Mówienie i pisanie w języku polskim jest wyzwaniem. Używanie polszczyzny, choć może się jawić, nam Polakom, jako coś absolutnie naturalnego, takim nie jest. Szczególnie wobec zalewu obcojęzycznych tworów i dyktatury uproszczeń. Język (polski) to nie tylko komunikacja…
Z wielkim zainteresowaniem wsłuchiwałem się w (…) wykład ząbkowickiej edycji 21. Dolnośląskiego Festiwalu Nauki. Dr Marta Śleziak – absolwentka tego samego liceum, w którym i ja onegdaj składałem egzamin maturalny – skoncentrowała uwagę słuchaczy na potrzebie traktowania języka jako instrumentu komunikacji. Początkowo znalazłem się pod wpływem tego kierunku myślenia. Marta jest niezwykle przekonującą osobą, imponuje mi intelektualnie i ujmuje pozytywną energią. Poddałem się zatem prądowi jej argumentów. Poniekąd na co dzień zmagam się sam ze sobą na tym tle. Wiem, że należy pisać i mówić zrozumiale, bez nadmiaru słów i bez zbytniego podnoszenia ich wagi. Jednocześnie wiem, że nie należy spłaszczać słów, trywializować fraz i oddalać słuchaczy lub czytelników od możliwości dojścia do wniosków ogólnych na podstawie prezentowanych im szczegółów.
Wykładowczyni, mieszcząc się w kilkudziesięciominutowym przedziale czasu, jaki wyznaczyli organizatorzy, uczyniła wszystko, aby zaszczepić w umysłach uczestników spotkania elementarną wrażliwość na potrzebę przystępności w mówieniu / pisaniu w języku polskim. W tym celu zachęcała między innymi do posługiwania się aplikacjami wspomagającymi tworzenie tekstów w sposób dostosowany do percepcji odbiorcy. Obok rzadko używanego przeze mnie serwisu jasnopis.pl działa także usługa pod adresem logios.pl . Obie aplikacje mają za zadanie ocenić gotowy tekst pod kątem poziomu trudności i sugerują, przy pomocy skali ocen, korekty.
Pozwoliłem sobie na pewien eksperyment i poddałem cały powyższy fragment tego wpisu ocenie obu systemów. Jasnopis wskazał poziom 5 w 7-stopniowej skali i ustalił, że jest to tekst trudniejszy, zrozumiały dla ludzi wykształconych. Z kolei Logios uznał, że dla zrozumienia mojej wypowiedzi potrzeba 11 – 12 lat edukacji i postawił diagnozę: język dość trudny (matura). Nie wiem, czy powinienem martwić się recenzjami powyższych akapitów, ale nie dokonałem w nich korekt przed publikacją.
Oba wymienione systemy (także inne dostępne w sieci) posługują się zbliżonymi algorytmami oceny tekstu. Opierają się na tzw. wskaźniku FOG, czyli „indeksu mglistości języka”. Poszczególne poziomy FOG odpowiadają przeciętnemu poziomowi znajomości języka w przedziałach wykształcenia (od szkoły podstawowej do doktoratu). Słysząc pojęcie „mglistość języka” uzmysłowiłem sobie – być może wbrew intencjom Marty – znaczenie innej, niż komunikacja, funkcji języka (w tym języka polskiego).
Jeśli przyjąć, że pierwiastek „komunikacji” jest nieodzownym składnikiem i naturalną funkcją mowy ludzkiej (jakąkolwiek miałaby postać), to nie należy sprowadzać języka ludzkiego tylko do kwestii porozumiewania się, a już z całą pewnością – do przymusu objaśniania wszystkiego wszystkim uniwersalnie prostymi środkami.
Pozwolę sobie nawet na ryzykowne stwierdzenie. Mówiąc czy pisząc (słowami, obrazami, gestami, etc.), człowiek może pozostać niezrozumiany lub zrozumiany opacznie. Nawet odrzucony z tego powodu. I nie może to oznaczać, że treści, jakich jest wyrazicielem, nie mają znaczenia. Co więcej, mogą zawierać prawdę, mogą afirmować dobro i apoteozować piękno – i mogą pozostać nieodczytanymi, nieusłyszanymi, choć są czytelne i są słyszalne.
Język to słowa, a te rodzą się w przestrzeni ludzkiego umysłu. Nie wszystkie go opuszczają. Nie zawsze są takie same jak w chwili powstania, bo kształtują się w kontekście innych słów i ich znaczeń. Znane jest doświadczenie „niewyrażalności przeżyć”, „uczuć nie dających się ująć w słowa”, „drżenia z niemocy słów”. Nie wszystko umiemy opisać słowami. Bywa, że nie chcemy ich ujawnić, nawet słowa znajdując.
Słowa, a więc budulec języka, poza rolą komunikatywności, mają drugą jeszcze jedną funkcję. Jest nią identyfikacja, czyli definiowanie samego siebie. To pozycjonowanie się w kontekście otoczenia. Powstaje tym sposobem rodzaj mikrokosmosu, w którym jesteśmy sobą. Nie mam tu na uwadze tendencji alienacyjnych (przybierających chorobliwy kształt), ale prawo do samotności, do wewnętrznej emigracji dla ratowania przekonań i wierności wyznawanym wartościom. Do mistyki, gdzie rozumienie następuje bez słów i w istocie staje się przenikaniem.