mieć przynajmniej w pierwszej fazie charakteru militarnego, kinetycznego, zbrojnego, może mieć charakter hybrydowy, sinusoidalny, proxy). Te trzy klucze odporności państwa to… Pierwszy: siła militarna (liczba żołnierzy, ilość i jakość sprzętu). Drugi: polityczna zdolność do uruchomienia tej siły (decyzyjność konstytucyjnych organów państwa, a więc niezbędna komunikacja i konieczny konsensus pomiędzy prezydentem, premierem, parlamentem i dowództwem sił zbrojnych). Trzeci: reputacja, czyli ukształtowany w oparciu o rzeczywiste dane wizerunek państwa poza jego granicami (szczególnie w środowisku rywalizującym / wrogim) jako organizmu mającego siłę do reagowania i potrafiącego tej siły użyć. Prelegent ani słowem nie odniósł się do bieżących okoliczności związanych z wyborami prezydenckimi. Poniżej zatem to już „tylko” mój komentarz „ad vocem”.
Brak rozstrzygnięcia wyborczego (pod wpływem tak czy inaczej motywowanej odmowy uznania wyborów za ważne) czy też kwestionowanie lub dezawuowanie wybranego prezydenta, sprawiają, iż wspomniana przed chwilą jednolitość systemu zarządzania krajem i jego sterowność w stanach kryzysu stoją pod olbrzymim znakiem zapytania. Jeśli centralne ogniwo bezpieczeństwa Polski, jakim jest konstytucyjnie, ale też politycznie, psychologicznie i moralnie Głowa Państwa – podlega paraliżowi decyzyjnemu, tymczasowości / niestabilności, zależności od kogokolwiek spoza organizmu państwa – to wszyscy stajemy się ofiarami demontażu całej struktury normalnego i bezpiecznego funkcjonowania państwa.
Wybór prezydenta wymaga zatem od każdej i każdego z nas wzniesienia się ponad uprzedzenia (jakkolwiek górnolotnie to brzmi) i odpowiedzialności za nasze państwo. Nie jest polityczną igraszką czy zdobywaniem konkurencyjnych bastionów. Wybór prezydenta to współodpowiedzialność za nas wszystkich w Polsce. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej ma być pewnym sternikiem nawy państwa. Musi nim być, jeśli mamy patrzeć we wspólną przyszłość z optymizmem.
PS: W jednym detalu nie zgadzam się z Markiem Budziszem, a przynajmniej go nie rozumiem, bo nie zdążyłem zapytać. Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina w Warszawie jako tło strony tytułowej prezentacji na temat obrony cywilnej w Polsce demobilizuje mnie zupełnie. Chyba, że to jakaś podprogowa sugestia…